Nokaut po warszawsku!!!
W tym meczu było niemal wszystko! Słupki, poprzeczki, wspaniała gra i aż 4 gole! Legia przystąpiła do spotkania z liderującą w lidze Amiką w dość sporym osłabieniu, bowiem zabrakło Jacka Zielińskiego, Tomka Jarzębowskiego i Jacka Magiery. Z kolei goście z Wronek przyjechali bez swojego najlepszego gracza – Pawła Kryszałowicza. Tak więc niektórzy kibice mogli obawiać się o poziom dzisiejszych zawodów. Nic bardziej mylnego! Mecz był wręcz nieprawdopodobnie dramatyczny. Przed pierwszym gwizdkiem sędziego hymn Legii miał odśpiewać znany polski tenor. Jak miał tak odśpiewał, ale.. nikt nic nie słyszał. Wszystko to za sprawą kapitalnego dopingu warszawskich fanów! Kosmiczna oprawa połączona z ogłuszającym dopingiem przywitały wchodzących na boisko piłkarzy obu drużyn. Już za kilka chwil miał się zacząć niezwykle ciekawy i ważny mecz…
Od samego początku atakować zaczęła Legia. Jej akcje były składne i prowadzone w bardzo szybkim tempie. Wiele piłek z obrony trafiało do Aleksandra Vukovica, który świetnie rozdzielał je napastnikom. Widać było, że legionistom znacznie lepiej gra się w starym sprawdzonym systemie 3-5-2. W jednej z akcji ofensywnych pechowo piłkę uderzył Dokovic i omal nie pokonał Szamotulskiego strzałem pod poprzeczkę... Byłaby to chyba jedna z najbardziej kuriozalnych i.. pięknych bramek strzelonych na stadionie Wojska Polskiego! Goście odpowiedzieli lekkim strzałem Dembińskiego, który bez problemu wyłapał Artur Boruc. W kolejnej akcji znów gorąco było pod bramką Legii. Tym razem w świetnej sytuacji znalazł się Remigiusz Sobociński, ale mając przed sobą tylko Boruca strzelił wprost w ręce legionisty. Od tej chwili istniała już tylko drużyna z Warszawy. Po kapitalnej akcji Vukovica ładny strzał z dystansu oddał Łukasz Surma. Nie był on jednak celny. Chwilę później znów prawym skrzydłem biegł Vukovic, ale zamiast centrować wycofał futbolówkę do nadbiegającego Sokołowskiego II. Ten nie zastanawiając się długo huknął z 16 metrów prosto w spojenie słupka z poprzeczką!! Było to zwieńczenie dobrej gry w tej połowie drugiego „Sokoła”. Nie minęło kilka minut, a w wyśmienitej sytuacji znalazł się Marek Saganowski. Jednak zamiast oddawać strzał, oddał piłkę do Svitlicy, który znalazł się... w jeszcze lepszej sytuacji!! Stanko zachował się jednak bardzo dziwnie oddając lekki i łatwy do obrony strzał. Szkoda, że legioniści nie wykorzystali tej wyśmienitej sytuacji. Kolejna akcja należała do Amiki i przyniosła jej gola. Po wyjściu z szybką kontrą piłkę na prawej stronie przejął Dembiński, zagał szybko w pole karne, a Marek Zieńczuk przy biernej postawie obrony Legii wepchnął piłkę do bramki. Smutne to, ponieważ cały czas atakowali gospodarze, a gracze Amiki ograniczali się do tępych wybić w niebo i murowania bramki. Obrona Częstochowy zaczęła się dopiero teraz! Legii było bardzo cieżko przedrzeć się przez betonową obronę Amiki. Do przerwy wynik brzmiał 0:1. Jednak kibice „Wojskowych” ani przez chwilę nie opuszczali swoich pupili.
W drugiej części meczu tempo nie było już tak duże jak w pierwszej. Dało się nawet zauważyć lekkie zniechęcenie u gospodarzy. Zresztą trudno im się dziwić. Przez większość meczu grali bardzo ładnie i nie strzelili gola, zaś grająca antyfutbol Amica zdobyła dość przypadkową bramkę. Wydawało się, że gościom sprzyja dziś los i szczęście. Legia przeprowadzała akcje, konstruowała nowe ataki, ale nie były to zbyt skuteczne próby. W 59. minucie Stanko Svitlica zdobył gola, jednak z pozycji spalonej. Ten moment było mimo wszystko bardzo ważny, bowiem od tej chwili Legia zaczęła znacznie lepiej i szybciej atakować. Obraz gry zaczął przypominać ten z pierwszej części meczu. Obok ataków gospodarzy wybijaniem i grą na czas „popisywali się” wronczanie i niestety przodował w tym Grzegorz Szamotulski. W 72. minucie mogło być jednak 0:2! Bardzo źle w polu karnym zachował się Dickson Choto puszczając bezpańską piłkę. Na szczęście przytomnie zachował się Boruc i zażegnał niebezpieczeństwo. W tym czasie dwóch ważnych zmian dokonał Dariusz Kubiki, wpuszczając na plac gry Wróblewskiego i Garcie (za „Sokoła I” i Kiełbowicza). W 78. minucie padł wreszcie gol wyrównujący! Z rzutu wolnego (po faulu na Saganowskim) piękną bramkę zdobył Stanko Svitlica! Grzegorz Szamotulski był absolutnie bez szans. Legia cisnęła dalej. Za wszelką cenę chciała strzelić zwycięską bramkę, na którą bez wątpliwości zasługiwała. W 84. minucie wydawało się, że szczęście jest tuż tuż. Svitlica uderzył piłkę obok Szamotulskiego, ale ta jakimś cudem trafiła w słupek i wyszła z pola. Jedno jest pewne – szczęście było dziś na pewno po stronie gości. Jednak co się odwlecze to nie uciecze. Sędzia przedłużył mecz o 4 minuty i właśnie w tym czasie Legia zdobyła 2 zwycięskie gole!!! Najpierw Svitlica po podaniu Manuela Garcii pokonał „Szamo”, a następnie Saganowski po rzucie rożnym głową strzelił pod porzeczkę. Mecz zakończył się niespodziewanym wynikiem 3:1 dla Legii! Mimo wszystko wronczanie mieli od groma szczęścia, bowiem powinni byli przegrać znacznie, znacznie wyżej... Z kolei dla legionistów brawa za wspaniałą postawę przez cały mecz!
Autor: Michał Szmitkowski