NewsyNewsy
Newsy
RSS  |  WAP  |  Kosz  |  Siatka  |  Hokej
Środa, 3 stycznia 2001 r. godz. 16:06

Chcia?bym wrĂłci?

Wywiad z: Wojciech Kowalczyk, źródło: Nasza Legia

Rozmowa z WOJCIECHEM KOWALCZYKIEM



Nasza Legia: - Rozmawiamy w restauracji nazywanej "Gara?em". Jest to miejsce doskonale ci znane. Gdy jeszcze gra?eś w Legii, cz?sto tu bywa?eś z Darkiem Czykierem czy Krzysztofem Ratajczykiem. Gdy pi?? minut temu wchodzi?eś do tego lokalu, towarzyszy?y temu jakieś emocje?

Wojciech Kowalczyk: - To prawda, ?e nie czuj? si? tu obco. Przychodziliśmy tutaj po treningach czy po meczach, oczywiście o ile u?o?y?y si? po naszej myśli. Od razu zaznacz?, ?e nie sp?dzaliśmy tu czasu do rana, bo ten lokal jest doś? wcześnie zamykany...

- Od jakiegoś czasu zrobienie wywiadu z tobą by?o bardzo trudne. Gdy dzwoniliśmy do domu, nie da?o si? ciebie zasta?. Po prostu nigdy ci? nie by?o.

- W domu ludzie umierają. Rzeczywiście trudno by?o mnie namierzy?. Poza tym uwa?a?em, ?e nie ma podstaw do tego, aby rozmawia? z dziennikarzami. Po prostu przez pó?tora roku nie gra?em w pi?k? i nie chcia?em s?ucha? ciągle tych samych pyta? - co z Betisem i tak dalej. Nie by?o sensu wiecznie rozmawia? na oklepane tematy, skoro w moim ?yciu nic si? nie zmienia?o. Sądz?, ?e czytelników te? ju? nudzi?y wywiady ze mną "o niczym".

- Niedaleko stąd jest stadion Legii, na którym sp?dzi?eś najpi?kniejsze lata swojej - niestety krótkiej - kariery.

- Na pewno by? to najlepszy okres w mojej karierze. Trafi?em na ?azienkowską w wieku 18 lat, co by?o ziszczeniem dziecinnych marze?, bo ju? jako kibic przychodzi?em wcześniej na stadion Legii. Przez pi?? lat sp?dzonych w tym klubie by?em świadkiem i wspó?twórcą wspania?ych osiągni??. Na "dzie? dobry" mia?em mecze z Sampdorią Genua i Manchesterem United. Te spotkania sprawi?y, ?e sta?em si? znany nie tylko w Polsce. Potem szybko przyszed? fina? Igrzysk Olimpijskich, nast?pnie wspania?e sukcesy w lidze, zdobycie "potrójnej korony". Byliśmy pierwszym i jak na razie ostatnim zespo?em w historii polskiego pi?karstwa, któremu w jednym sezonie uda?o si? zdoby? wszystko, co mo?liwe. Mieliśmy naprawd? niez?ą paczk?.

- Legia to klub, na którym wielu zdolnych pi?karzy po?ama?o sobie z?by. Te? mia?eś trudne początki?

- Pod wzgl?dem pi?karskim od początku sz?o dobrze, chocia? w pierwszym meczu, z GKS Katowice, zmarnowa?em niesamowitą sytuacj? - nie trafi?em do pustej bramki i przegraliśmy 0:2. Jednak ju? wkrótce zdoby?em gola w Pucharze Polski, a potem przysz?a przerwa zimowa, nast?pnie mecze z Sampdorią, którymi potwierdzi?em, ?e nadaj? si? do tego zespo?u. Poza umiej?tnościami, liczy? si? tak?e charakter. Poniewa? jestem osobą otwartą na wszelkie znajomości, zaaklimatyzowa?em si? szybko.

- Starsi zawodnicy od razu Ci? zaakceptowali?

- To zale?y jak na to spojrze?. Jeszcze cztery lata po debiucie w Legii zaczyna?em gr? w "dziadka" od środka, jako gówniarz. Bo nie liczy? si? sta? w zespole, tylko wiek. A niestety kupowano tylko starszych zawodników. A ?e szybko mnie zaakceptowano jako cz?owieka? Pomog?y w tym bramki, które strzela?em. Poza tym starsi zobaczyli, ?e mają we mnie koleg?, z którym mo?na si? napi? piwa, pogada?, a nie jakiegoś lalusia. Dzi?ki temu w Legii prze?y?em niezapomniane pi?? lat. Nie mieliśmy ?adnych problemów z atmosferą. Czasami w sobot? mieliśmy mecz ligowy, a nast?pnego dnia wraz z ?onami czy dziewczynami wsiadaliśmy w samochody i jechaliśmy nad Świder na grilla. Ca?y dzie? sp?dzaliśmy razem. Wiedzieliśmy, ?e nasze pi?karskie ?ycie nie ko?czy si? na szatni i boisku. Stanowiliśmy zgraną paczk?.

- Data 20 marca 1991 roku coś Ci mówi?

- Oczywiście, ?e pami?tam dat? rewan?owego meczu z Sampdorią. Tym bardziej, ?e by? to ostatni udany wyst?p polskiej dru?yny w ?wier?finale europejskiego pucharu. Dla mnie dwie bramki by?y czymś niesamowitym. Jeszcze pó? roku wcześniej mog?em sprawdza? bramkarzy z Wyszkowa czy innych podwarszawskich miasteczek, a teraz przysz?o mi wystąpi? na boisku zespo?u, który trzy miesiące pó?niej zdoby? mistrzostwo W?och. Dwa gole wszystko odmieni?y. Dzi?ki nim zosta?em powo?any w ostatniej chwili do reprezentacji olimpijskiej.

- Dla kibiców twoje dwie bramki by?y szokiem. Dla Ciebie te?, czy mo?e ceni?eś si? na tyle, ?e wiedzia?, i? eksplozja talentu w ko?cu nastąpi?

- Mia?em bardzo du?o sytuacji w meczach ligowych, tak?e w pierwszym spotkaniu z Sampdorią mog?em zdoby? gola. Jednak nie mog?em si? prze?ama?. Wiedzia?em, ?e w ko?cu nadejdzie mecz, w którym strzel? bramk?, a wtedy mo?e pójdzie ju? z górki. Nie spodziewa?em si? jednak, ?e mo?e to nastąpi? w Genui. Gdyby ktoś powiedzia? mi, ?e zadecyduj? o awansie do nast?pnej rundy, nie uwierzy?bym. Przecie? ten awans jawi? si? jako coś niemo?liwego. W pó?finale Pucharu Zdobywców Pucharów znale?liśmy si? obok Manchesteru United, Barcelony i Juventusu Turyn.

- Wróci?eś z W?och do Polski jako inny cz?owiek?

- By?em straszliwie zm?czony, poturbowany i nie myśla?em o tym, ?e dokona?em czegoś wielkiego. By?em świadomy sukcesu, ale podchodzi?em do wszystkiego spokojnie. Musia?em tylko przywykną?, ?e raz na jakiś czas mog? znale?? swoje zdj?cie na pierwszych stronach gazet. Zacz?li na mnie zwraca? uwag? sąsiedzi. Wiadomo, ?e Bródno to specyficzna dzielnica. Gdy ktoś osiągnie sukces, rozchodzi si? to szerokim echem i w pewnym momencie mo?na mie? a? za du?o znajomych. Szed?em ulicą i witali si? ze mną ludzie, których nie zna?em. Trzeba by?o do tego przywykną?, ale sądz?, ?e mi si? to uda?o.

- Tego, ?e by?eś idolem kibiców, nie trzeba udowadnia?. Czy popularnoś? pomaga?a ci w ?yciu? Dra?ni?a ci?, czy te? zaspokaja?a twoją pró?noś??

- Na pewno mia?em ?atwiejsze ?ycie. Zaczą?em zarabia? niez?e pieniądze, co pomog?o ca?ej rodzinie. Mog?em sobie pozwoli? na rzeczy, których musia?em sobie wcześniej odmawia?. Popularnoś? jest przyjemna. Owszem - czasem m?cząca, ale jednak przyjemna.

- Wszystko zacz??o si? od Olimpii Warszawa, z której przeszed?eś do Poloneza. Twój pierwszy klub nie stwarza? ci ?adnych trudności, z czego mo?na odnieś? wniosek, i? nie poznali si? na twoim talencie.

- To nie by?o tak. Gra?em w Olimpii, gdy? mieszka?em na Woli. Jednak wraz z przeprowadzką ca?ej rodziny na Bródno, musia?em te? zmieni? klub, bo doje?d?anie na treningi przez pó? miasta nie bardzo mi si? uśmiecha?o. Zresztą gdyby Olimpia robi?a problemy jedenastoletniemu ch?opakowi to by?oby to co najmniej dziwne.

- Jako pierwsza zainteresowa?a si? tobą Polonia.

- W zasadzie od dziecka rywalizowa?em ze starszymi od siebie, aby szybciej podnosi? umiej?tności. A? w ko?cu gra?em w Polonezie. Jednak po pewnym czasie wszyscy zacz?li mi powtarza?, ?e nie mog? dalej tam gra?. Wró?ono mi, i? szybko trafi? do pierwszej lub drugiej ligi. Ca?a moja przysz?oś? rozstrzygn??a si? w ciągu dwóch dni. W poniedzia?ek zg?osi?a si? do mnie Polonia, szybko porozumia?a si? te? z Polonezem. Nast?pnego dnia skontaktowa? si? ze mną pan Janusz Ol?dzki, który zaprosi? mnie na środowy sparing pierwszej dru?yny Legii ze zbieraniną pi?karzy z ró?nych mniejszych klubów. Spodoba?em si? na tyle, ?e podpisano ze mną kontrakt.

- Dru?yna z tobą w sk?adzie zdoby?a mistrzostwo Polski w 1993 roku, ale ten tytu? zosta? odebrany. Kiedyś powiedzia?eś, ?e prowincja zemści?a si? za wszystkie swoje kompleksy.

- Nie wiem, czy by?a to zemsta na Legii, na panu Wójciku, czy te? ogólnie na Warszawie. W ka?dym razie skradziono nam to, na co pracowaliśmy przez ca?y rok. Dla mnie fakt, ?e dru?yna walczącą o mistrzostwo Polski - mając nó? na gardle - ogrywa zdegradowany zespó? 6:0 nie jest niczym dziwnym. A ?e na ?awce rezerwowych w ruchu by?y telefony komórkowe? Wiadomo, ?e ka?dy nas?uchiwa? wieści z ?odzi. Nie ma w tym nic zastanawiającego. Jednak do dzia?aczy PZPN ?adne argumenty nie trafia?y. Postanowili zabra? mistrzostwo bez cienia dowodu.

- Dzisiaj jedno mistrzostwo mniej robi ci rĂł?nic??

- Robi! Za ileś tam lat przy moim nazwisku b?dzie mo?na wyczyta? "zdobywca jednego mistrzostwa Polski", podczas, gdy tak naprawd? zdoby?em dwa. Poza tym przy zwróceniu nam pierwszego miejsca mia?bym prawo do zaleg?ej premii, a tą móg?bym przeznaczy? na jakiś cel charytatywny. Bo pan Romanowski tak si? wycwani?, ?e zap?aci? nam tylko za trzecią lokat?.

- W nast?pnym sezonie to wszystko sobie odbiliście, ko?cząc sezon meczem z Górnikiem, którego do najbardziej udanych zaliczy? nie sposób.

- Spodziewa?em si? trudnego meczu. Niby graliśmy u siebie, mialiśmy świe?o w pami?ci zwyci?stwo 5:2 w Pucharze Polski, ale mia?em z?e przeczucia. Najgorzej by?o w przerwie, gdy przegrywaliśmy 0:1, mimo ?e Górnik gra? w dziesiątk?. Byliśmy za?amani, sfrustrowani. Na szcz?ście świ?ta g?owa Fedoruka za?atwi?a spraw?. A co do czerwonych kartek - by?o o jedną za ma?o! Jeszcze Hajto powinien wylecie? z boiska i wtedy dostalibyśmy walkower 3:0. Mo?e dobrze, ?e tak si? nie sta?o, bo unikn?liśmy jeszcze wi?kszego skandalu. Oczywiście Górnik potem narzeka? na s?dziego, ale grali naprawd? ostro. Inna sprawa, ?e - co trzeba doda? - s?dzia Redzi?ski na pewno nam nie przeszkadza?. By? mo?e dzia?acze PZPN poczuli si? winni za odebranie mistrzostwa i podstawili arbitra, który ko?czy? karier?? Nie wiem. A mo?e te czerwone kartki by?y karą niebios dla pi?karzy Górnika za mecz pucharowy w Zabrzu, w którym z?amali Mandziejewiczowi nog?, "Ratajowi" podziurawili ko?czyn? i jeszcze dostali rzut karny za darmo od s?dziego Ryszarda Wójcika.

- Pó?niej zdą?y?eś jeszcze zagra? w meczach o Lig? Mistrzów, kilku kolejkach nast?pnego sezonu i wyjecha?eś do Betisu. Dzisiaj uwa?asz ten transfer za b?ąd?

- Nie musia?em tak wcześnie wyje?d?a?, nie dą?y?em do tego. Tym bardziej, ?e chcia?em powtórzy? walk? o Lig? Mistrzów w nast?pnym sezonie. Jednak dano mi odczu?, ?e musz? skorzysta? z oferty, aby ratowa? finanse klubu. Ani ja, ani nikt inny z zespo?u nie otrzyma? premii za zdobycie potrójnej korony. Gdy przeszed?em do Betisu, mo?na by?o uregulowa? zaleg?ości. Gdybym si? stawia?, móg?bym na tym ?le wyjś?. Wola?em nie ryzykowa?, bo wiem, jak mściwi są niektórzy ludzie. Wyjecha?em i dzi?ki temu mój tata móg? odebra? pieniądze za sukcesy z poprzedniego sezonu.

- Mo?e wyjecha?eś zbyt pó?no? Mo?e trzeba by?o ?apa? byka za rogi i wyjecha? po Igrzyskach Olimpijskich?

- Wtedy pojawi?o si? has?o transferu do Barcelony. Ale ja i tak wyjecha?em bardzo wcześnie. Ma?o kto opuszcza Polsk? w wieku 22 lat. Ca?y ten transfer do Betisu by? zorganizowany na wariackich papierach. Nie wyje?d?a?em w lipcu, ale kilka miesi?cy pó?niej i trafi?em do nowej dru?yny, gdy ta mia?a ju? za sobą okres przygotowawczy i kilka kolejek ligowych.

- Nie dane ci by?o rozegra? po?egnalnego meczu. Zabronili tego Hiszpanie, którzy obawiali si?, ?e móg?byś odnieś? kontuzj?.

- To jestem w stanie zrozumie?. Jednak ?a?uj?, ?e w ?aden inny sposób nie po?egnano mnie na ?azienkowskiej. Gra?em w Legii pi?? lat i sądz?, ?e mia?em spory udzia? w sukcesach, w dodatku zarobiono na mnie spore pieniądze. Tymczasem nie dosta?em nawet śmiesznego kwiatka. Ogólnie kwiatów nie lubi?, ale z takiego bym si? ucieszy?. W czasie meczu ze Stalą Mielec, w którym nie mog?em gra?, siedzia?em w prywatnym ubraniu na ?awce rezerwowych. Co sta?o na przeszkodzie, aby godnie nie po?egna? na p?ycie boiska?

- Gdyby w Legii pracowa? jeszcze wtedy Janusz Wójcik, pewnie nie da?by Ci tak ?atwo odejś?. Nie bez powodu uchodzi pan za jego pupilka. Ty oraz Leszek Pisz ?egnaliście go na lotnisku, gdy wylatywa? w tajemnicy do Zjednoczonych Emiratów Arabskich.

- Jest to na pewno jedna z najwa?niejszych postaci w mojej karierze. Dzi?ki niemu trafi?em do reprezentacji olimpijskiej, która przecie? by?a ju? "posk?adana". Zawsze z trenerem Wójcikiem dobrze mi si? rozmawia?o. Wiadomo - Warszawiak z Warszawiakiem nie powinni mie? problemów w dogadaniu si?. Ka?dy wie dobrze, ?e on lubi podczas treningów s?a? takie wiąchy, ?e uszy puchną. Jednak ja cz?sto nie zostawa?em d?u?ny i s?a?em wiąchy jemu. Zawsze jednak odbywa?o si? to na zasadach humoru, zabawy. Trener Wójcik wola? niepokornych, ni? takich, którzy podczas treningu spalają si? psychicznie, gdy tylko podniesie si? g?os. Ze mną by?o wr?cz przeciwnie. Na tyle przyzwyczai?em si? do krzyków, ?e gdy na dziesi?? strza?ów trafia?em dziewi?? razy, wiedzia?em, i? dostan? "opierdziel". Dla zasady.

- Podobnie jak trener Wójcik zawsze lubi?eś kontrowersyjne wypowiedzi i szokujące zachowania - zwalnianie ca?ego PZPN, bojkot reprezentacji, krytyka Antoniego Piechniczka itd.

- Bojkot reprezentacji by? naturalnym nast?pstwem zabrania nam mistrzostwa Polski. Straciliśmy to, na co pracowaliśmy ca?y rok, wykluczono nas z mi?dzynarodowych rozgrywek, odj?to trzy punkty na starcie nast?pnego sezonu, nie dostaliśmy pieni?dzy za pierwsze miejsce. Dlaczego mia?em gra? w kadrze i pomaga? ludziom, którzy nas okradli? Chcia?em, aby w PZPN zasz?y zmiany. A co do Antoniego Piechniczka - powiedzia?em to, co wszyscy mówili po cichu. Ca?a dru?yna śmia?a si? z jego treningów. Tylko jak zwykle Wojtuś wyskoczy? jako pierwszy i obwieści? światu, co zawodnicy myślą o selekcjonerze. Prawda jest taka, ?e tak s?abej reprezentacji jak wtedy, nigdy nie mieliśmy. Nie mog? do dzisiaj zrozumie?, jak mo?na przez ca?e eliminacje chwali? si? tym, ?e przegra?o si? na Wembley 2:1. Tym to móg? si? chwali? tylko Marek Citko, strzelec gola, bo dosta? w nagrod? "Pi?karza Roku". Sam by?em "Pi?karzem Roku" po Igrzyskach Olimpijskich. Natomiast w 1993 roku najlepszym pi?karzem wybrali mnie czytelnicy "Sportu". By?o to o tyle dziwne, ?e w tym konkursie prawie nigdy nie wygrywali legioniści, a poza tym by? to rok, w którym bojkotowa?em reprezentacj?. Ale widocznie fani lubią indywidualności.

- Są wypowiedzi, których ?a?ujesz?

- Zawsze lubi?em czyta? wywiady z takimi osobami jak Darek Dziekanowski. On olewa? to, co sobie inni o nim pomyślą - a to komuś dowali?, a to zszokowa? wszystkich. I bardzo dobrze. Tak samo wypowiada?em si? ja czy Krzysiek Ratajczyk. Graliśmy zawsze w otwarte karty. Kiedyś powiedzia?em w jakiejś gazecie, ?e moim ulubionym napojem jest cola, a ulubioną potrawą pizza. Nast?pnego dnia Darek Czykier mnie wyśmia?. Potem przez pi?? lat czyta?em wywiady, w których inni mówili, ?e lubią pizze i cole. K?amali, bo jest wiele potraw lepszych od pizzy i napojów lepszych od coli. Tylko niektórzy wstydzą si? powiedzie?, ?e lubią golonk? i piwo. A dla lalusiów nie ma miejsca. Nie rozumiem pi?karzy, którzy ca?e ?ycie w wywiadach powtarzają, co chcą osiągną? i jak im miną? tydzie?. To nudzi i nikt tego nie chce czyta?. Natomiast, gdy ja powiem, ?e balowaliśmy do rana po zdobyciu mistrzostwa Polski, to ktoś to przeczyta. To jest korzystne dla dziennikarzy i dla pi?karzy. Dlaczego? Bo nawet, gdy nie gra?em w pi?k?, mia?em raz w tygodniu wywiad i kibice o mnie nie zapominali. Z drugiej strony na pewno du?o bym zaoszcz?dzi?, gdybym od początku kariery wszystkie swoje wypowiedzi autoryzowa?. Jednak uzna?em wtedy, ?e jest to zb?dne.

- Nie lubisz dziennikarzy?

- Ogólnie lubi?. Jednak dra?ni?y mnie bzdury wypisywane na mój temat. Po trzech czy czterech miesiącach pobytu w Legii przeczyta?em, ?e uwielbiam przesiadywa? w klubie "Semafor", w którym nigdy wcześniej nie by?em. Plotka goni?a plotk?. Ktoś przyklei? mi etykietk? cz?owieka, który si? wiecznie bawi. Uznano, ?e skoro mieszkam na Bródnie to musz? zadawa? si? z marginesem spo?ecznym. W ko?cu nawet wzią?em kobiet? i przeszed?em si? do tego "Semaforu", ?eby zobaczy?, jakiemu lokalowi robi? reklam?. Albo sytuacja ze zgrupowania w Zakopanem. Przyjecha? kiedyś do nas pewien dziennikarz. Z grzeczności pozwoliliśmy mu wejś? do pokoju, bo nie mia? co robi? i chcia?, ?eby szybciej zlecia? mu czas. Graliśmy w karty, ktoś zapali? papierosa. Nast?pnego dnia w gazecie mo?na by?o przeczyta?, ?e "profesjonalni pi?karze siedzą w zajaranym pokoju i r?ną w karty". Takich dziennikarzy nie lubi?.

- TwĂłj wyjazd do Hiszpanii okaza? si? niewypa?em. Mo?esz powiedzie?, dlaczego?

- Tam z miejsca prezesi i trenerzy mówią, ?e z początku nie b?dziesz gra? tak, jak potrafisz, bo najpierw musisz pozna? j?zyk, zobaczy?, jak ustawieni są partnerzy. Dla mnie by?o to troch? dziwne, poniewa? wiedzia?em, jak mam gra? i kilka meczów w karierze mia?em ju? za sobą. Partnerów to mog?em ogląda? na treningu. Dlaczego wi?c nie uda?o mi si? zawojowa? Hiszpanii? Pracowa?em na treningach ze wszystkich si?. Znajomych nie mia?em, a wi?c motyw wiecznego imprezowania odpada. ?ona nawet na Sylwestra szampana nie pije... Prawda jest taka, ?e mia?em pecha. W drugim sezonie, podczas inauguracyjnej kolejki z?amano mi nog? i przez osiem miesi?cy nie gra?em. Gdy doszed?em do siebie, rozgrywki si? ju? ko?czy?y. Pó?niej gra?em na wyjazdach, a u siebie nie, bo taką taktyk? wymyśli? trener. Czwarty sezon przyniós? mi kolejne z?amanie nogi i pó? roku z g?owy...

- Mo?e kontuzje wynika?y ze z?ego prowadzenia si? w przesz?ości?

- Gdybym mia? problemy z mi?śniami, tak mo?na by?oby pomyśle?. Ale nikt mi nie powie, ?e gdybym kiedyś tam nie wypi? dwóch piwek to nie z?ama?aby si? mi noga. A przecie? w?aśnie to mnie prześladowa?o.

- Gdy by?eś w Polsce, przychodzi?eś na mecze Legii? Trudno by?o ci? dostrzec.

- Ja nie z takich, co lubią si? pokazywa? na lo?y honorowej. Siada?em na trybunach, odwiedza?em kolegów w szatni, ale nie pcha?em si? w obiektywy kamer. Na Legi? chodzi?em - gdy by?em w Polsce - dwa lata po odejściu z klubu. Potem z dru?yny, w której gra?em, nie zosta? nikt poza Jackiem Zieli?skim. Nawet w samym klubie, wśród dzia?aczy, wszystko si? zmieni?o.

- Obserwowa?eś to, co dzia?o si? w klubie. Zgodzisz si? z tym, ?e gdyby w Legii grali pi?karze, dla których ten klub jest czymś wi?cej, ni? tylko miejscem zarabiania pieni?dzy, nie musielibyśmy tyle czasu czeka? na mistrzostwo Polski? Ta teoria na pewno nie jest popularna wśród obecnych zawodników, ale...

- Trudno jest mi si? wypowiada? na temat ambicji obecnych zawodników Legii. Nie wiem, czy oni chcą jedynie zarabia? pieniądze, czy te? myślą o sukcesach. W latach 80. mówi?o si?, ?e pi?karze ściągni?ci do Legii przez wojsko, nie chcą dla tego klubu zdoby? mistrzostwa Polski. Ja sam, przychodząc na stadion, mia?em czasem takie wra?enie. Ale jak jest teraz - nie wiem. Nie wiem te?, ile pi?karze Legii zarabiają, jakie mają kontrakty. Na pewno op?aca si? im odnosi? sukcesy. Pora, aby w ko?cu kibice Legii si? ich doczekali, bo sześ? lat Legii bez mistrzostwa to du?o za du?o jak na ten klub.

- Gdyby dzisiejsza Legia spotka?a si? z tą sprzed pi?ciu-sześciu lat...

- O, nie ma o czym rozmawia?. Tamta Legia roznios?aby dzisiejszą. Nie jestem pewien, jak jest teraz, ale wtedy przychodziliśmy tu, gdzie teraz siedzimy, w ponad dwudziestoosobowym gronie - tworzyliśmy niemal rodzin?, która chcia?a wygrywa?. Poza tym wiedzieliśmy, ?e pieniądze nie rosną na drzewach. Mo?na je by?o zdoby? tylko poprzez wywalczenie mistrzostwa czy Pucharu Polski. A najlepiej tego i tego. Trudno mi powiedzie?, czy pi?karze dzisiaj nie chcą wygrywa?. Nie chce mi si? w to uwierzy?, bo przecie? mają doś? godziwe premie. Jednak czasami nie grają tak, jak powinni. Raz grają fantastycznie, a innym razem tragicznie. I co najgorsze - strzelają bardzo ma?o bramek. Gdy my mieliśmy frajerów do powiezienia pi?? czy sześ? zero to po prostu to robiliśmy. Trener Wójcik nam wpoi? zasad?, ?e nie ma co pieści? si? z rywalami, ale trzeba wszystko rozstrzygną? jak najszybciej. Dlatego czasami po pi?tnastu minutach mecz by? sko?czony, a dalsze 75 minut by?o tylko formalnością. Teraz, gdy widz? Legi? m?czącą si? z kimś do 70 minuty, trudno mi to zrozumie?.

- Świetnych meczów rzeczywiście rozegraliście sporo. Który by? najlepszy w twoim wykonaniu?

- Na pewno niezapomniana jest ta Sampdoria. A poza tym? Pami?tam mecz z Górnikiem wygrany 5:2. Wtedy gola strzeli? ka?dy poza mną, ale tak wymagający dziennikarz, jakim jest pan Atlas, stwierdzi?, ?e rozegra?em świetne spotkanie. To prawda, ?e bardzo dobrze mi si? gra?o. Natomiast jeśli chodzi o reprezentacj? to najlepszy mecz rozegra?em przeciwko Izraelowi w Zabrzu. Wygraliśmy 4:3, strzeli?em jednego gola, przy dwóch asystowa?em, a przy bramce Romka Koseckiego zmyli?em bramkarza. To by? mój powrót do kadry. Zawsze mia?em dobre powroty. Mam nadziej?, ?e powrót do polskiej ligi b?dzie podobny.

- No w?aśnie. Zaczyna si? robi? g?ośno. Mówisz, ?e mo?esz gra? nawet w trzeciej lidze. Naprawd??

- Naprawd?! Oczywiście mam ambicj? gra? w ekstraklasie, a najlepiej w Legii, ale póki co ten temat interesuje tylko mnie, bo nikt z ?azienkowskiej do mnie nie dzwoni?. B?d? gra? tam, gdzie ktoś b?dzie mnie chcia?. Jest Świt Nowy Dwór, jest Ok?cie, gdzie grają byli legioniści, są inne kluby. Obecnie nie bior? pod uwag? animozji pomi?dzy klubami i jestem w stanie gra? wsz?dzie. Skoro czterech by?ych widzewiaków gra w Legii to o jakich animozjach mo?emy mówi?? Te czasu ju? min??y. Chcia?bym gra? znów w Legii, ale nie licz? na to. Na razie ch?? jest z jednej strony. Mam sko?czy? definitywnie z pi?ką? Móg?bym si? uprze?, ?e nie b?d? wyst?powa? byle gdzie i b?d? czeka? na ofert? z ?azienkowskiej. Ale wtedy okres przygotowawczy pewnie musia?bym przepracowa? sam, a to nie jest to samo. Zale?y mi na tym, aby gdzieś si? za?apa?. Do pracy nikt nie b?dzie musia? mnie zmusza?, bo mam świadomoś? wysi?ku, jaki musz? w?o?y? w powrót do pi?ki.

- Nie jesteś ju? związany z Betisem?

- Kontrakt mam do 2004 roku. Do czerwca mam wolną r?k? i musz? znale?? sobie dru?yn?. Gdy ju? b?d? wiedzia?, gdzie mam gra?, dam sygna?, a Hiszpanie wypo?yczą za darmo moją kart?. Natomiast w czerwcu mam rozwiąza? kontrakt i odebra? kart? na sta?e. Nie mog?em tego zrobi?, jako zawieszony zawodnik. A dopóki nie b?d? mia? klubu, b?d? zawieszony.

- Nie ma co ukrywa?, ?e chyba wszyscy kibice Legii bardzo pragną twojego powrotu na ?azienkowską i mamy nadziej?, ?e wkrótce si? tam spotkamy. Uwa?asz, ?e Legia jest ci coś winna i powinna poda? ci r?k??

- Nie uwa?am, ?eby Legia by?a mi coś winna. Jeśli ju?, to... ten wspomniany kwiatek.

- Wiesz coś na temat trenera Smudy?

- Mia?em mo?liwoś? rozmowy z nim, bo gdy gra?em w Betisie, przyjecha? do nas z Widzewem. Ale to by?o dawno. Wiem, ?e pan Smuda jest twardy, wymagający...

- Lubi niepokornych?

- A mo?e ja si? mog?em troch? zmieni? i ju? nie jestem taki niepokorny?

- A co z pieni?dzmi za gr??

- Na pewno by?bym elastyczny w rozmowach i z Legią bym si? porozumia?. Dla mnie teraz najwa?niejsza jest gra w pi?k?, a nie pieniądze. Z drugiej jednak strony znam realia polskiego futbolu. Jeśli za juniora p?aci si? milion marek... Ja jestem pi?karzem darmowym, jeśli chodzi o rozliczenia pomi?dzy klubami i to ju? jest chyba du?o.

- Dzi?kujemy za rozmow? i ?yczymy szybkiego powrotu do Legii. Masz za sobą poparcie tysi?cy kibiców.





Rozmawiali Krzysztof Stanowski i Wojciech Hadaj


3
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.