REKLAMA

Nasze oceny

Plusy i minusy po meczu z Cracovią

Maciej Frydrych, źródło: Legionisci.com

Legioniści w marnych humorach zakończyli rok 2023. Warszawiacy przegrali z Cracovią 0-2. Jak wypadli podopieczni Kosty Runjaicia?

Radovan Pankov - Tego dnia był najlepszym legionistą na murawie. Pomimo że jest stoperem, a Legia straciła dwa gole, to bez dwóch zdań Serbowi najbardziej chciało się po prostu grać w piłkę. Szkoda, że był jednym z niewielu piłkarzy, który pomimo daty tego spotkania, chciał je wygrać. Nie popełnił żadnego błędu w defensywie. Grał pewnie i energicznie. W obronie jego postawa była twarda, a piłkarze Cracovii nie mijali go z łatwością. Do dobrej gry pod własną bramką dołożył starania ofensywne. W 37. minucie oddał strzał głową, ale minimalnie chybił, a w 80. minucie nieźle dośrodkował, lecz Ribeiro nie trafił w światło bramki.



Josue - To nie był dla niego łatwy mecz, ale tak wyglądają spotkania z zespołami na poziomie Cracovii. Kapitan Legii był okopywany z każdej ze stron. Gdy miał piłkę przy nodze, musiał uważać na ciosy zadawane przez krakowian. W 37. minucie świetnym podaniem odnalazł Radovana Pankova, który minimalnie przestrzelił. W 51. minucie Portugalczyk jeszcze lepszym zagraniem obsłużył Marca Guala, który nie zdołał przelobować Sebastiana Madejskiego. Josue z pewnością miał swoje momenty, ale tych nie było wiele. Trzeba jednak zaznaczyć, że wyróżniał się na tle swoich kolegów. Przerażający jest fakt, że podczas rundy jesiennej kapitan warszawiaków nie zanotował ani jednej asysty w Ekstraklasie, to jednak gorzej świadczy o jego kolegach niż o nim samym.

Patryk Kun - Pomimo że zagrał na nowej dla siebie pozycji, bo prawym wahadle, to wypadł nieźle. Grał bez szału, ale nie można powiedzieć, że zawiódł. W pierwszej połowie dawał z siebie wszystko. Dużo biegał, atakował, a nawet kilkakrotnie popisywał się całkiem dobrymi dograniami. W 38. minucie dobrze z głębi boiska odnalazł Guala, który trafił futbolówką w rękę rywala, lecz sędzia nie wskazał na "wapno". Nie dostaliśmy od Kuna konkretów, ale jego współpraca z Pankovem wyglądała przyzwoicie. Opuścił murawę w 72. minucie.

Jurgen Celhaka - Bliżej własnego pola karnego grał bezpiecznie, a nawet kilkakrotnie popisywał się niezłymi odbiorami. Albańczyk przypomina nieco Bartosza Slisza za kadencji trenera Michniewicza. Celhaka ma swoje zadania, które musi wykonać. Nie jest widoczny na placu gry, bo pracuje raczej w cieniu. Również w Krakowie starał się przeszkadzać rywalom oraz odbierać im futbolówkę. Zszedł z boiska w 59. minucie.

Yuri Ribeiro - Momentami grał inteligentnie, ale o jego postawie wiele napisać nie można. Zbyt mało było go w ofensywie, a to również jest zadanie piłkarza, który gra na pozycji wahadłowego. W defensywie trzymał dobry poziom. Portugalczyk nie popełniał błędów. Wiemy, że stać go na dużo więcej, bo w Krakowie zagrał nieco nijako, ale na minusa nie zasłużył.

Elitim - Wciąż nie wyszedł z dołka, w którym siedzi od blisko trzech miesięcy. Kolumbijczyk nie radził sobie w środku pola, popełniał proste błędy. Dodatkowo często wybierał najłatwiejsze rozwiązania, bał się zaryzykować, nawet gdy było to potrzebne. W 74. minucie stanął przed najlepszą szansą w tym starciu. Niestety, pomocnik nie pokonał Madejskiego. Jest zawodnikiem, który ma papiery na granie, co pokazał w przeszłości, ale widać, że nie służy mu wychodzenie na boisko co trzy dni, a w takim klubie, jak Legia to potrzebna umiejętność.

Kacper Tobiasz - Co mecz podkreślamy, jak mało celnych strzałów oddają rywale Legii, tym bardziej w porównaniu do tego, jak często Tobiasz wyjmuje piłkę z siatki. W Krakowie nie było inaczej. Gospodarze trzykrotnie poważnie zagrozili legionistom (oddali dwa dokładne uderzenia), a mecz zakończyli z dwoma trafieniami. Przy pierwszej próbie Benjamina Kallmana golkiper nie miał najmniejszych szans, ale w 57. minucie, gdyby był w gazie, to może by sobie poradził, choć i tu błędu nie popełnił.

Steve Kapuadi - Mecz rozpoczął od niepotrzebnego faulu na własnej połowie oraz straty w środku pola, która zakończyła się niecelnym strzałem z dystansu Janiego Atanasova. Od początku było widać, że coś u niego nie gra. Wybiegł na murawę jakby zdekoncentrowany, bez chęci do gry. Na starcie drugiej części spotkania jego przegrany pojedynek spowodował, że Cracovia miała niezłą okazję. Popełniał za dużo błędów indywidualnych. Dodatkowo złamał linię spalonego przy drugim trafieniu krakowian. Sam byłem sporym zwolennikiem tego transferu. Uważam również, że Kapuadi broni się w wielu spotkaniach, czasami nawet z tymi najmocniejszymi rywalami, ale nie potrafi utrzymać równego, dobrego poziomu. Zszedł z murawy w 59. minucie.

Marc Gual - Przychodził jako gwiazda, król strzelców, a aktualnie momentami nie da się patrzeć na jego grę. W pierwszej połowie miał dwie okazje, nie były one stuprocentowe, ale jednak starał się umieścić piłkę w siatce. Sytuacja, która właściwie ułożyła resztę spotkania w wykonaniu Hiszpana, miała miejsce w 38. minucie. Gual trafił rywala w rękę. Piłkarz Legii był przekonany, że sędzia wskaże na jedenasty metr od bramki, jednak arbiter tego nie zrobił. Snajperowi zaczęły puszczać nerwy, machał rękami, dyskutował z sędzią, a po chwili dostał żółtą kartkę za głupie przewinienie. Szkoda, bo przecież tak doświadczony piłkarz ma świadomość, że jeżeli arbiter uważa, że ręki nie było, to czego zawodnik by nie zrobił, jedenastki nie będzie. Mógł tę złość przekuć w trafienie, wystarczyło dobrze uderzyć piłkę w 51. minucie, ale to nie wyszło mu tak dobrze, jak ciągłe irytowanie się na kolejne decyzje Karola Arysa, który prowadził to spotkanie. W 67. minucie opuścił murawę.

Ernest Muci - Na murawie spędził ponad godzinę, ale równie dobrze mógłby zagrać kilka minut, a większej różnicy byśmy nie zauważyli. Muciego w tym spotkaniu na placu gry nie było. Mało biegał i nie chciał brać futbolówki na siebie. Był bardziej widzem niż czynnym uczestnikiem tego spotkania.

Rafał Augustyniak - Wydaje się, że cykl gry Augustyniaka w Legii wygląda następująco: kilka dobrych, nawet świetnych meczów, a nagle przydarza mu się jakiś fatalny. Tym właśnie beznadziejnym spotkaniem w jego wykonaniu było starcie z krakowianami. Od początku zupełnie nie radził sobie z Kallmanem. Znamienne było pierwsze trafienie Cracovii. Stoper starał się na różne sposoby zabrać piłkę Finowi, nawet chciał go faulować, ale i to nie pomogło. Snajper się urwał, oddał strzał życia i było 1-0. Tuż po zmianie stron po fatalnym błędzie Augustyniaka kolejną sytuację miał Kallman, lecz tym razem trafił w słupek. Ciekawe, że obrońca pogubił się przy wyprowadzaniu piłki spod własnego pola karnego. Praktycznie identyczny błąd popełnił podczas ostatniego meczu w Warszawie, wtedy pisaliśmy, że odcięło mu prąd, bo trudno było wytłumaczyć jego zachowanie. Augustyniak był również zamieszany w drugie trafienie "Pasów". Doświadczony zawodnik zrobił kilka kroków do przodu, zapomniał o Kallmanie, który miał dużo miejsca, czasu i z łatwością pokonał Tobiasza. Tak jak pisaliśmy wcześniej, Cracovia miała trzy groźne sytuacje, ale gdyby Augustyniak był bardziej skoncentrowany, może zapobiegłby wszystkim.

Zmiennicy

Bartosz Kapustka - Wszedł na boisko w 59. minucie. Szarpał, starał się i walczył, ale za wiele z tego nie wynikało. Poza świeżością nie wniósł za wiele na murawę.

Igor Strzałek - Na placu gry zameldował się w 67. minucie. Niestety, po jego błędzie i przegranej walce fizycznej z kontratakiem w 83. minucie ruszyła Cracovia. Strzałek naprawił swój błąd, choć ostatecznie miejscowi mieli rzut rożny. Niczym szczególnym się nie wyróżniał.

Gil Dias - Wszedł na murawę w 59. minucie. Miał ponad pół godziny, aby kibice mogli go w jakiś sposób zapamiętać. Niestety, Portugalczykowi się nie udało.

Maciej Rosołek - Na murawie zameldował się 67. minucie. Fani zapamiętają go z sytuacji z 74. minuty, gdy powinien trafić piłką do bramki, ale Cracovię uratował słupek.

Makana Baku grał za krótko, aby ocenić.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.