Jan Urban, czyli człowiek,który nigdy nie odmawiał :)
REKLAMA

Urban nigdy nie odmawiał...

źródło: Sport - Wiadomość archiwalna

Jan Urban to niezwykle spokojny facet i trudno go wyprowadzić z równowagi zarówno na boisku, jak i poza nim - tak mówią jego koledzy z boiska – pisze Sport. O Janie Urbanie, szkoleniowcu Legii, w Sosnowcu mówią dobrze lub bardzo dobrze. - To swój chłop, „luzak”, który potrafił się bawić piłką jak mało kto - to zdanie słyszeliśmy wczoraj kilka razy od jego kolegów z czasów gry w Zagłębiu. To właśnie w tym klubie zadebiutował na ligowych boiskach i zrobił międzynarodową karierę.
Za kury i jajka

Do tej pory się śmieją zarówno w Jaworznie, jak i Sosnowcu, gdy wspominają transfer 19-letniego młokosa z Victorii do Zagłębia. - Ciągle powtarzam, że chyba załatwiono mnie za 200 kur i tonę jajek - śmieje się Jan Urban. - Chyba to była fura korkotrampek, bo cóż innego mogliśmy im zaproponować - dodaje również z uśmiechem jego kumpel z boiska, Krzysztof Tochel.

W 1981 r. powoli grę kończył Zbigniew Sączek i sosnowiczanie potrzebowali zawodnika potrafiącego niekonwencjonalnie uderzyć z daleka. Ligowa „starszyzna”, czyli m.in. Włodzimierz Mazur czy Wojciech Rudy spojrzała na młodego, ale po kilku zajęciach przekonała się, że Urban będzie ważnym ogniwem tej drużyny.

- Dobrze pamiętam pierwsze zajęcia, choć staram się nie żyć wspomnieniami - dodaje Urban.

- Wyszliśmy na boisko, trener zarządził mini-grę i Janusz Koterwa w pierwszym starciu rozerwał mi dres. Kości trzeszczały, ale nóg nie odstawiałem. Po zajęciach bolały mnie ile wlezie, stałem długo pod prysznicem, ale potem koledzy z aprobatą uścisnęli mi dłoń. To był znak, że mnie zaakceptowali.

Flaszka w szatni

Jan Urban to niezwykle spokojny facet i trudno go wyprowadzić z równowagi zarówno na boisku, jak i poza nim - stwierdzają jego koledzy. - Jasiek to „luzak” nr 1 w naszej lidze - mówi Krzysztof Tochel. - Z piłką potrafił robić takie cuda, że dech zapierało, a poza boiskiem też potrafił się bawić. Nie, na pewno nie był hulaką, ale gdy szliśmy omówić „taktykę” to nigdy nie odmawiał.

- Pamiętam, że jak się ożeniłem, zwyczajowo przyniosłem flaszkę do szatni - uśmiecha się na myśl o tym zdarzeniu trener legionistów. Chyba Włodek Mazur rozlał do kieliszków i wypiliśmy toast, a potem „starszyzna” pokazała nam, młodzieży drzwi. Resztę butelki wypili już w swoim gronie.

Dusza człowiek

- Gra była ustawiona pod niego i wiedzieliśmy, że potrafi strzelić jednego lub dwa gole rozstrzygające mecz - przekonuje Krzysztof Tochel. - Poza boiskiem w każdej sytuacji można było na niego liczyć i sam tego doświadczyłem. Pomógł mi przy transferze do Francji.

- Nie należę do ludzi pamiętliwych - deklaruje Jan Urban. - Zawsze staram się mówić prawdę w oczy, choćby ona była najgorsza. Nie potrafię się kłócić i gniewać, bo taki mam charakter. Swego czasu na kilkanaście minut przed meczem w szatni Zagłębia zdarzyło się nieszczęście. Urbanowi wylał się wrzątek herbaty na stopę. Wszyscy się chwycili za głowę i tylko on zachował stoicki spokój. Stopa została opatrzona i on jak gdyby nigdy nic wybiegł na boisko.

Grał z zaciśniętymi zębami, a po końcowy gwizdku nie mógł zejść z boiska. - Taki Janek ma charakter i wszystko robi z pasją - podkreśla Krzysztof Tochel.

Grali razem

Może mało kto pamięta, ale Jerzy Kowalik i Jan Urban razem grali w młodzieżowej reprezentacji Polski w mistrzostwach świata w Australii. Obaj występowali m.in. z Dariuszem Dziekanowski, Józefem Wandzikiem czy Waldemarem Matysikiem.

- Wcześniej trenerzy mnie nie dostrzegali, bo grałem w Victorii Jaworzno. Dopiero gdy byłem w Zagłębiu wskoczyłem do reprezentacji. To była nobilitacja.

- Janek miał „pokrętło” w nodze jak się patrzy - podkreśla obecny szkoleniowiec Zagłębia. - Graliśmy na różnych pozycjach i rzadko dochodziło do spięć.

Dzisiaj jednak dojdzie do takowego spięcia, gdy obaj będą prowadzili swoje drużyny.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.