Ten puchar nie będzie nasz
Legia Warszawa nie obroni zdobytego rok temu Pucharu Polski. Przeszkodą nie do przejścia okazał się chorzowski Ruch. Drużyna z Górnego Śląska w obu meczach pokonała legionistów po 1-0. I choć podczas rewanżu w Chorzowie to „wojskowi” byli stroną przeważającą, to jedyną bramkę strzelili gospodarze. Już w 3. minucie Pavol Balaz wykorzystał okazję sam na sam z Janem Muchą i zapewnił Ruchowi wygraną. Teraz Legia nie pozostało nic innego jak skoncentrować się na lidze i niedzielnym meczu z Wisłą w Krakowie.
„W Chorzowie będziemy starali się odrobić wynik negatywny, który uzyskaliśmy na własnym stadionie. Wiem, że drużyna ma wielką ochotę by zagrać w finale. Wiem, że stać nas na to” - mówił przed meczem na Stadionie Śląskim trener Legii Jan Urban. Tymczasem natychmiast po pierwszym gwizdku legioniści zamiast odrabiać straty zaczęli je powiększać.
Kibice nie zdążyli jeszcze dobrze usiąść na trybunach, a już Jan Mucha musiał wyciągać piłkę z siatki. Grająca w eksperymentalnym zestawieniu defensywa „wojskowych” dała się ograć piłkarzom Ruchu jak trampkarze. Inaki Descarga pozwolił na podanie z okolić środka pola i Pavol Balaz wyszedł sam na sam z bramkarzem Legii. Minął go zwodem i skierował piłkę do siatki. Sytuację próbował jeszcze ratować rozpaczliwym wślizgiem Pance Kumbev, ale nadaremnie. Kolejną doskonałą akcję gospodarze mieli w doliczonym już czasie gry. Tym razem sam przed Muchą znalazł się Grzegorz Domżalski. Obronną ręką z tego pojedynku wyszedł na szczęście bramkarz Legii.
Dwie akcje Ruchu spięły pierwsze trzy kwadranse, w których wyraźnie dominowali jednak legioniści. Przez długie fragmenty gry na własnej połowie przebywało nawet dziesięciu piłkarzy z Chorzowa. Co jednak z tego, skoro „wojskowi” bili głową w mur i nie potrafili znaleźć drogi do bramki Krzysztofa Pilarza. Najlepszą okazję na doprowadzenie do remisu zmarnował Roger. Brazylijczyk z polskim paszportem wpadł w pole karne i miał doskonałą okazję na zdobycie gola. Słaby strzał trafił jednak wprost w ręce golkipera gospodarzy. Do przerwy utrzymał się wynik 1-0 dla Ruchu i by awansować Legia musiała zdobyć dwa gole.
W drugiej połowie Urban przestał kalkulować i do gry wysłał Macieja Iwańskiego i Takesure Chinyamę. Legia nadal utrzymywała przewagę, ale bramka Pilarza pozostawała niczym zaczarowana. Kolejną wyśmienitą okazję miał Roger. Po dobrym dośrodkowaniu pomocnik „wojskowych” znalazł się na czystej pozycji i strzałem głową mógł doprowadzić do wyrównania. Bramkarz Ruchu wykazał się jednak niebywałym refleksem i zdołał odbić strzał legionisty.
Z czasem Legia, licząc na awans, musiała zdecydowanie ruszyć do przodu. To spowodowało, że po kontrach gospodarzy zaczynało roić się gorąco pod bramką Muchy. Lepsze okazje stwarzali jednak legioniści. W 57. minucie uderzał Chinyama, a piłka odbiła się od nóg obrońcy, poprzeczki i opuściła boisko. Po dośrodkowaniu z rożnego groźnie strzelał Miroslav Radović, ale znów niecelnie.
Minuty mijały, a Legia nie potrafiła strzelić nawet jednej bramki. To zaczęło komplikować plany Urbana, który musiał pamiętać, że w niedzielę czeka legionistów mecz z Wisłą Kraków. Desperacja szkoleniowca „wojskowych” rosła jednak z każdą akcją i w końcu na murawie pojawił się Tomasz Jarzębowski. Chwilę wcześniej kolejne atomowe uderzenie Chinyamy, cudownie obronił Pilarz. I tak było już do ostatniego gwizdka sędziego.
Po odpadnięciu z Pucharu Polski Legii pozostała tylko liga. W Krakowie legioniści nie mogą więc pozwolić sobie na porażkę.
Autor: Tomek Janus