890 fanów Legii w Białymstoku - fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Relacja z trybun: Na szóstą masz być w Warszawie

Bodziach, źródło: Legionisci.com

Po środowym wyjeździe do Szczecina, w niedzielę przyszło nam jechać do Białegostoku na mecz z Jagiellonią. Spotkania na Podlasiu są oczywiście najważniejszym wydarzeniem sezonu i białostoczanie z tej okazji szykują się odświętnie. Tak jak w całej Polsce, na meczu z nami frekwencja jest zdecydowanie najwyższa w sezonie, a prawdziwość hasła "Przyszliście chamy, dlatego że my tu gramy" potwierdził trener "Jagi" na przedmeczowej konferencji.



"Ten mecz przyciąga dużo więcej kibiców niż każdy inny. Z jednej strony to rozumiem, ale z drugiej nie. Uważam, że ludzie powinni chodzić na Jagiellonię z miłości do klubu, nie na wydarzenie" - mówił przed meczem prowadzący białostoczan Adrian Siemieniec. Na razie przyciąga ich głównie nienawiść do Legii i Warszawy.

Na szczęście czasy kiedy spędzaliśmy mecze z Jagiellonią na użeraniu się z ochroną (oczywiście za przyzwoleniem działaczy z Podlasia) na przystadionowym parkingu wydają się minione. Z drugiej strony, nigdy nie możemy być pewni, czy jakiegoś kolejnego numeru, rodem zza białoruskiej granicy, nie wywiną ponownie. Na szczęście kolejny raz udało się nam wejść na trybuny i to naprawdę sprawnie.



W drogę na wschód wyruszyliśmy punktualnie o godzinie 14:30 z dworca Warszawa Wschodnia. Tym razem pociąg specjalny, kończył bieg nie w doskonale nam znanej Niewodnicy, a kilka kilometrów bliżej celu, na stacji Białystok Zielone Wzgórza. Jak się okazuje było to spowodowane większym remontem okolic stacji w Niewodnicy. Z Zielonego Wzgórza na sam stadion zostaliśmy przetransportowani na dwie tury, czterema podstawionymi autobusami przegubowymi. Na szczęście mieliśmy odpowiedni zapas czasu, więc cała nasza grupa bez najmniejszych problemów zajęła miejsca na stadionie przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Było nas 890.

Po stronie gospodarzy frekwencja była zdecydowanie najwyższa w sezonie, ale jak już wspomnieliśmy - nie mogło być inaczej, kiedy przyjeżdża Legia. Prawie 6 tysięcy więcej osób przybyło na stadion względem dotychczas najwyższej frekwencji w obecnym sezonie (12 tys. na meczu z Radomiakiem). W młynie białostoczan wywieszona została tylko jedna flaga - było to długie płótno "Jagiellonia Białystok". Z kolei w naszym sektorze wywieszonych zostało 5 flag: "Legia Warszawa", "Legia UZL", "Tradycja Pokoleń", "Zambrów" oraz "Sokołów".



Już pół godziny przed rozpoczęciem spotkania miały miejsce pierwsze wymiany uprzejmości, które próbowano zagłuszyć podkręcaniem na maksa muzyki przez miejscowego DJ'a. Miejscowi przerabiali piosenkę Lady Pank pt. "Stacja Warszawa", by wyładować swoje kompleksy nt. miasta, w którym zarabiają na życie. W odpowiedzi słyszeli "Stare k... was rodziły". Naszych piłkarzy z kolei mobilizowaliśmy do walki okrzykiem "Hej Legio jazda z k...!". Wierzyliśmy, że nasi gracze, którzy w poprzednich meczach pokazywali, że są niezwykle charakterną ekipą, również tym razem, nawet grając w rezerwowym składzie, zdołają wywalczyć dwa punkty.

Ultrasi Jagiellonii na wyjście piłkarzy zaprezentowali folioniadę tworzącą napis "Ultra" w młynie. Z kolei na trybunie prostej folie układały się w klubowe barwy. Na całość, jak informują zainteresowani, składało się 1500 czarnych i 4500 żółtych i czerwonych folii. My zaś ruszyliśmy z grubej rury - od hitu "Gdybym jeszcze raz...". Ostatnim razem w B-stoku mecz układał się zdecydowanie po naszej myśli od początku do końca. Tym razem to gospodarze szybko, bo już w 13. minucie spotkania wyszli na prowadzenie, co oczywiście spotkało się z wybuchem radości całego stadionu. My zaś staraliśmy się podkręcić jeszcze nasze śpiewy, licząc że kolejny raz w tym sezonie uda się odrobić straty i zakończyć mecz po naszej myśli. W trakcie samego spotkania liczba "uprzejmości" z naszej strony była bardzo ograniczona, choć oczywiście nie mogło zabraknąć pozycji obowiązkowych, a mianowicie "Na ulicy Jurowieckiej ma siedzibę swą..." i "Jagiellonia jest zboczona...". Kiedy gospodarze śpiewali na dwie strony, intonując "Jaga, Jaga, Jaga", odpowiadaliśmy im "k... stara".



Niestety po 30. minutach było już 2-0 i na murawę po raz kolejny poleciało mnóstwo maskotek w ramach akcji charytatywnej "Dorzuć misie". Spora ich część wylądowała na murawie, co opóźniło wznowienie gry. Najwięcej maskotek rzucono w kierunku boiska dopiero w przerwie. Piłkarzy schodzących do szatni żegnaliśmy okrzykiem "Legia walcząca do końca". W drugiej połowie z kolei najlepiej wychodziła nam pieśń najlepiej oddająca sytuację na boisku - "Nie poddawaj się...". I choć w pewnym momencie można było zwątpić w korzystny wynik końcowy (Marciniak podyktował rzut karny dla gospodarzy, a następnie po analizie VAR odwołał swoją błędną decyzję), nie traciliśmy wiary i nadziei i z całych sił wykonywaliśmy "Do boju Legio marsz, zwycięstwo czeka nas...".

Jagiellonia w drugiej połowie spotkania zaprezentowała na trybunach jeszcze jedną oprawę. Tym razem rozwinęli (nie bez problemów) sektorówkę w kształcie koszulki z napisem "UJB", a następnie zaprezentowali konkretny pokaz pirotechniczny - odpalając (na kilka razy) race i stroboskopy w asyście flag na kijach.



W końcówce spotkania, pomimo niekorzystnego wyniku, nasz doping stał na bardzo dobrym poziomie, a zakończyliśmy tak jak zaczęliśmy - od "Gdybym jeszcze raz". Miejscowi po końcowym gwizdku świętowali ten sukces dobrych kilkanaście minut. My z kolei do piłkarzy, którzy podeszli pod nasz sektor krzyknęliśmy "Hej Legio jesteśmy z Wami". Później jeszcze w kierunku napinających się białostockich osobników skandowaliśmy - "Hej k... chamie, na szóstą masz być w Warszawie!".

Na wyjście z sektora czekaliśmy ponad godzinę. Później już w jednej grupie pojechaliśmy autobusami w stronę Zielonego Wzgórza, a następnie zapakowaliśmy się do specjala. Ten odjechał 25 minut przed czasem, a po drodze nadrobił jeszcze trochę, dzięki czemu do stolicy przyjechaliśmy ok. 50 minut przed planem - tj. o godzinie 2 nad ranem. Śpiewy w specjalu nie milkły ani na chwilę - właściwie trudno było wywnioskować, byśmy wracali z pierwszego w tym sezonie przegranego spotkania naszej drużyny. Czasu na sen pozostało niewiele, ale mało kto może pozwolić sobie na szastanie urlopem, wobec kolejnych wyjazdów, jakie czekają nas w środku tygodnia do końca roku. Przed nami wyjazd do Alkmaar, gdzie zagramy już w najbliższy czwartek, a ponadto wiadomo, że w środku tygodnia będziemy grali jeszcze w Pucharze Polski w Tychach (plus 1/8 finału PP na początku grudnia), czy na koniec grudnia zaległe spotkanie z Cracovią. Trzy dni po meczu w Alkmaar, widzimy się przy Ł3 na meczu z Rakowem.

Frekwencja: 17 892
Kibiców gości: 890
Flagi gości: 5

Autor: Bodziach

Fotoreportaż z meczu - 80 zdjęć Mishki


REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.