Dlaczego Radović wyleciał z boiska?
W niezwykłych okolicznościach skończył udział w meczu z Cracovią Miroslav Radović. Serb tak palił się do zablokowania strzału rywali z rzutu wolnego, że sędzia aż dwukrotnie musiał studzić jego zapał żółtymi kartkami. W konsekwencji pomocnik Legii musiał przedwcześnie opuścić murawę. Wojskowym udało się jednak dowieźć wygrana do końca i trener Jan Urban zapowiada, że nie wyciągnie konsekwencji za zachowanie „Rado”. „Nie będziemy karali Radovića za ten kartonik. On po prostu nie zrozumiał przepisów” – wyjaśnia szkoleniowiec.
Okazuje się, że przyczyna zachowania Serba była prosta. „Radović zapytał sędziego czy gra będzie wznawiana na gwizdek. Arbiter potwierdził i gdy gwizdnął „Rado” ruszył do piłki, bo myślał, że już może jej dotknąć. Po meczu był więc bardzo zaskoczony, że w ten sposób zinterpretował przepisy” – opowiada trener Wojskowych.
W całej sytuacji niebagatelną rolę odegrał także Marcin Bojarski, który dwa razy udając, że dotyka piłkę, wyciągnął „Rado” z muru. Zawodnik Cracovii zarzeka się, że nie przyczynił się jednak to kartek dla Serba. „Nie miałem przy tym udziału. Przy rzucie wolnym Radović stał w murze i cały czas wybiegał. Potem chyba myślał, że sędzia już gwizdnął i chciał wybić piłkę. To skończyło się drugim kartonikiem. Przynajmniej tak to wyglądało z boiska. Na pewno nie chodziło o żadną przepychankę. Radović po prostu za wcześnie wybiegał z muru” – ocenia całą sprawę Bojarski.