Marcin Burkhardt walczy o powrót do składu Legii.
REKLAMA

Szansa Burkhardta

Tomek Janus, źródło: Metro - Wiadomość archiwalna

Zawodnik kupiony za 600 tys. euro siedzi na ławce rezerwowych w polskiej drużynie. Niemożliwe? Wcale nie. Choć Marcin Burkhardt przyszedł na Łazienkowską za grube pieniądze, trener Jan Urban nie widzi dla niego miejsca w składzie. Mecz z Ruchem Chorzów pokazał, że na razie ma rację. Cześć winy za taki stan rzeczy ponosi sam zawodnik, który nie gra tak dobrze jak w sezonie 2005/2006.
Wówczas był podstawowym zawodnikiem Legii, która wygrała ligę. Później nastąpiła gwałtowna obniżka formy Burkhardta i dziś pozostały po niej tylko wspomnienia. W międzyczasie zawodnik skarżył się na urazy. Zamiast grać, siedział więc na trybunach lub na ławce rezerwowych. Wczoraj wreszcie dostał szansę od szkoleniowca legionistów.
W meczu Pucharu Ekstraklasy z Ruchem Chorzów zagrał od pierwszej minuty, ale nie zachwycił. Szarpał, walczył, ale to nie był gracz, którego fani, urzeczeni dobrą techniką, nazywali „Burinho”. - Fizycznie czułem się dobrze. Zdaję sobie jednak sprawę, że ciągle nie pokazuję na boisku tego, czego od siebie wymagam – krytycznie przyznaje Burkhardt. Lepiej grę pomocnika Legii ocenił trener Urban. - Marcin nie grał od kilku miesięcy. Nie wymagajmy więc od niego od razu doskonałej gry. Najważniejsze, że wytrzymał cały mecz kondycyjnie – raczej kurtuazyjnie stwierdził szkoleniowiec legionistów.
W grze Burkhardta widać było tylko przebłyski dawnej formy. Podobnie grała cała Legia, która po słabym meczu zaledwie zremisowała z Ruchem Chorzów 0:0. - Robiłem co mogłem, żeby zapewnić nam wygraną. Dobrze uderzyłem z rzutu wolnego. Reszta strzałów w moim wykonaniu, niestety, wołała o pomstę do nieba – smucił się po meczu pomocnik Legii.
Mecz z Ruchem prawdopodobnie niewiele zmieni w sytuacji Burkhardta. W piątek przeciwko Koronie Kielce Urban powinien znów postawić na Aleksandara Vukovicia i Piotra Gizę. - Nie patrzę na to. Dalej muszę trenować i powoli wracać do formy – uważa zawodnik. Takie słowa znajdują uznanie u Jana Urbana, który przyzwyczaił już do częstych rotacji w składzie. - Z Marcina jeszcze będziemy mieli pociechę. Wierzę, że w przyszłości pokaże się z lepszej strony niż we wczorajszym meczu - przewiduje trener Legii.
Na udowodnienie swojej wartości „Bury” ma czas do końca rundy jesiennej. Inaczej w grudniu odejdzie z Łazienkowskiej. Tylko kto będzie chciał kupić rezerwowego za 600 tys. euro?

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.