Bartosz Slisz i Engjëll Hoti - fot. Woytek / Legionisci.com
REKLAMA

Analiza

Punkty po meczu z ŁKS-em Łódź

Kamil Dumała, źródło: Legionisci.com

Wstyd; wywalone; dramatyczna skuteczność; Kramer? Daj Pan spokój; liczby 102 i 13; impuls - to najważniejsze punkty po niedzielnym meczu Legii Warszawa z ŁKS-em Łódź.

1. Wstyd
Grę podopiecznych trenera Kosty Runjaicia i wynik osiągnięty z outsiderem Ekstraklasy można określić jednym słowem - wstyd. Jeśli rywale z czołówki gubią punkty, a ty grasz z ostatnią drużyną w lidze, którą wszyscy ogrywają, to końcowy wynik nie może być inny niż wygrana. Legioniści jednak znów pokazali się z jak najgorszej strony i zamiast pewnie wygrać, wywieźli jeden punkt z "jakże ciężkiego" terenu. Punkt, który nic nie zmienia w ligowej tabeli, a czołówka może nadal spać spokojnie. Aktualnie „Wojskowi” nie potrafią grać pod presją. Zawodzą, kiedy zespoły przed nimi tracą punkty i pojawia się możliwość doskoczenia, a tym samym zapewnienia sobie spokojniejszej zimy i przygotowań do wiosennej walki o mistrzostwo Polski.



2. Wywalone
Nie da się inaczej opisać gry Legii w ostatnich kilku spotkaniach na krajowym podwórku. Mały wyjątek stanowił mecz z Zagłębiem Lubin i rewanżowy z Aston Villą (przypadek, że w LKE gramy o wiele lepiej?). To, co działo się w pierwszej połowie meczu z ŁKS-em, woła o pomstę do nieba. Podopieczni trenera Runjaicia wypracowali sobie dwie dobre sytuacje podbramkowe, ale nie popisali się Kramer oraz Muçi. Zespół z Łodzi miał jedną okazję i oczywiście potrafił zamienić ją na bramkę. Nie będę mówił, kto się nie popisał przy golu, bo jak widać te analizy nic nie dają, zawsze rywale znajdą sposób by wpakować nam byle jakiego farfocla. Tracimy gola i dopiero po przerwie zaczynamy powoli grać swoje, wyrównujemy, mamy kolejne sytuacje i znów znikamy do końca meczu. Nie wiem, czy to kwestia jesiennej intensywności meczowej, czy totalnej olewki. Nie przystoi drużynie z takimi graczami, takim potencjałem, która tak chętnie i często mówi o najwyższych celach, grać z pewniakiem do spadku dobrze tylko przez 20 minut. Rozumiem, że faza grupowa Ligi Konferencji Europy jest bardziej ekscytująca od rozgrywek na krajowym podwórku, ale Legia nie powinna być klubem, w którym dopuszcza się wybieranie meczów przez piłkarzy. Legia Warszawa to klub, w którym należy dawać z siebie wszystko w każdym meczu, od pierwszej do ostatniej minuty, a nie w momencie, kiedy zaczyna się palić przy czterech literach.

3. Dramatyczna skuteczność
Wiadomo, że przez grę co trzy dni nie ma czasu na treningi, ale trener Kosta Runjaić chyba powinien poświęcić dodatkowy czas na wykańczanie akcji ofensywnych. To, jak ofensywni gracze zachowują się pod bramką przeciwnika, niekiedy wywołuje śmiech. W pierwszej połowie dobrą okazję miał Blaž Kramer, który otrzymał idealne podanie od Josué, ale zbyt długo zwlekał z podjęciem decyzji i nogą interweniował Aleksander Bobek. Kilkanaście minut później na lewej stronie znalazł się Ernest Muçi, ale zamiast "nawinąć" robiących wślizg dwóch graczy z Łodzi, uderzył w jednego z nich. W drugiej części wcale nie było lepiej – Kramer nie trafił do pustej bramki. W dobrych sytuacjach spudłowali jeszcze między innymi Gil Dias czy Muci. Poprzeczki i słupki obijali natomiast Yuri Ribeiro, Ernest Muçi oraz Josué. Pech? brak szczęścia? Sytuacja, kiedy po dobrych akcjach legioniści nie potrafią wpakować piłki do siatki powtarza się już od wielu spotkań. Najbardziej martwi, że przeciwnicy z niczego zdobywają bramki, a my musimy natrudzić się, by skonstruować jakąkolwiek sytuację, a jak już ją mamy, to najczęściej nie trafiamy.

4. Kramer? Daj Pan spokój
Bardzo długo broniłem Blaža Kramera. Uważałem, że przy wszystkich jego wadach jest naprawdę napastnikiem skrojonym pod obecną Legię. Silny na nogach, który może wziąć na siebie dwóch lub trzech rywali i tworzyć przestrzenie dla lubiących wchodzić w pole karne pomocników. Słoweński napastnik miał nawet dobry okres, kiedy to w trzech kolejnych spotkaniach zdobył cztery bramki i zdawałoby się, że w końcu da Legii coś więcej. Niestety, z każdym kolejnym meczem było coraz gorzej i do tego doszła ta sytuacja z zawieszeniem, gdy obraził się, że musi zagrać w rezerwach. Patrząc na formę Pekharta, nie może dziwić, że gra Kramer. Jednocześnie po meczu z ŁKS-em trener będzie miał dużą zagwozdkę, bo obaj piłkarze zdecydowanie są pod formą, a bez skutecznej „9” będzie w dalszej części sezonu bardzo ciężko. Przeciwko zawodnikom trenera Piotra Stokowca słoweński zawodnik miał tylko dwie sytuacje, o których już wspominałem. Oficjalne statystyki ze strony Ekstraklasy: 11 kontaktów z piłką, z czego 7 dokładnych zagrań. Trener Kosta Runjaić ma duży problem z napastnikami w obecnej talii, bo zmiennika Kramera, Marca Guala i jego występ lepiej przemilczmy...

5. Liczby 102 i 13
Niedzielny mecz sponsorują dwie liczby - 102 i 13. Pierwsza odnosi się do liczby rzutów rożnych Legii w 17 meczach ligowych. Pewnie nie zgadniecie, ile razy udało się zdobyć bramkę? Oczywiście, ani razu. Zatrważająca statystyka, biorąc pod uwagę, jak w poprzednim sezonie wyglądały stałe fragmenty gry, ale wtedy w klubie był jeszcze Aleksandar Rogić. Teraz go nie ma i nie ma dobrych stałych fragmentów. W ostatnich meczach pojawiły się pewne zmiany w tym aspekcie (bramka w Lubinie), ale nadal to za mało. Może w końcu warto zainwestować w fachowca w tej dziedzinie, a nie liczyć na cud, że w końcu coś się uda.
Liczba 13 - trener Runjaić stwierdził, że w ostatnim maratonie ligowym Legia musi zdobyć przynajmniej 12-13 punktów, by móc się liczyć w walce o mistrzostwo Polski. Od tamtej pory udało się zgarnąć 5 punktów (remis z Wartą i ŁKS-em Łódź oraz wygrana z Zagłębiem). Do końca zostały tylko dwa mecze z Cracovią. Jeśli uda się dwa wygrać, to wtedy legioniści zgromadzą 11 oczek, czyli jedno mniej niż zakładał plan minimum. Jak w tej sytuacji marzyć o mistrzostwie?

6. Impuls
Piłkarze Legii ewidentnie potrzebują jakiegoś impulsu. Czy to ze strony klubu, czy wewnątrz szatni. Po meczu trener Runjaić stwierdził, że pokazał inną twarz. Uważam, że należało to zrobić o wiele wcześniej, bo głaskanie niestety nie zawsze się sprawdzi i czasem trzeba lekkiego zamordyzmu, by dotarło. Niektórzy gracze Legii poczuli się zbyt pewnie po ograniu Austrii Wiedeń, Midtjylland czy Aston Villi. Niestety, rzeczywistość zawsze jest taka, że nikt przed legionistami się nie położy. Trzeba zasuwać od pierwszej do ostatniej minuty. Pojawiają się głosy niektórych kibiców o tym że przyszła pora na zmianę na stanowisku trenera. Nie wiem czy zmiana szkoleniowca coś zmieni. Wątpię w to, że jak przyjdzie ktoś nowy, to nagle piłkarze będą trafiać z dwóch metrów w bramkę czy lepiej podawać i grać z lepszym zaangażowaniem. Obecny trener ma na sumieniu kilka błędów, ale nie wiem czy ktoś nowy za dotknięciem czarodziejskiej różdżki nagle wszystko zmieni.

Kamil Dumała

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.