NewsyNewsy
Newsy
RSS  |  WAP  |  Kosz  |  Siatka  |  Hokej
Sobota, 6 maja 2000 r. godz. 21:01

Gorzej nie będzie

Wywiad z: Franciszek Smuda, źródło: Gazeta Wyborcza

Wywiad z Franciszkiem Smudą.



Robert Błoński: Czy doszedł Pan już do siebie po meczu w Grodzisku?

Franciszek Smuda: Szybko odzyskałem równowagę. Po meczu jasno wyraziłem swoje, negatywne oczywiście, zdanie na temat zaangażowania zespołu. Powiedziałem zawodnikom, że taki mecz mógł im się zdarzyć tylko raz. Więcej to się nie może powtórzyć. Wcześniej nie miałem do piłkarzy Legii pretensji o brak ambicji. W każdym meczu grali na maksa. I nie potrafię wytłumaczyć, co się stało w Grodzisku. Ale powiedziałem im w oczy: "Przez tyle lat nic tu nie osiągnęliście. Zawodziliście w decydujących momentach, dlatego czas z niektórymi się rozstać". Jako przykłady podałem m.in. mecze z Widzewem.

- Jak piłkarze przeżyli porażkę w Grodzisku?

- Byli załamani, bo wiedzą, co stracili. Sami przyznali, że kolejny rok grają w tym samym składzie i znowu nic nie zdobyli. Wniosek taki, że nie mogą dłużej grać w takim zestawieniu.

- Czy jest Pan zawiedziony ostatnimi miesiącami w Legii?

- Pracuję na Łazienkowskiej pół roku, licząc także "martwe", zimowe miesiące. To za krótko, żeby wszystko "rozruszać", coś zmienić, stworzyć. Na to potrzeba czasu, pracy od początku rundy. Można tylko gdybać, co byłoby, gdyby...

- Czy praca w Legii to Pana poraĹźka?

- Nie. O porażce można mówić, jeśli wystartuję i skończę sezon w Legii i nic z nią nie wywalczę. Po tych wszystkich problemach, kontuzjach, jakie nas spotkały, uważam, że gorzej już być nie może. Do gry wracają Skrzypek, Piekarski, Łapiński. Jeśli zespół będę miał w komplecie przez cały rok, to porozmawiamy o ocenach.

- Wyniki Legii są jednak poniżej oczekiwań.

- Na pewno mnie nie zadowalają. Ja jestem taki, że obojętnie na co jeszcze mam szansę, walczę do końca. Ktoś mi zarzucił, że obiecałem Puchar Polski, Puchar Ligi i mistrzostwo. Przychodząc do Legii, nie mogłem niczego nie obiecać. Przecież ambicją każdego trenera jest osiąganie sukcesów. A co uda się zdobyć? To inna sprawa.

- W pierwszym sezonie pracy w Widzewie też nie zdobył Pan tytułu. Czy wobec tego zostanie Pan w Legii na następny sezon?

- Wszystko wskazuje na to, że tak. Mnie tutaj dobrze się pracuje, mimo że jest paru piłkarzy, którzy nie mogą wznieść się ponad przeciętność. Jedna grupa już stąd odeszła, odejdą następni. Ale mimo to lubię tych zawodników. Widzę, jak zmienia się ich charakter. To jest inny zespół niż rok temu. Nie ma żadnych kłótni, afer. To jest sukces, że doprowadziłem zespół do normalności. Na darmo tu nie siedziałem.

- Mówi Pan o zmianach w składzie. Czy nie obawia się Pan, że teraz zawodnicy, którzy czują się zagrożeni, ostatecznie stracą motywację?

- Nie. Oni muszą się właśnie teraz określić, czy chcą grać w Legii, czy nie. Liczę, że właśnie teraz pokażą, co potrafią, że zrobią wszystko, bym o niektórych zmienił zdanie.

- Czyli nie ma jeszcze zawodników Legii skreślonych z listy trenera Smudy?

- Jeśli kilku nie zmieni swojej mentalności, podejścia do obowiązków, postawy na boisku w ostatnich spotkaniach, to już nigdy nie zmienią i będą musieli odejść.

- Ale jesienią odmienił Pan drużynę.

- To było tylko kilka spotkań, ale rzeczywiście Legia grała bardzo dobrze. Teraz, gdybym od początku do końca miał zdrową kadrę, mogłoby być podobnie. Ale to tylko gdybanie...

- A może popełnił Pan błąd w przygotowaniach do rundy wiosennej?

- Wszystko było dobrze. Zawodnicy doznali kontuzji nie z powodu złych przygotowań zimą. Wojtala doznał urazu na boisku, Łapiński zagrał dobrze z ŁKS, a potem się rozłożył. To już jest siła wyższa. Biorę jednak wszystko na siebie: i te dobre rzeczy, i złe. Potrafię z tym żyć.

- A przygotowanie kondycyjne i fizyczne?

- Nie widzę problemów. Początek w każdym zespole, w którym pracowałem, miałem kiepski. Zaczynaliśmy opornie, a potem zespoły się rozkręcały. I teraz Legia też rozegrała kilka znakomitych spotkań, obojętnie w jakim składzie graliśmy. Przypomnę mecz z Widzewem, gdzie byliśmy o klasę lepsi, a przegraliśmy. Z Polonią przeważaliśmy w drugiej połowie finału Pucharu Ligi i też nie zdobyliśmy trofeum.

- Rundę wiosenną Legia zaczęła od remisów z ŁKS i Górnikiem. Potem szczęśliwie wygrała w Lubinie i Poznaniu. I kiedy wydawało się, że zgodnie z Pana zapowiedziami zespół zaczyna się "rozkręcać", w kwietniu przegrał wszystko.

- Wyniki i gra była dobra do meczu z Widzewem. Tam zaczął się nasz dramat. Wydarzenia tamtej kolejki - gol stracony w ostatniej sekundzie w Łodzi i wygrana Polonii z Wisłą 2:1 - spowodowały, że niektórzy zawodnicy przestali wierzyć w możliwość odrobienia siedmiu punktów. W Legii są gracze odporniejsi i mniej odporni na takie ciosy. Widziałem, że nawet ci teoretycznie mocniejsi psychicznie byli załamani. Reszta też straciła wiarę. I może dlatego przytrafił się nam taki mecz jak w Grodzisku.

- Po meczu z Zagłębiem mówił Pan o konflikcie z jednym z działaczy - Januszem Olędzkim.

- Teraz jest pozorny spokój, ale i tak w gazetach wciąż pojawiają się informacje, że odchodzę, że zastąpi mnie Janusz Wójcik albo - wcześniej - Mieczysław Broniszewski. Sam się zastanawiam, skąd to się bierze. Informacja w "Przeglądzie Sportowym" o tym, że Broniszewski zmieni w Legii Smudę, pojawiła się, choć prowadzony przeze mnie zespół nie przegrał meczu! Jeszcze w takim klubie nie pracowałem. To też, choć nie jest żadnym wytłumaczeniem, miało wpływ na obecną sytuację.

- Czego Pan najbardziej żałuje w Legii?

- Właśnie tego fermentu wokół zespołu. Może są ludzie, którzy chcą się mnie pozbyć i zająć moje miejsce. Wciąż pojawia się jedno nazwisko: Janusz Wójcik. Czyli prawdopodobnie to jego sprawka. On jest w stanie robić takie nieeleganckie rzeczy. No bo kto inny?

- Ilu zawodników trzeba wymienić w Legii przed nowym sezonem?

- Musimy mieć kadrę 22 zawodników. Nie powiem, ilu odejdzie, bo to nie tylko zależy ode mnie. Może być tak, że po sezonie ktoś powie, że chce wyjechać za granicę. Nie będę nikogo zatrzymywał.

- Czy jest Pan zadowolony z zimowych transferĂłw?

- Tak. Kiedy trzy miesiące temu z klubu odchodziło kilku graczy, niektórzy kibice mówili, że Smuda zwariował, pomylił się, wyrzucił dobrych zawodników. Teraz opinie tych samych ludzi są inne. Mówią, że dobrze zrobiłem. Bo oni tam, gdzie poszli, nie mają miejsca. A jak grają, to grają słabo. Czyli, że Smuda się nie pomylił. I tak samo jest z zimowymi transferami.

- Iloma zawodnikami obecnie interesuje się Legia?

- Na liście jest dwanaście nazwisk. Do stolicy trafi z niej czterech, może pięciu. Obrona jest kompletna. Wróci w nowym sezonie Łapiński, zostanie prawdopodobnie Wojtala. Chciałby zostać Siadaczka, ale wiele będzie zależało od Austrii Wiedeń, w której zmienił się ostatnio trener.

- Ale największym problemem Legii jest chyba linia środkowa?

- Właśnie w pomocy najbardziej brakuje nam zawodników. W tej chwili mamy tylko jednego zawodnika, który po każdym meczu jest wykończony bieganiem. To Adam Majewski. Marcin Mięciel jeszcze nie opanował środkowej strefy. Zapędza się do przodu i nie wraca. To są nawyki z lat minionych. I nie zmieni się tego w dwa miesiące, skoro on tego nie robił dziesięć lat. Teraz wraca do gry Piekarski. Może z Pogonią wyjdzie na kwadrans? Mamy też Mazurkiewicza. Uważam, że za pół roku to będzie ukształtowany, pełnowartościowy zawodnik. Szukamy pomocników.

- Czy wypoĹźyczony z Bastii Piekarski zostanie w Legii?

- Tak.

- Na liście życzeń są podobno napastnicy: Paweł Kryszałowicz z Amiki i Tomasz Frankowski z Wisły.

- Widziałbym ich w Legii. Jeśli mieliby ochotę tu grać, a słyszałem, że mają, to drzwi są dla nich otwarte.

- A jak Pan oceni Sylwestra Czereszewskiego. Strzelił w tym sezonie 21 bramek, ma szansę zostać królem strzelców ligi, ale gra słabo. Dlaczego? Może pozycja napastnika nie jest dla niego dobra. Może powinien wrócić do drugiej linii.

- On na boisku ma taką rolę, że może robić wszystko, co chce. Tylko żeby dobrze grał. Ale ja nie będę sterować nim pilotem z ławki trenerskiej. Umiejętności ma takie, a nie inne i, niestety, pewnych rzeczy już nie poprawi. Choćby szybkości reakcji. Zawsze się spóżni o sekundę.

- Ale jednak Legia wiele mu zawdzięcza.

- On potrafi zdobywać bramki. Tego nikt mu nie odmawia. Ale tacy są właśnie napastnicy. W dwóch meczach grają słabo, a nagle wypali i w kolejnym zdobędzie trzy. I taki sam jest "Czereś". Solidny, spokojny...

- Czy chce Pan, żeby w przyszłym sezonie grał w Legii?

- Nie wiem, jak to będzie. Już zimą chciały go kupić kluby zagraniczne. Jak dostanie ofertę, odejdzie.

- Kontrakt kończy się Bartoszowi Karwanowi. Też chyba pożegna się ze stolicą?

- Powiedziałem zawodnikom od razu po meczu w Grodzisku: kto chce odejść, to odejdzie.

- Mówi Pan o piłkarzach, a czy trener Smuda zostanie w Legii?

- Wszystko wskazuje na to, że tak. Jestem po rozmowach z prezesem Markiem Pietruszką, będą kolejne. Wszystko jest na dobrej drodze, byśmy doszli do porozumienia. Postaram się zostać w Legii.

- Czego Legii brakowało w tym sezonie?

- Stabilności formy. Niektórym brakuje również determinacji, walki do samego końca, agresji. To trzeba wypracować grą i rozmowami.

- Zatrważająca jest nieskuteczność Pana zespołu.

- Zgadzam się. Nikt nie stwarza tylu okazji, nawet Wisła z Czerwcem, Brasilią, Frankowskim i Żurawskim w składzie. Gole jednak zdobywamy, gramy dla ludzi. Styl jest inny niż wcześniej, obrońcy włączają się do akcji, strzelają na bramkę rywala. Było parę dramatycznych pojedynków. Przegrywaliśmy, by wygrać lub odwrotnie. Kiedyś tego nie było. Gra jest atrakcyjniejsza, ale nie poparta sukcesami.

Jak przeżył Pan porażki z Amicą w Pucharze Polski i Polonią w Pucharze Ligi?

- Potrafiłem sobie wszystko wytłumaczyć. Z Polonią zagraliśmy w rezerwowym składzie. Wystąpiła niedoświadczona młodzież: Jarzębowski, Mazurkiewicz, Cymerman, Solnica... Dostali szansę, żebym się nie pomylił w ich ocenie. Chciałem zobaczyć, co oni są warci. Taką samą szansę mieli wcześniej Mosór, Wiechowski, Magiera i Rutka, których zimą odesłałem do Widzewa. Przykro, że przegraliśmy z Polonią, ale zagraliśmy dobrze.

- Jak Pan pozbiera zespół po tych wszystkich ciosach? Legię czekają teraz bardzo trudne mecze: z Pogonią, Polonią i Wisłą u siebie oraz na wyjazdach ze Stomilem i Ruchem Chorzów.

- Piłkarze wiedzą, że jest jeszcze o co walczyć. Powiedziałem zawodnikom, że zawsze chcą być w tabeli najwyżej, jak to jest możliwe. Trzeba dodać gazu.

- Czy w niedzielnym meczu z Pogonią będą duże zmiany w składzie?

- Nie.

- Czy pracując z piłkarzami Legii widział Pan, że oni są głodni sukcesu, zdeterminowani, by wygrywać za wszelką cenę?

- Ja nie mówię, że oni nie chcą czy nie chcieli "gryźć" trawy. Obraz całości przyćmił trochę pojedynek w Grodzisku. Ja jestem cały czas za piłkarzami, daję za nich głowę. Uważam, że większość chce walczyć do upadłego i będzie to robiła. Nie wyobrażam sobie, żeby - jeśli tutaj zostanę - powtórzył się kiedykolwiek taki mecz jak w Grodzisku. Mój zespół musi tworzyć widowisko. I tylko po to tu zostanę. Ale widać również, ile się musi zmienić. Przede wszystkim Legia musi mieć stabilną kadrę. Wtedy będzie sukces. Musi być w tym zespole więcej graczy ponadprzeciętnych.

- A co Legia może zwojować w pucharach, jeśli oczywiście się do nich zakwalifikuje?

- Jeśli tylko wszyscy będą zdrowi, to wstydu nie przyniesiemy. Będziemy mieć lepszy zespół niż ten, który rok temu jak równy z równym walczył z Udinese.

- Co może Pan obiecać kibicom w tych ostatnich pięciu meczach sezonu?

- Nie wyobrażam sobie, by teraz któryś z piłkarzy wyszedł na boisko i nie dawał z siebie wszystkiego. To będzie jego koniec. Wezmę pałę i zgonię takiego lenia z boiska.





Rozmawia? Robert B?o?ski


2
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.