Polonia na kolanach!
Po raz kolejny „Sen o Warszawie”, zaśpiewany przez fanów Legii, okazał się dobrym omenem przed meczem. Tym razem był to sen o nowej Legijnej Warszawie, od dziś wspieranej przez grupę ITI. Derby Warszawy miały być meczem nie tylko zaznaczającym nowy początek Legii. Było to przede wszystkim święto piłkarskie stolicy, a co za tym idzie, komplet widzów na stadionie Wojska Polskiego. Kibice zagrzewani przez Wojciecha Hadaja nie szczędzili gardeł, aby pomóc swym pupilom. Tym razem derby okazały się wyjątkowe. Padło aż 9 goli, co jest fenomenem w naszej ekstraklasie! W trakcie spotkania niektórzy kibice przebąkiwali nawet o ewentualnym biciu rekordowego zwycięstwa (Legia – Wisła 12:0 - 1956 rok). Piłkarze „wojskowych” grali jak natchnieni niesieni ponad 14-tysięcznym śpiewem. Efektowne akcje kończone celnymi strzałami, wspaniała oprawa, głośny doping, bezradna Polonia – to mogli dziś zobaczyć kibice na Łazienkowskiej.
Od mocnego uderzenia rozpoczęły „Czarne Koszule”. Dwa rzuty rożne pod rząd były znakiem, że goście nie zamierzają się tylko bronić. Kto tak jednak pomyślał, był w wielkim błędzie, bowiem Polonia nawet bronić się nie potrafiła! Artur Sarnat już za kilka minut miał przeżyć najgorszy dzień w swojej sportowej karierze. Po raz pierwszy byłego bramkarza Wisły pokonał Marek Saganowski. „Sagan” wykorzystał ogromne zamieszanie podbramkowe i najsprytniej zachował się pod bramką Polonii wpychając piłkę do siatki. Chwilę później było już 2:0! Tym razem sytuację sam na sam wykorzystał Włodarczyk, strzelając pod brzuchem bramkarza rywali. Na 3:0 uderzył jeszcze raz „Sagan”. Tym razem po akcji kombinacyjnej Marek uderzył bardzo pewnie. Czwartego gola zdobył kapitalnym strzałem spoza pola karnego Łukasz Surma. Rodowity krakus uderzył nie do obrony i załamany Sarnat musiał znów wyjmować piłkę z siatki. Na 5:0 strzelił ponownie Saganowski, uderzając bardzo silnie piłkę głową. Przez całą pierwszą połowę Legia przeważała, a czasem ośmieszała rywali. Jedynym zagrożeniem bramki Boruca był... Wojciech Szala, ale na szczęście nie „udało mu się” pokonać Artura :). Goście nie mieli absolutnie żadnych szans. Zostali wypunktowani i mogli tylko bezradnie przyglądać się szarżującym legionistom.
Druga część meczu była już znacznie gorsza. Legia rozochocona wysokim prowadzeniem przestała atakować z tak dużym zaangażowaniem. Polonia od czasu do czasu próbowała zaatakować, ale nie przynosiło to nic dobrego dla „Czarnych Koszul”. Gdy Legia zaczynała coraz bardziej odpuszczać, trener Kubicki zdecydował się wreszcie na zmiany. Boisko opuścił Dickson Choto, a zastąpił go Jacek Magiera. Niedługo później z placu gry zszedł Piotr Włodarczyk, a w jego miejsce pojawił się Argentyńczyk, Manuel Garcia. Manuel pokazał kilka interesujących zagrań. Szczególnie po lewej stronie bardzo dobrze współpracował z Tomkiem Sokołowskim. „Ile goli ma Legia?! – PIĘĆ!” – krzyczeli na całe gardło kibice. Chyba nikt nie mógł tak naprawdę uwierzyć w to co się dzieje. Legia już dawno nie prazentowała tak konsekwentnej i skutecznej gry. Jednak w drugiej części gospodarzom brakowało chyba trochę motywacji. W tej sytuacji kolegów z Legii postanowili wyręczyć... poloniści! W zamieszaniu podbramkowych Garcia próbował strzelać z przewrotki, ale ubiegł go Gołaszewski i Legia prowadziła już 6:0. Chwilę później za Szalę wszedł Adam Gmitrzuk. Młody obrońca Legii nie potrzebował dużo czasu aby błysnąć talentem. Swoim zachowaniem i walecznością zmusił Szymanka do skierowania piłki do własnej bramki. Polonista pozazdrościł chyba koledze Igorowi i również zapragnął „coś strzelić”. Gdy już wydawało się, że sędzia skończy mecz, dwa gole w doliczonym czasie gry strzelili goście. Najpierw Bąk po wywalczonym przez siebie rzucie rożnym skierował głową piłkę do bramki. Następnie Igor Gołaszewski zrehabilitował się za samoójczego gola i również trafił głową do bramki Boruca. Nie zmienia to jednak faktu, że 7:2 to istny nokaut!
Legia sprawiła więc srogie lanie Polonii w derby Warszawy. Był to wyjątkowy mecz i na pewno niezapomniany dla każdego kibica, który w nim uczestniczył. To może być gwóźdź do trumny „Czarnych Koszul” i prawdopodobnie jesienią nie będziemy już mieli derby Warszawy. Ale nie przeszkodzi to w sprawieniu lania komuś innemu :)
Autor: Szmiciu