REKLAMA

Dobry początek i fatalna końcówka - tak Legia przegrała w Rzeszowie

Bodziach, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Legia nieźle rozpoczęła mecz w Rzeszowie i nic nie zapowiadało, że do rozstrzygnięcia losów I rundy play-off potrzebny będzie trzeci mecz. Po dwóch minutach gry nasz zespół prowadził 6-1 po punktach Nawrota, Holnickiego i Nędziego. Ten ostatni wykorzystał podanie Jaremkiewicza i wykończył akcję wsadem.

Po celnej "trójce" Jaremkiewicza i wolnym Holnickiego prowadziliśmy 10-3, a w szóstej minucie 14-6. Później błędy w naszej obronie wykorzystali gospodarze, zdobywając 5 punktów z rzędu. W końcówce pierwszej kwarty legioniści popełniali więcej błędów w ataku, a także słabiej bronili, co wykorzystywali rzeszowianie, wychodząc po wsadzie Sowy na drugie w tym meczu prowadzenie, 17-16. W odpowiedzi Wojtyński trafił za 3, ale tym samym zrewanżował się 20 sekund później Sowa i po pierwszej partii meczu było 20-19 na korzyść Politechniki.

Znowu dobry początek kwarty i słaba końcówka
Legia dobrze zaczęła drugą kwartę, znowu obejmując prowadzenie i przejmując inicjatywę. Za 3 trafił "Zając", później po szybkim ataku punktował spod kosza Cechniak, a po kolejnej trójce "Bąka", prowadziliśmy w 14. minucie 29-24. W ciągu minuty nasza przewaga wzrosła jeszcze o dwa "oczka". Mogło być jeszcze lepiej, gdyby w kolejnych akcjach trafiali Wojtyński i Rudko. Politechnika pozbierała się i w kolejnych akcjach była bardzo skuteczna, zdobywając 9 punktów z rzędu (33-31). Na minutę przed końcem I połowy gospodarze prowadzili już 38-33, w odpowiedzi trafił Zajączkowski. Na 23 sekundy przed przerwą skandaliczną decyzję podjęli sędziowie. "Zając" zaliczył przechwyt na środku boiska, zabierając piłkę Bieleckiemu, popędził na kosz rywala, trafił i był przy tym faulowany. Sędziowie tymczasem odgwizdali... faul w ataku naszego rozgrywającego. Na nic zdały się protesty. Po dwóch kwartach, zamiast remisu, przegrywaliśmy 38-35. Sędziowie mylili się często, głównie na naszą niekorzyść, ale z takich skandalicznych sytuacji, oprócz tej "Zająca", w końcówce meczu podarowali piłkę Politechnice, gdy jeden z ich graczy wybił piłkę w aut nogą. Arbiter stojący blisko akcji utrzymywał, że piłkę zagrał nogą jeden z legionistów, co można sprawdzić na powtórkach video. Ciekawe czy komisarz opisał fatalną postawę sędziów w swoim raporcie...

Remis przed ostatnią kwartą
Przez kilka pierwszych minut trzeciej kwarty AZS prowadził różnicą 4-6 punktów. Legioniści często w głupi sposób tracili piłkę. W końcu jednak zaskoczyli i w kolejnych akcjach punktowali Jaremkiewicz i Nędzi (6 punktów) i w 27. minucie Legia prowadziła 51-47. Nasza radość nie trwała niestety długo, bo w kolejnej akcji Skop w ostatniej sekundzie trafił za 3. Jeszcze na półtorej minuty przed końcem trzeciej partii meczu mieliśmy dwa punkty przewagi, ale zniwelował je Banyś. W kolejnej akcji błąd popełnił Jaremkiewicz, a przed czwartą kwartą, dzięki skutecznemu wejściu pod kosz Holnickiego, był remis 54-54.

Nieskuteczni w ataku, słabi w obronie
Ostatnia część spotkania zaczęła się zupełnie nie po naszej myśli. Legioniści popełnili dwie bardzo głupie straty (Jaworski i Nawrot), co wykorzystali rywale, punktując raz za razem (dobry moment gry Misia, później wsad Sowy) i w końcu po trzech minutach IV kwarty prowadzili 62-54. Nadzieję dały punkty Wojtyńskiego (3) i Zajączkowskiego (2). Później Nowerski wsadem zakończył naszą akcję i na 4,5 minuty przed końcem traciliśmy tylko 3 punkty do rzeszowian. Była szansa na doprowadzenie do remisu, bowiem Miś i Banyś spudłowali w dwóch kolejnych akcjach gospodarzy, ale z naszej strony za bardzo pospieszył się "Zając", niecelnie rzucając za 3, w 10 sekundzie naszej akcji. Gdyby trafił, byłby remis, a tak kilka sekund później Miś dobił niecelny rzut Sowy i Politechnika powiększyła swoją przewagę do 5 punktów.

Słabo legioniści zagrali w ostatnich czterech minutach, kiedy jeszcze wszystko było możliwe. Tyle, że zaliczyliśmy niecelne rzuty (Wojtyński za 3) i straty (Wojtyński i Holnicki), które wykorzystali gospodarze, wychodząc na prowadzenie 71-61 po celnej trójce niepilnowanego przez nikogo Misia. Do końca meczu pozostały co prawda przeszło dwie minuty. Nasi gracze próbowali szybko kończyć akcję rzutami z obwodu, ale piłka nie znajdowała drogi do kosza. Na półtorej minuty przed końcem "trójkę" trafił Jaremkiewicz, zmniejszając straty do 7 punktów. Legia przerywała akcje Politechniki szybkimi faulami, ale gospodarze z linii rzutów wolnych w tym czasie trafili 4 z 6 prób. Z naszej strony punktował jeszcze tylko Wojtyński i końcówka należała do gospodarzy.

Ostateczny wynik, 76-68 to głównie efekt licznych strat i słabszej niż ostatnio gry w obronie. Legioniści na zbyt wiele pozwolili Misiowi i Sowie i ci wykorzystywali błędy i pozostawioną im swobodę. W czwartej kwarcie nasi zawodnicy słabo radzili sobie pod koszem rywali, czego efektem było tylko 14 zdobytych punktów. Pozwoliliśmy rzeszowianom w tej części meczu zdobyć najwięcej punktów (22). Szkoda, bo była szansa, by rywalizację zakończyć już w drugim meczu. Trzecie, decydujące spotkanie 3 kwietnia o 18:30 na Bemowie.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.