Lech na kolanach!
W tym sezonie Legia wyczerpała już limit pecha, nieszczęść, niepodyktowanych karnych, etc. Można nawet powiedzieć, że teraz Legia powinna wygrywać mecz za meczem:) Na dobry początek do Warszawy przyjechał Lech. Drużyna, z którą Legia zawsze ma kłopoty, a jeśli nawet ich nie ma to przytrafiają się niepotrzebne starcia między kibicami. Tym razem obyło się bez ekscesów, a wynik okazał się bardzo dobry! Dobra gra Legii zaczęła się jednak tak naprawdę od ostatnich 30 minut gry w Zabrzu. Wtedy to Legioniści zaczęli "gryźć trawę" i biegać do ostatniej kropli potu. W meczu z Lechem zaprocentowały wszystkie te cechy. Drużyna waleczna przy odrobinie szczęścia nie ma prawa zejść z boiska pokonana. Lech przyjechał do Warszawy w podstawowym składzie. Zagrali zarówno niezawodny Piotr Reiss jak i Piotr Świerczewski, Krzysztof Gajtkowski i Marcin Kuś. Po samych tych nazwiskach można by sądzić, że Legii przyszło potykać się z niezwykle silną ekipą.
Boiskowe realia pokazały jednak zupełnie coś innego. Od początku siłą dominującą była Legia. Atak sunął za atakiem, skrajni obrońcy bardzo dobrze wymieniali się pozycjami z bocznymi pomocnikami. W końcu gra Legii zaczęła się kleić. Nie było widać już przypadkowości, bezsensownych wykopnięć w pole. Tym razem przyszło nam oglądać Legię wyjątkowo dobrze zorganizowaną, z wolną walki i zwycięstwa. Jednym zdaniem z tym wszystkim czego do tej pory brakowało. Już w 4 minucie Bartosz Karwan wszedł przebojem w pole karne Lecha, ale wpadł prosto na bramkarza Krzysztofa Kotorowskiego. Cztery minuty później Wojtek Szala szybko wpadł w "szesnastkę" Poznaniaków i krótkim podaniem obsłużył Karwana, który tylko dopełnił formalności! 1:0 dla Legii, wspaniały początek meczu! W odpowiedzi Piotr Reiss po błędzie Boruca nie trafił do pustej bramki! Całą sytuację uratował obrońca Legii. Nie trzeba było długo czekać na kolejny zabójczy atak Legii. Po faulu przed narożnikiem pola karnego rzut wolny egzekwował Tomek Kiełbowicz. Zrobił to tak fantastycznie, że piłka wpadła po rękach bramkarza tuż pod poprzeczkę! 2:0 po dziesięciu minutach! Właśnie na taki mecz czekali wszyscy zebrani na stadionie Wojska Polskiego. Może jedynie z wyjątkiem grupki fanów Lecha, którzy nieco przycichli po drugim golu dla gospodarzy. W kolejnych akcjach normą stały się spalone Saganowskiego. Marek zdecydowanie zbyt wcześnie wybiegał przed linię obrońców. Sędzia boczny za każdym razem bezbłędnie to wychwytywał. W 28 minucie Reiss strzelił w bardzo kąśliwy sposób z rzutu wolnego, a Borucowi pozostało jedynie trącić piłkę, by ta opuściła plac gry. Niewiele brakowało a "Kolejorz" strzeliłby gola kontaktowego. W kontrze po tej akcji Sagan z Kaczorowskim mieli przed sobą tylko jednego obrońcę Lecha i Kotorowskiego, ale "Kaczor" źle odegrał do Marka i cała akcja spaliła na panewce. W 30 minucie Sagan znalazł się w sytuacji sam na sam, jednak w ostatniej chwili piłkę spod nóg wybił mu wracający w porę obrońca. Chwilę później Djoković mógł stanąć oko w oko z Kotorowskim, ale niepotrzebnie zszedł z piłką do boku boiska przez co cała akcja straciła na tempie i w rezultacie nic z niej nie wyszło. W 36 minucie Karwan zdobył gola strzelając głową do pustej bramki! Niestety chwilę wcześniej arbiter tego spotkania, pan Robert Małek, odgwizdał przewinienie na bramkarzu Lecha. Na pięć minut przed końcem pierwszej połowy Sagan został ewidentnie sfaulowany na linii pola karnego, ale sędzia nic nie widział... Jeszcze w ostatnich chwilach Saganowski znalazł się w polu karnym, tyle tylko, że strzelił prosto w bramkarza. Nawet sprytna dobitka (lobem) nic nie pomogła. Wynikiem 2:0 dla Legii zakończyła się pierwsza część tego meczu.
W drugich 45 minutach działo się równie dużo co w pierwszych. Już w 46 minucie Reiss uderzył z 10 metrów minimalnie obok bramki! Lech rozpoczął więc od mocnego uderzenia. Na nieszczęście gości Legia wykorzystała ich wysunięcie do przodu i strzeliła trzeciego gola! Po płaskim dośrodkowaniu z prawej strony Kaczorowskiego piłkę pod poprzeczką umieścił ponownie Karwan! Bartek zdecydowanie zasłużył na miano piłkarza meczu, a potwierdzeniem tego była owacja na stojąco jaką dostał gdy zmieniał go Tomek Sokołowski I. Nie mniejsze brawa otrzymał bardzo ciepło przywitany Dickson Choto. Czernoskóry gracz Legii nie pokazał wprawdzie nic nadzwyczajnego, ale swoimi pewnymi interwencjami nieco uspokoił grę obronną Legii. W 65 minucie Sagan próbował szczęścia z ostrego kąta, ale nic z tego nie wyszło bowiem piłka wytoczyła się poza boisko. W 67 minucie Kiełbowicz dośrodkował z lewej strony a Sagan popisał się kapitalnymi nożycami i tylko o milimetry nie trafił do bramki!! Widać, że Marek odzyskał wigor i gra sprawia mu przyjemność. Chwilę potem ponownie Sagan znalazł się w świetnej sytuacji, ale piłkę spod nóg wybił mu obrońca Lecha. W 79 minucie wprowadzony niedawno Smoliński popisał się świetnym strzałem, a piłka z ogromną siła odbiła się od słupka bramki Kotorowskiego!! W 84 minucie Zakrzewski próbował swoich sił z 25 metrów jednak bardzo nieskutecznie. Ataki Lecha były sporadyczne i zdecydowanie nieskuteczne. Pokazał to zresztą wynik... Jeszcze w ostatnich sekundach meczu Saganowski uderzył z kilku metrów ponad bramką gości. Po tej akcji sędzia zakończył drugi w tej rundzie zwycięski mecz Legii.
Autor: Szmiciu