REKLAMA

Do roboty!

Linc - Wiadomość archiwalna

Uczciwie przyznaję - nie wierzyłem, że europejska federacja piłki nożnej złagodzi karę nałożoną na Legię Warszawa po spotkaniu w Wilnie. Do tej pory decydenci z UEFA nie raz karali stołeczny klub, a to co wydarzyło się w Wilnie przelało czarę goryczy i było spełnieniem koszmarnego snu zarówno dla piłkarzy, właścicieli, jak i kibiców. Trudno więc było liczyć na przychylność. A jednak się udało ale... czy oby na pewno?
Zarząd KP Legia zaryzykował spore pieniądze i zdołał przekonać UEFA, iż nie ponosi tak dużej odpowiedzialności za zachowanie "kibiców" w Wilnie. Okey, pocieszyliśmy się przez te kilkanaście godzin, ale pora zejść na ziemię i wrócić do rzeczywistości, która w chwili obecnej prezentuje się bardzo blado. Owszem, decyzja UEFA może być dla piłkarzy "zastrzykiem motywacji" - jak to określił prezes Legii, ale nic poza tym. Nie oszukujmy się - piłkarze grają przede wszystkim dla pieniędzy, dla premii oraz by siebie wypromować. Wielu z nich na razie może pomarzyć o czymś takim jak mistrzostwo Polski, więc ten cel sam w sobie jest czymś, o co warto walczyć, a gra w europejskich pucharach może tylko ich przybliżyć do... zmiany klubu na lepszy. Nie zapominajmy, że z amatorami z Wilna do przerwy gładko przegrywaliśmy 0-2... z czym więc do Europy?

Nie zapominajmy również, że kara została tylko zawieszona, a więc każde najmniejsze wykroczenie podczas przyszłych spotkań może spowodować katastrofalne skutki. Wydaje się, że zarówno zarząd, jak i kibice zrozumieli, iż taka sytuacja po prostu nie ma prawa się powtórzyć. Z tą różnicą, że obie strony chyba różnie interpretują działania, jakie należy podjąć, by w przyszłości takim wydarzeniom zapobiec.

Prezes Miklas już teraz zapowiada filmowanie, wysyłanie na wyjazdy własnych ochroniarzy, stewardów, pełną identyfikację kibiców. "Nie może być mowy, by na sektor gości weszła jakakolwiek osoba, która nie ma ważnej karty kibica" - twierdzi prezes. Pytam więc czy taki sposób na "okiełznanie" fanów ma być najlepszy? Co stało na przeszkodzie, aby takie środki przedsięwziąć przed meczem w Wilnie? Czyżby przeszkodą był urlop dyrektora do spraw bezpieczeństwa? Jeżeli tak, to może należało wakacje przełożyć na sierpień, gdy graliśmy w Pampelunie, bo tam kibice Legii nie pojechali, a dyrektor owszem. Dlaczego więc za Wilno winnym jest SKLW a nie pan Dziewulski? Może to z nim należało zerwać stosunki? Powiedzmy sobie szczerze, klub nie zrobił nic w kwestii Wilna - może i chciał, ale nie zrobił.

Nie da się "czarodziejską różdżką" wszystkiego naprawić i przewidzieć każdej sytuacji. Skoro Legia nie potrafiła przekonać małego klubu z Litwy do tego, aby bilety dla gości sprzedawane były tylko na Łazienkowskiej, skoro dwukrotnie podczas wypraw do Wiednia każdy bez najmniejszych problemów (i bez marży Legii) mógł w cywilizowany sposób kupić bilet na stadion Ernsta Happela - to niech klub będzie pewien, iż nie będzie w stanie skontrolować tego i w przyszłości! Wygląda na to, iż KP Legia nie jest świadomy pewnej oczywistej rzeczy: kibic, jeżeli tylko będzie chciał, to i tak kupi bilet, wsiądzie w pociąg czy samochód i pojedzie na mecz i nawet obowiązkowe karty wyjazdowe, które przecież juz nieudolnie próbował wprowadzić PZPN, nie zmienia takiego stanu rzeczy. Co więcej, tak może zrobić kilkaset osób. I wówczas co? Po raz kolejny klub napisze oświadczenie, w którym to odetnie się od tych ludzi/wydarzeń i powie, że nie miał na nie wpływu? Czy taka postawa spowoduje rozwiązanie problemu? Nie, ponieważ po raz drugi europejskiej centrali nie da się w ten sposób przekonać, bo kara dla Legii została TYLKO zawieszona, czyli prawidłowo należy ją odczytywać: "wasza wina była, ale macie ostatnią szansę".

Jaka jest więc owa szansa? W chwili obecnej trudno ją określić. Na przykład od samego początku trzyletni zakaz wyjazdowy nałożony na fanów jest martwy. Z każdym kolejnym ligowym spotkaniem coraz częściej zaczyna być określany słowem "fikcja", a wkrótce kibice będą traktowali go w kategoriach mitu. Jeżeli najlepszym sposobem - według zarządu klubu - będzie dalsze "udawanie", że kibiców Legii nie było na meczach w Zabrzu i w Łodzi, albo domaganie się kar dla klubów, które sprzedały bilety legionistom, to gratuluję wyśmienitego samopoczucia i już teraz polecam czekanie na doręczyciela, który przyniesie na Łazienkowską pocztówki z pozdrowieniami od kibiców Legii, ze stemplem "nadano w Lubinie".

Na nic zdadzą się szumne zapowiedzi prezesa, jeżeli klub nie będzie na każdej płaszczyźnie współpracował z reprezentacją kibiców. Reprezentacją, która będzie miała realny wpływ na zachowanie "tłumu" - zawsze, a nie tylko czasami. I tutaj trzeba wrzucić "kamyczek" do garnuszka SKLW. Stowarzyszenie wielokrotnie pokazywało, że potrafi zapanować nad kibicami, a doskonałym przykładem był mecz z Wisłą Kraków. Dlaczego więc nie podjęto zorganizowanej próby zapewnienia takiego porządku w Wilnie (wiadomo przecież, że sam "Bosman" rady nie da)? SKLW tłumaczy się, że nie jest od zabezpieczania meczów. Zgadza się - nie jest, ale w tym wypadku mogło, a nawet powinno być, jeżeli chce współuczestniczyć w tworzeniu dobrego wizerunku kibica Legii. Wystarczyła odrobina dobrych chęci. Skoro dało się ustawić szpaler kibiców w koszulkach, którzy pilnowali, by nikt nie wskoczył na murawę, to można również było stanąć obok tych kilku bezradnych ochroniarzy na stadionie Vetry i nie dopuścić do hasania kibiców po boisku. Dlaczego owych chęci zabrakło? Przecież to była idealna sytuacja, by się wykazać. I nie mówcie, że było to nierealne. Przypominam tylko, że w statucie SKLW widnieje m.in. zapis: "Stowarzyszenie ma na celu poprawę bezpieczeństwa na zawodach sportowych i przyczynianie się do poprawy atmosfery na trybunach".

Rozumiem, że często bywa tak, że SKLW jest wykorzystywane przez klub w sytuacjach, gdy akurat może się do czegoś przydać (vide mecz z Wisłą), a gdy nie jest - to w razie czego będzie na kogo zrzucić winę. To może w pewnym stopniu zniechęcić do działania, ale jeżeli się nie chce, to może lepiej dać sobie z tym spokój? W Legii Warszawa nie ma miejsca na "odpuszczanie". Legia Warszawa jest wielkim klubem i sportowo i kibicowsko, a obecny stan na trybunach to dramat Legii. Sytuacja gdy jedna trybuna gwiżdże na drugą nigdy więcej nie powinna mieć miejsca - i to dotyczy obu stron, które powinny się dopełniać. Jeżeli "Żyleta" postanowiła nie dopingować, to należy to uszanować, bo trudno nagle o zmianę takiej decyzji, gdy zakaz otrzymał "gniazdowy", gdy nakazano wywiezienie flag z klubu i uniemożliwiono przygotowywanie opraw. Osobom, które w tej sytuacji liczą na oprawy, chyba coś się pomyliło i nie mają pojęcia "czym to się je". Tak samo jak nie ma pojęcia czym jeść Legię właściciel tego klubu, pozwalając bezkarnie nazywać ludzi od wielu lat przychodzących na Łazienkowską mafią, dilerami, narkomanami etc.

Plany stworzenia klubowego "Klubu Kibica" to czysta utopia. Nie te realia, nie ten kraj. Kibice z założenia są jak związki zawodowe. Jeżeli coś im się nie podoba, to nie będą cicho siedzieć. Tyle, że owe związki zawodowe muszą prężnie działać. Obchody Powstania Warszawskiego, turnieje dla domów dziecka, turnieje kibiców, wyjazdy niepełnosprawnych - to bardzo dobra praca, ale nadeszła pora na najważniejszą, bez której ciężko będzie ruszyć do przodu. Pora stworzyć coś na kształt "regulaminu", który zostanie przedstawiony to wiadomości wszystkim kibicom. Regulaminu, który będzie w sposób jednoznaczny regulował nasze zachowanie na meczach wyjazdowych, który spowoduje zmniejszenie ilości wyśpiewywanych inwektyw (tak jak to miało miejsce kilka lat temu), który nie będzie widniał tylko na papierze, ale funkcjonował w rzeczywistości. Aby taki regulamin miał szanse zaistnienia, muszą chcieć tego sami kibice. Wydźwięk takiego dokumentu będzie stukrotnie większy niż jakikolwiek komunikat klubu. I nie ma, że się nie da. Musi.

Już wkrótce na Łazienkowską przyjedzie łódzki Widzew i trudno sobie wyobrazić, aby na tym meczu nie było atmosfery święta piłkarskiego. Zostały tylko trzy tygodnie. Te trzy tygodnie powinny być okresem wytężonej pracy i rozmów kibiców z klubem. Nie ma czasu na pozostawanie w okopach i ich umacnianie, bo może się okazać, że te okopy zasypią obie zwaśnione strony, a stracą zwykli "niezaangażowani" kibice - tacy którzy chętnie obejrzą oprawy meczowe i chętnie będą zdzierać gardła za naszą Legię. Jedną Legię!

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.