REKLAMA

Podoba mi się Hajfa

Łukasz Surma, źródło: Dziennik - Wiadomość archiwalna

Jedna z izraelskich gazet napisała, że jest pan "niewypałem transferowym".

Łukasz Surma: Taka opinia pojawiła się w jakimś tabloidzie. Mój nowy klub jest jak Wisła i Legia w Polsce. Codziennie coś musi pojawić się w prasie na jego temat. Mamy bardzo ograniczony kontakt z dziennikarzami. A pisać coś trzeba.



Skąd pomysł z Izraelem? Chciała pana Arka Gdynia. Fajne miejsce do życia i pewne miejsce w składzie.

- Ale w Hajfie jest pięknie! To portowe miasto, ładna pogoda cały rok. Wkrótce dostanę apartament, przyleci do mnie żona z dziećmi. Właśnie urodził mi się drugi syn i gdy tylko nabierze sił do podróży, znów będziemy wszyscy razem.



Czym zaskakuje Hajfa?

- Czasem naprawdę jest ciekawie. Jak wtedy, gdy nasz kapitan wyciągnął Biblię i zaczął czytać drużynie. Był Szabas… Wszyscy musimy chodzić w taki dzień w długich spodniach. Uczę się innej kultury.



Nie bał się pan Izraela? Pierwsze skojarzenia nie są raczej pozytywne.

- To taki stereotyp. Jak zadzwonił do mnie menedżer Mariusz Piekarski z propozycją gry w Maccabi, to miałem wątpliwości, ale teraz widzę, że to trochę jak ze stereotypami o Polakach. Ile ich jest, a ile tak naprawdę się sprawdza? Tu nie jest tak, że idzie się ulicą i nagle spada bomba. Owszem, rejon jest nietypowy, bo ścierają się tu trzy religie. Na razie jednak nie mam powodów do niepokoju.



A są obawy o miejsce w składzie? Kapitan Legii jedzie do izraelskiego klubu i siada na ławce?

- Kto zna się na piłce, ten wie, że Maccabi Hajfa grał w 1/8 Pucharu UEFA. Że w ciągu sześciu ostatnich sezonów pięć razy był mistrzem. Przed wyjazdem wiedziałem, że będzie trudno, ale teraz widzę, że muszę pracować o wiele ciężej niż w Polsce. Zawsze myślałem, że piłkarze grający za granicą przesadzają, opowiadając, jak to ciężko się trenuje. Teraz widzę, że mieli rację. Wysłałem nawet Markowi Saganowskiemu SMS: "Szacunek, jak sobie radzisz w Anglii". Zwłaszcza fizycznie muszę być lepiej przygotowany. Na pewno nie stracę sportowo, a wręcz przeciwnie - zyskam.



Jadąc do Hajfy wiedział pan chyba jacy w pomocy są konkurenci i czy jest tam miejsce dla pana?

- Wiedziałem. W sparingach graliśmy systemem 4-4-2 lub 4-5-1. Widzę, że ten cofnięty pomocnik to piłkarz z Brazylii, Dirsao, który gra tutaj od kilku sezonów. Fizycznie jest silniejszy ode mnie. Trener próbuje ustawiać mnie obok niego. Trudno, żeby zespół miał dwóch pomocników destrukcyjnych. Muszę zacząć grać bardziej ofensywnie.



Kibice Legii przyklaskują Mirosławowi Trzeciakowi. Pozbył się pana, sprzedał Piotra Włodarczyka. Legia wygrywa.

- Jak słyszę, że krytykuje się Piotrka, bo nie strzelił gola dla Zagłębia, to śmiać mi się chce. Przecież ten gość zdobył blisko 100 bramek w polskiej lidze. Jest od miesiąca w nowym klubie. Spokojnie, będzie strzelał. A krytyka? Ja znam swoją wartość, niczego nikomu nie muszę udowadniać. Powiem tylko, że oprócz mnie i Piotrka z klubu odeszli też inni piłkarze. Mówi ktoś o nich? Nie, tylko o nas. Bo byliśmy filarami zespołu. Dlatego budzimy takie emocje.



Psuliście atmosferę w szatni za Wdowczyka?

- Gdybyśmy robili takie rzeczy, wylecielibyśmy już po roku gry w Legii. Tymczasem przez cztery lata jakoś atmosfera była dobra. Gdy zdobywaliśmy mistrzostwo, uważano mnie za dobrego kapitana. Ale jak zajmujesz z Legią trzecie miejsce, to świat się zawala. Z Wdowczykiem czasem się nie układało, ale proszę mi wierzyć, nie tylko mnie i Piotrkowi.



Nowa Legia, oczyszczona, z nowymi, młodymi piłkarzami, odzyska tytuł?

- Nowa Legia zrobiła świetny ruch kupując Piotrka Gizę. Pokazując tym samym, że mamy utalentowanych piłkarzy w Polsce, po których można sięgać. Szkoda, że... Zresztą, nie ważne.



Że ktoś się zdrzemnął?

- Odpowiem tak: każda droga jest dobra, jeśli prowadzi do sukcesu.



W sercu pozostał żal do Legii?

- Ja i Legia zostaliśmy przyjaciółmi. Nie ma żalu i łez. Żal był wielki, gdy dowiedziałem się od Mirka Trzeciaka, że mnie nie chcą. Byłem zszokowany. Żałowałem, że nie wyjechałem wcześniej, że byłem w Legii tak długo aż się mnie pozbyto, nie odszedłem sam. Ostentacyjnie pokazali mi oraz Piotrkowi, że nas nie chcą.



Włodarczyk słał nawet pisma do klubu, pytając o powody tej "niechęci". Ale odpowiedzi nie dostał.

- Gdybyśmy chcieli zostać, to tak by się stało. Mieliśmy ważne kontrakty. Mogliśmy siedzieć i brać pieniądze, ale nie o to w piłce chodzi. Nie pogodzę się nigdy z tym jak mnie potraktowano. Choć z drugiej strony przez 10 lat gry w polskiej lidze, przyzwyczaiłem się do tego, że kiedy przychodzisz do klubu i podpisujesz kontrakt, wszyscy klepią cię po plecach. A pożegnania rzadko odbywają się z klasą.



Rozmawiał Przemysław Rudzki

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.