Dwie bramki zaliczki
Po dwóch golach Takesure Chinyamy Legia wygrała 2-0 z Polonią Bytom w pierwszym meczu ćwierćfinału rozgrywek o Puchar Ekstraklasy. Na tle bytomian legioniści sprawiali całkiem przyzwoite wrażenie. Wygrali więc zasłużenie i przed meczem rewanżowym mają dość okazałą zaliczkę.
W meczu z Polonią Bytom legioniści prezentowali się lepiej niż w sobotę w Grodzisku Wielkopolskim. O ile w spotkaniu z grodziszczanami piłkarze Legii przegrywali większość pojedynków biegowych, to we wtorkowy wieczór z szybkością zawodników z Warszawy nie było aż tak źle. Widać to było na boisku, gdzie podopieczni Jana Urbana przeważali. Swojej dominacji nad beniaminkiem ekstraklasy nie potrafili jednak przełożyć na zdobycz bramkową. A okazji ku temu było kilka.
W 20. minucie prawą stroną pomknął Bartłomiej Grzelak. Piłka dośrodkowana przez niego przeleciała w poprzek pola karnego i znalazła się pod nogami Macieja Rybusa. Ten nie myśląc długo, uderzył na bramkę Seweryna Kiełpina. Bramkarz dał jednak radę odbić futbolówkę. Dopadł do niej Piotr Giza, ale jego strzał został zablokowany. „Gizmo” stanął przed kolejną szansą na strzelenie gola w 41. minucie. Sprytnym podaniem obsłużył go wówczas Sebastian Szałachowski. Po raz kolejny z całej sytuacji obronną ręką.
Mało roboty miał Wojciech Skaba w pierwszych trzech kwadransach gospodarze nie oddali ani jednego celnego strzału. Bez większych wpadek grała defensywa „wojskowych”. Wreszcie dobry mecz rozgrywał Błażej Augustyn, który jesienią na pewno nie był mocnym punktem obrony. Ze swoich zadań przyzwoicie wywiązywał się też Przemysław Wysocki.
Ciekawiej było po przerwie. Na murawie pojawił się Takesura Chinyama a później także Ariel Borysiuk. I to właśnie ta dwójka rozruszała grę. Młody pomocnik Legii dobrze rozumiał się z Rybusem i lewą stroną raz po raz sunęły ataki legionistów. Swoje robił też „Tejkszur”. W 70. minucie udało mu się nawet skierować piłkę do siatki. Sędzia dopatrzył się jednak pozycji spalonej i nie uznał trafienia napastnika Legii. Jednak co się odwlecze... 360 sekund późnej nawet arbiter nie mógł już przeszkodzić piłkarzom ze stolicy.
Najpierw przed polem karnym faulowany był Sebastian Sałachowki. Rzut wolny wykonywał Aleksandar Vuković. Piłkę po jego strzale ręką zatrzymał jeden z zawodników gospodarzy. Choć miejscowi kibice robili co mogli, by zdeprymować legionistę, to ten pewnie przymierzył i było 1-0 dla Legii. Drugie trafienie zaliczył w ostatnich minutach gry. Pięknym podaniem uruchomił go Adam Frączczak. „Tejkszur” pobawił się z bramkarzem, a potem drugi raz skierował piłkę do suatki.
Do końca spotkania piłkarze z Warszawy kontrolowali grę i nie dali odebrać sobie wygranej. Spotkanie rewanżowe powinno być więc formalnością.
Autor: Tomek Janus