NewsyNewsy
Newsy
RSS  |  WAP  |  Kosz  |  Siatka  |  Hokej
Środa, 27 września 2000 r. godz. 19:08

Walka o autobus

Krzysztof Mocek, Nasza Legia

Dziś nawet pi?karze rezerw Legii na nic nie mają prawa narzeka?. Tymczasem na początku lat 70. tacy niezapomniani zawodnicy, jak Kazimierz Deyna, Bernard Blaut czy Robert Gadocha, którzy mogli by? gwiazdami najs?ynniejszych klubów europejskich, byli traktowani jak zwykli ?o?nierze. Tak w ka?dym razie nakazywa?y obowiązujące wówczas przepisy. Pi?karze wyje?d?ający na mecz do Zabrza czy Chorzowa musieli sami zaopatrywa? si? w kanapki, mieszka? mogli jedynie w hotelach garnizonowych, w których niejednokrotnie brakowa?o nie tylko ciep?ej, ale nawet zimnej wody, zaś w trwającej kilka, a czasem i kilkanaście godzin podró?y owijali si? w ciep?e koce, gdy? stare autobusy, którymi dysponowa? klub mia?y... nieszczelne okna.

Gdy w styczniu 1971 r. pu?kownik Kazimierz Konarski obejmowa? funkcj? szefa klubu, nawet nie zdawa? sobie sprawy z tego, jak wiele problemów go czeka. Nietrudno wi?c zgadną?, jak zaskoczy?a go rozmowa z ówczesnym kapitanem zespo?u, Bernardem Blautem. "Benio przyszed? do mnie i powiedzia?, ?e chcia?by mie? wraz z dru?yną zagwarantowane warunki podobne do innych I-ligowych dru?yn. Szczególnie, ?e legioniści zdecydowanie przewy?szali wi?kszoś? z owych dru?yn poziomem sportowym. Otwarcie zapyta? mnie, czy wojska nie sta? na utrzymanie klasowej dru?yny pi?karskiej" - wspomina pu?kownik Konarski. "Zapyta? mnie równie?, czy nie chcia?bym sam zobaczy?, jak to wszystko wygląda od przys?owiowej podszewki. Nie mia?em nic przeciwko i wybra?em si? wraz z dru?yną na najbli?szy mecz wyjazdowy. O ile dobrze pami?tam - do Chorzowa."

Zaledwie kilka dni pó?niej z samego rana dru?yna, a wraz z nią nowy szef klubu, wsiad?a do autokaru. "To by? dla mnie szok" - wspomina dalej Konarski. "Stary wehrmachtowski autobus marki MAN nie nadawa? si? do niczego. Ca?ą drog? 'pyrka?', co chwil? musieliśmy si? te? zatrzymywa?, bo coś si? w nim psu?o. Dobrze chocia?, ?e mieliśmy ze sobą prawdziwą 'z?otą rączk?' - Stefana Manickiego, który ca?y czas musia? przy tym autobusie, o ile w ogóle mo?na by?o ten swoisty 'cud techniki' tak nazywa?, majstrowa?. Nie raz trzeba by?o te? nasze cudo pcha?, odprawia? nad nim egzorcyzmy, ?eby w ogóle chcia?o ono ruszy?." A na domiar z?ego by?o strasznie zimno. "Przez ca?ą drog? wia?o. Pami?tam, ?e zawodnicy, ?eby wygra? walk? z przenikliwym ch?odem, otulali si? w koce" - wspomina dalej pu?kownik.

Legia dysponowa?a jednak jeszcze jednym autobusem. Od Miejskich Zak?adów Komunikacyjnych dosta?a bowiem w prezencie starego rozpadającego si? chaussonsa, który nie nadawa? si? ju? nawet do ruchu po Warszawie. "Na kolejny wyjazd postanowi?em wybra? si? wraz z dru?yną tym w?aśnie autobusem. Podró? min??a niestety podobnie jak poprzednio - na ciąg?ych naprawach i walce z ucią?liwem zimnem. A na miejsce dojechaliśmy dopiero po kilkunastu godzinach" - wspomina Konarski.

Jeszcze wi?kszym zaskoczeniem by?a dla pu?kownika Konarskiego kwestia ?ywienia zawodników. "Kiedy siedzia?em ju? w autobusie emocjonując si? pierwszym wyjazdem z ca?ą dru?yną Legii, zobaczy?em jak pi?karze wynoszą z budynku klubowego pot??ne pojemniki. Oczywiście koniecznie chcia?em zaspokoi? swoją ciekawoś?, tote? zapyta?em o ich zawartoś?. Gdy us?ysza?em, ?e są to kanapki na drog? - przygotowane nota bene przez... ?on? kierownika dru?yny, Zbigniewa Roeslera - nie mog?em w to uwierzy?. By?em przekonany, ?e zatrzymujemy si? na jedzenie gdzieś po drodze. I wtedy dowiedzia?em si?, ?e brakuje na to pieni?dzy. Tak d?u?ej by? nie mog?o. Trzeba by?o zaczą? dzia?a?."

Pierwszym krokiem by?a zmiana zarządzenia, tylko i wy?ącznie dla pi?karzy, aby ci nie musieli mieszka? w trakcie wyjazdów w hotelach garnizonowych i by mogli sto?owa? si? podczas takich wyjazdów w normalnych warunkach. Chodzi?o o zniesienie limitów, które do tej pory by?y bardzo restrykcyjne.

Drugim, równie wa?nym, by?y starania mające na celu za?atwienie dla pi?karzy nowego, adekwatnego do ich klasy sportowej autobusu. Tylko gdzie go znale??? "Ktoś mi podpowiedzia?, ?e PKS zakupi? niedawno dla swoich potrzeb 40 autosanów. By?y to nowiutkie, jugos?owia?skie autokary przeznaczone do komunikacji mi?dzynarodowej. Jak na owe czasy, by?a to absolutna rewelacja. Có? z tego, skoro dowiedzia?em si?, ?e nikt poza PKS-em ich nie dostanie."

Koniecznym sta?o si? uzyskanie "zlecenia" z G?ównego Urz?du Planowania. A o takowe by?o wówczas niezwykle ci??ko. I wtedy pomóg? legionistom przypadek. Na basenie, który dziś jest ju? jedynie wspomnieniem, pu?kownik Konarski spotka? swojego starego koleg? jeszcze z czasów szko?y średniej. "To w?aśnie on pozna? mnie z przewodniczącym Pa?stwowej Komisji Planowania Gospodarczego, Tadeuszem Wrzaszczykiem" - wspomina Konarski. I od tej pory wszystko potoczy?o si? ju? z górki. No mo?e prawie. Wrzaszczyk przys?a? do Konarskiego swojego dyrektora gabinetu, który jak si? okaza?o by?... cz?onkiem sekcji tenisowej Legii.

Okaza?o si?, ?e ze wspomnianych 40 autokarów rozdysponowanych by?o jak na razie jedynie 37. Pozosta?e trzy stanowi?y tzw. "?elazną rezerw?" dyrektora PKS. "Trzeba by?o jeden z nich za?atwi? w jakiś sposób dla siebie" - stwierdzi? Konarski, który nie tracąc czasu uda? si? do wiceministra komunikacji, Modrzewskiego. Po kilkuminutowej rozmowie, w której szef Legii przedstawi? ministrowi istot? problemu, ten odes?a? go do dyrektora PKS. Wygląda?o na to, ?e wszystko by?o ju? za?atwione. Tymczasem... dyrektor PKS okaza? si? wielkim przeciwnikiem pi?ki no?nej i nie mia? zamiaru oddawa? swojego autokaru dla - jak to określi? - "jakiejś tam Legii". Zdenerwowany Konarski przekaza? t? informacj? dyrektorowi gabinetu, prosząc go o interwencj? i po kilku dniach po raz kolejny uda? si? do siedziby PKS-u. Tym razem wszystko posz?o ju? zgodnie z planem i mo?na by?o powoli szykowa? si? do odbioru autokaru.

"Jeszcze tego samego dnia do Cieszyna, gdzie czeka? ca?y transport autobusów, wyruszyli: szef legijnej s?u?by samochodowej chor. Jerzy Gąsior wraz z kierowcą, Janem Miazgą" - wspomina dalej pu?kownik. "Przykaza?em im, ?e gdy tylko odbiorą przesy?k?, mają bez chwili zw?oki mi o tym zameldowa?. Cho?by by?o to i o trzeciej w nocy."

I o drugiej nad ranem pu?kownika Konarskiego obudzi? telefon, a rano pod szatnie na ?azienkowskiej podjecha?o oczekiwane cacko. "Zawodnicy d?ugo nie mogli uwierzy?, ?e si? uda?o" - zako?czy? pu?kownik Konarski.


2
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.