Hiszpania: Legia już w hotelu

Piłkarze Legii zgodnie z planem zameldowali się już w hotelu Barcelo w Costa Ballena. Hiszpańskie zgrupowanie jest ostatnim szlifem przed ligą - po powrocie "wojskowych" do Warszawy już tylko dni będą nas dzielić od inauguracji rozgrywek. Legia wyleciała z Warszawy o 10.30 i po 14 zameldowała się w Madrycie, gdzie nasi piłkarze mieli przesiadkę do Jerez de la Frontera. Podróż przebiegła spokojnie - legioniści słuchali muzyki, odpoczywali, spali. Jedynymi "wesołkami" w ekipie byli oczywiście legijni Canarinhos, czyli nieodłączna "święta trójca" - Edson, Roger i Hugo.
Nie rozdzieliło ich nawet... niekorzystne rozparcelowanie biletów na oba samoloty. "Co to dla nas?" - zdawali się mówić Brazylijczycy, po czym umiejętnie lawirowali między rzędami foteli, skutecznie namawiając innych pasażerów do przesiadania się tak, by "trójca" mogła zasiąść razem. Manewr taki zastosowali zarówno podczas lotu do Madrytu, jak i późniejszego, do Jerez. Warto wspomnieć, że w Madrycie Legia "zgubiła" jednego zawodnika - Dickson Choto, pomykający po lotnisku wraz z Dickiem, tak się "zakręcił", że... zgubił kartę pokładową i musiał, wraz z Mirosławem Trzeciakiem, który doskonale porozumiewa się po hiszpańsku, poczekać na następny lot. "Dickson jest obserwowany przez Real" - uśmiechnął się, pytany o zgubę, kierownik Ireneusz Zawadzki. "A Mirek został z nim bo zna tutejszy rynek" - śmiał się "Kiero". Wprost z lotniska w Jerez legioniści udali się do autokaru, który zawiózł ich, ulicami obsadzonymi palmami, do hotelu. Po załatwieniu wszystkich formalności udali się na kolację, a potem do łóżek. Jutro pierwszy, ciężki dzień - trener Wdowczyk zarządził trening na 10.30. Obiekty znajdują się tuż obok hotelu. "Bardzo to sobie chwalimy" - mówi "Kiero".

Poniżej prezentujemy kilkanaście zdjęć z dzisiejszej podróży legionistów.

fot. turi