Gil Dias - fot. Maciek Gronau
REKLAMA

Analiza

Punkty po meczu rewanżowym z Molde FK

Kamil Dumała, źródło: Legionisci.com

Nie będzie meczu, będzie chór; Legio, tu jest jakby luksusowo; Dzień świra; Coco jambo i nie do przodu!; Logika - jedno z najważniejszych narzędzi w walce z rzeczywistością - to najważniejsze punkty po czwartkowym spotkaniu Legii Warszawa z Molde FK.



1. Nie będzie meczu, będzie chór
Pierwszy raz bardzo ciężko zebrać myśli po meczu i sensownie ułożyć w punkty, które nie będą brzmiały jak poprzednie. W grze Legii nie zmieniło się nic, a nie lubię kopiować i wklejać tego samego w każdych punktach, to nie miałoby sensu. Dlatego zacznijmy od plusów, a raczej jednego dużego pozytywu. Otóż należy podziękować Legii za przygodę w Lidze Konferencji Europy w tym sezonie. Oprócz dwumeczu z Molde, to naprawdę była przepiękna przygoda, która dostarczyła wielu piłkarskich emocji. Spotkania z Austrią Wiedeń, FC Midtjylland oraz z Aston Villą i AZ Alkmaar pozostaną w pamięci kibiców. Wojskowi pokazali w nich naprawdę dobry futbol. To były mecze, które przejdą do historii klubu. Czwartkowe starcie Molde FK też ma na to duże szanse, ale z zupełnie innych powodów. Legio, podziękowania za emocje w eliminacjach i fazie grupowej. Szkoda, że przygoda nie potrwa dłużej, a zamiast meczu zostanie nam jedynie chór w Ekstraklasie.



2. Legio, tu jest jakby luksusowo
Obserwując postawę drużyny przez ostatnie miesiące, nie można było być wielkim optymistą przed rewanżowym meczem z norweską drużyną. Biorąc jednak pod uwagę to, że zarówno trener, jak i piłkarze chcieli zmazać plamę po meczu z Puszczą, im bliżej spotkania, tym bardziej dało się wyczuć większą ekscytację i nadzieję na pozytywny wynik końcowy. Niestety, zanim kibice rozsiedli się dobrze na trybunach bądź przed telewizorami, Legia już musiała odrabiać dwubramkową stratę. Patrząc obiektywnie na oba mecze z Molde, podopieczni trenera Kosty Runjaicia nie zasłużyli na awans. Byli słabsi, mniej agresywni, za mało skoncentrowani, a przede wszystkim mocno apatyczni. Zespół z Norwegii ligę wznowi na przełomie marca i kwietnia, a Legia za sobą ma już dwa ligowe spotkania. Różnica w jakości była jednak znacząca na korzyść gości. To oni lepiej operowali piłką, co rusz stwarzali sobie sytuacje podbramkowe i jakby jeszcze dorzucili dwa lub trzy gole, nikt by nie mógł mieć pretensji. Widać było, że będą świetnie przygotowani do rozgrywek ligowych, natomiast Legia nie i jeszcze chyba długo nie. Z obecną kadrą, zarządzaniem nią i przede wszystkim stylem gry, dalsze etapy nawet w Lidze Konferencji Europy są dla zespołu z Warszawy czymś ekskluzywnym i musi się wiele zmienić, by to, co na ten moment jest sufitem, było w przyszłym sezonie bądź kolejnych podłogą.

3. Dzień świra
Co ma film wspomniany w śródtytule z grą Legii w defensywie? Otóż bardzo dużo. Tytułowy bohater Adaś Miauczyński „żyje w kręgu swoich natręctw, nie potrafiąc wyrwać się z nudy i rutyny dnia codziennego.” Podobnie jak obrona Legii, która nie może wyzbyć się swoich natręctw i rutyny podczas meczów. Spójrzmy na pierwszą bramkę straconą przez Wojskowych.
Legioniści mają olbrzymi problem z utrzymaniem ryzów w defensywie. Gdy spojrzymy na poniższy screen, dzięki uprzejmości redakcyjnego kolegi Qbasa, zauważymy, że każdy z piłkarzy broniących jest ustawiony inaczej. Nikt nie trzyma linii spalonego, tylko totalny miszmasz.

fot. TVP Sportfot. TVP Sport

Wystarczy zagrać mocniejszą piłkę na dobieg do szybkiego napastnika i recepta na pokonanie Kacpra Tobiasza gotowa. A skoro jesteśmy już przy bramkarzu Legii, to trzeba jasno podkreślić, że zawalił połowę bramek z Molde FK. Krytyka jest jak najbardziej słuszna, bo nie popisał się przy pierwszym golu i znów wybił piłkę prosto pod nogi przeciwnika. Niestety, jest też czarniejsza strona tej sytuacji, czyli wylewanie kubła pomyj do jego dziewczyny czy rodziny - nigdy tego nie zrozumiem i nigdy nie będę popierać. Wstyd.

fot. TVP Sportfot. TVP Sport

W ostatnich punktach pisałem o tym, że Wojskowi mają kłopot z kryciem w polu karnym. Potwierdziło się to przy drugim golu. Kapuadi próbował kryć jednego z napastników Molde, Ribeiro drugiego, a Pankov pilnował powietrza, by się nie zepsuło. Natomiast Josue, Augustyniak i Elitim w tym samym czasie prezentowali nową sekcję Legii Warszawa biegania truchtem. Nie będę się znęcał i opisywał trzeciego gola, bo to jak go straciliśmy, to jest kryminał piłkarski i takie błędy obserwowałem w juniorach z 10 lat temu.

4. Coco jambo i nie do przodu!
Jeszcze na początku przygody w europejskich pucharach w obecnym sezonie braki w defensywie Legia potrafiła przykrywać świetną grą w ofensywie. Od kilku miesięcy jednak zalicza regres i do słabej obrony dorzuciła słaby atak. Jestem zdumiony, jak z zespołu, który stwarzał sobie kilka sytuacji bramkowych w meczu i strzelał po kilka goli, legioniści stali się w ofensywie tacy bezjajeczni. Ktoś powie, że trener nie ma wielkiego wyboru, bo na „9” postawi albo na Pekharta albo Kramera, a za nimi zagra Josue i bądź Gual, Kapustka albo Rosołek. Trzeba jednak pamiętać, że kilka miesięcy temu mieliśmy tylko dodatkowo Muciego, więc chyba nie tu należy upatrywać największego problemu zespołu z Warszawy. Największą bolączką jest forma piłkarzy i styl tworzenia sytuacji podbramkowych. Nie ma dużej w tym koncepcji, to najczęściej podanie od Elitima albo Josue do Pawła Wszołka bądź Patryka Kuna, a teraz i do Ryōyi Morishity i oczekiwanie, że któreś dośrodkowanie coś przyniesie, uda się albo się nie uda. Żadna to koncepcja. Należy wręcz napisać, że to prostoliniowość i taki pomysł wymyśliłby każdy w szkole podczas meczu „II C” przeciwko „II B”. Jesteśmy statyczni w ofensywie, zawodnicy nie wychodzą na pozycje, najczęściej trzymają się pewnych fragmentów boiska, bo nie mają siły, nie są w formie, albo nie spodziewają się, że pomocnicy będą potrafili dorzucić im dobrą piłkę w inną strefę. Było „Coco jambo i do przodu”, a teraz należy dodać do tego stwierdzenia słowo „nie”. Do tego jeszcze trzeba wziąć pod uwagę indywidualną kwestię Marca Guala i jego sposobu na grę, czyli wejście w drybling pomiędzy trzech rywali i strzał z każdej pozycji.

5. Logika - jedno z najważniejszych narzędzi w walce z rzeczywistością
Obiecałem, więc wywiązuję się z wypowiedzianych słów - niech to będzie dobry wstęp do tego akapitu, który będzie dotyczył naszego obecnego trenera, Kosty Runjaicia. W ciągu tygodnia można było przeczytać jego słowa, że Legia będzie walczyć od pierwszych minut, wsiądzie na rywala i będziemy czekać tylko na strzelone bramki. Trener chciał spełnić marzenia kibiców o dalszej grze w Europie, ale jego słowa zostały bardzo szybko zweryfikowane przez rzeczywistość. Jednak za głowę złapałem się po konferencji prasowej, kiedy to stwierdził, że po sytuacji z pierwszej minuty: „będąc trenerem, mało pomysłów przychodzi do głowy, co możesz teraz zrobić.” Proszę wybaczyć, nigdy szkoleniowcem nie byłem i nigdy nie będę, w piłce trochę zębów zjadłem i nie kupuję takiego tekstu. Uważam, że w profesjonalnym klubie Kosta Runjaić właśnie od tego jest, by wiedzieć, by mieć jakiś plan awaryjny, a nie przyznawać się, że wywiesił białą flagę. Naprawdę rozumiem, że w piłce słowa to tylko słowa i często są to frazesy, mówione, by w odpowiednim momencie tonować lub podsycać nastroje.

Skupmy się na decyzjach personalnych, czyli wyborach trenera Kosty Runjaicia. Rozumiem, że widzi na treningach cały zespół i wie lepiej, jak go ustawić, ale obecne wystawianie Kacpra Tobiasza to robienie temu młodemu chłopakowi krzywdy. „Tobi” chyba zbyt szybko uwierzył, że jest już następcą Artura Boruca, Łukasza Fabiańskiego i innych znakomitych bramkarzy z Łazienkowskiej. Przede wszystkim on potrzebuje spokoju i chłodniejszej głowy, albo chociaż próby jej schłodzenia. Gwoździem przybijającym tabliczkę z napisem „Trener się chyba pogubił” niech będzie fakt wprowadzenia na boisko Gila Diasa. To był czwarty mecz Legii w nowym roku. W spotkaniach ligowych Portugalczyk grzał krzesełka na trybunach, a w pierwszym spotkaniu z Molde grzał się na ławce rezerwowych. Tutaj, gdy spokojnie na boisko mógł wejść Filip Rejczyk, którego według trenera i dyrektora należy budować, bądź Zyba, by zobaczyć go w innych okolicznościach, na boisku magicznie pojawił się Dias. Gdy Morishita zszedł, to musiał wejść wahadłowy, ale zmian można zrobić aż pięć i należy zastanowić się, kiedy taki Zyba czy Rejczyk mają dostać szansę? W lidze, gdzie trzeba teraz gonić? Kibice Legii mogą poczuć się zdezorientowani, co jest rzeczywistością w tej drużynie. Brak tu logiki w tym wszystkim. Dias umiejętności nie ma obecnie nawet na III-ligowe rezerwy Legii, a podsumowaniem jego kariery przy Łazienkowskiej niech będzie akcja poniżej.

fot. TVP Sportfot. TVP Sport

Kamil Dumała

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.