Legia gra do końca!
Jeszcze dziesięć dni temu legioniści w Pucharze Polski bez problemu pokonali Górnika 2-0, by w ligowym meczu zremisować. W piątkowy wieczór kibice zgromadzeni na Roosevelta obejrzeli prawdziwy dreszczowiec. Legia pokazała, że potrafi grać do końca i nadal pozostajemy jedyną niepokonaną drużyną w lidze. Czwarty remis raczej już nie cieszy, ale cieszy to, że do formy z ubiegłego sezonu powraca Stanko Svitlica. To jego instynktowi strzeleckiemu zawdzięczamy jeden punkt.
Legioniści rozpoczęli w identycznym ustawieniu jak w meczu z Wisłą Kraków. Już w 2 minucie pierwszą groźną akcję przeprowadzili gospodarze. Z kilkunastu metrów głową strzelał Radler. Kilka minut później pierwszy groźny atak przeprowadzili podopieczni Dariusza Kubickiego, zakończony niecelnym uderzeniem Jacka Magiery. Zresztą ten zawodnik trochę popsuł koncepcję gry trenerowi Legii ponieważ grał niecały kwadrans i musiał opuścić boisko z powodu kontuzji. W jego miejsce wszedł Wojciech Szala. Jednak zanim do tego doszło... Legia objęła prowadzenie! Błąd popełniła obrona zabrzan i Stanko Svitlica przejął piłkę w polu karnym ograł bramkarza i strzelił do pustej bramki! Sektor gości wybuchł głośnym "Jeeeestt!". Górnik od razu chciał odpowiedzieć, ale defensywnie ustawiona drużyna gospodarzy nie potrafiła sforsować obrony Legii. W 19 minucie rzut wolny wykonywał Marek Saganowski, ale strzelił niecelnie. Natomiast chwilę później doszło do kontrowersyjnej sytuacji w polu karnym Legii. Sędzia Słupik uznał, że Wojciech Szala faulował Niżnika i podyktował rzut karny, który na gola zamienił Krzysztof Bukalski. Przy okazji żółta kartkę zarobił Łukasz Surma, który nie mógł pogodzić się z decyzją arbitra głównego. W 22 minucie również w żółtych kartkach było 1-1, bo za sfaulowanie Sokołowskiego kartonik tego koloru zobaczył Szulik. Chwilę po tym mogła paść samobójcza bramka. Debiutujący w I lidze Brazylijczyk Filipe Andrade tak podawał głową do Lecha, że ten musiał popisać się niezłą paradą bramkarską i wybił piłkę na rzut rożny. Najlepszą okazję na drugiego gola dla warszawian miał Saganowski. W 33 minucie przeprowadził samotny rajd i strzelił z 14 metrów w tylko poprzeczkę. Następnie groźnie strzelał Surma, Vuković i Choto. Jeszcze w końcówce pierwszej odsłony probierz rozciął głowę Kiełbowiczowi, ale legionista mógł kontynuować grę. Arbiter doliczył jeszcze jedną minutę i gwizdną na przerwę.
Druga część gry rozpoczęła się fatalnie dla Legii. W 50 minucie koszmarny błąd popełnili Artur Boruc wraz z Jackiem Zielińskim i Sikora strzelił na 2-1 dla gospodarzy. Dwie minuty później żółtą kartkę otrzymał Dickson Choto, za faul na Sikorze i trener Kubicki zdecydował się na drugą zmianę. W miejsce czarnoskórego obrońcy wprowadził Tomasza Sokołowskiego II. W 58 minucie znakomitą sytuację na wyrównanie miał Aleksandar Vuković, ale Lech fantastycznie wyszedł z opresji. napór Legii rósł z minuty na minutę. szczęścia próbował Saganowski i Sokołowski II. W 67 minucie z 25 metrów strzelał Bukalski, ale nie trafił do bramki. Kwadrans przed końcem Dariusz Kubicki pozostaił na placu gry tylko dwóch obrońców (Zielińskiego i Szalę), a wprowadził Radka Wróblewskiego. Legia postawiła wszystko na jedną kartę. Rozpoczęły się nawałnice na bramkę Górnika. Stanko Svitlica wykonywał rzut wolny z 20 metrów... uderzył pięknie, ale Lech ponownie obronił. Następnie potężnie strzelał Zieliński i ponownie bramkarz gospodarzy wystąpił w roli głównej. Dziesięć minut przed końcem sędzia Słupik pokazał żółte kartki Sokołowskiemu II i Piegzikowi. Kolejne strzały oddawali Sokołowski I, Vuković, Svitlica... i nadal nie było wyrównania. Kilkuset kibiców w sektorze gości nie żałowało jednak gardeł i do końca dopingowało Legię... a legioniści odwdzięczyli się im w 92 minucie. Konkretnie dokonał tego Stanko svitlica. Serb chyba już na dobre przypomniał sobie jak strzelał bramki w poprzednim sezonie. Tym razem dobił mocny strzał z dystansu Sokołowskiego. 2-2! Jeszcze dwie minuty przedłużenia i sędzia zakończył ten mecz.
Podsumowując, było to bardzo emocjonujące widowisko. Legia pozostaje jedyną drużyną w I lidze bez porażki, ale ponownie sprawdziła się zasada, że legioniści mobilizują się na ważne mecze, a tracą "pewne" punkty. Już w najbliższy piątek będziemy sprawdzać na Łazienkowskiej lidera z Wronek. Zapraszamy!
Autor: Woytek