REKLAMA

To Wdowczyk rozsiewa plotki na mój temat

Jacek Zieliński, źródło: Życie Warszawy - Wiadomość archiwalna

Po raz pierwszy prowadzony przez Pana zespół zagra przeciwko Legii, w której spędził Pan 15 lat. Emocje rosną...?



Jacek Zieliński: Oczywiście, choć starałem się tego nie okazywać. We wtorek graliśmy z Widzewem o Puchar Ekstraklasy i nie chciałem, by moi piłkarze myśleli o potyczce z legionistami. Od środy rozpocząłem akcję Legia. Wczoraj trenowaliśmy pod kątem piątkowego meczu, zaś dziś zaprezentuję piłkarzom na wideo taktykę Legii.



Nie tylko Pan występował niegdyś w Legii. W Koronie są jeszcze inni ekslegioniści Sławomir Rutka i Mariusz Zganiacz. Czują już podwyższony poziom adrenaliny?

- Dla "Łydy" emocje będą mniejsze, bo nie znajdzie się w kadrze meczowej. "Zgani" natomiast zawsze dobrze gra przeciwko Legii i bardzo na niego liczę. On dodatkowo motywuje się na ten mecz. W Warszawie go nie doceniano, natomiast w Koronie gra bardzo dobrze. Nie tylko on, ale wielu moich piłkarzy żyje już tym spotkaniem. W końcu grają z Legią...



Nie żal Panu, że nie jest już w Legii? Stołeczny klub wygrał wszystkie mecze w lidze. Bez Pana udziału...

- Nic chcę się oglądać, wracać do tego, co było. Nie chcę deliberować kto, dlaczego i czy słusznie pozbył się mnie z Legii. Okazuje się jednak, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Teraz jestem w Koronie i chcę tu pracować najlepiej, jak potrafię.



Kiedyś deklarował Pan, że zawsze będzie nosił w sercu "eLkę".

- To się nigdy nie zmieni. Sentyment pozostał. 15 lat spędziłem w Legii i były to najwspanialsze chwile mojego życia. Zdobywałem mistrzostwo Polski, grałem w Lidze Mistrzów, z Legii trafiłem do kadry. W Legii mam wciąż wielu przyjaciół i wiernych kibiców. Od korzeni się nie odetnę. Teraz jestem trenerem Korony i moim zadaniem jest poprowadzenie zespołu do wygranej. Chciałbym w Kielcach zagrzać miejsce trochę dłużej, ale wiadomo, jak chwiejny jest trenerski stołek. Nie ma jednak wątpliwości, że dla mnie - legionisty i trenera Korony - mecz będzie bardzo trudny.



Co jest mocną stroną Legii?

- Duży potencjał i ogromna siła pomocy. Pewność, jakiej piłkarze nabrali dzięki korzystnemu terminarzowi. Praca i wizja trenera Jana Urbana. Głównie te czynniki wpływają na to, że Legia gra efektownie, efektywnie, po prostu dobrze.



Jak nie przegrać z Legią?

- Jesteśmy przygotowani na dwa warianty taktyczne trenera Urbana. Bez względu na to, czy piłkarze Legii będą atakować na naszej połowie, czy z kontry, wiem, jak można z Legią nie przegrać.



Jak?

- Wiem, ale tego nie zdradzę. My u siebie jesteśmy w stanie ograć każdego. Ale trzeba jednak przyznać, że Legia złapała wiatr w żagle.



We wtorkowym meczu z Widzewem Korona miała z przodu tylko jednego napastnika. Czy to jest właśnie taktyka na Legię?

- Nie. Gajtkowski i Zabłocki byli kontuzjowani. Edi odpoczywał po infekcji. Miałem do dyspozycji dwóch napastników i w perspektywie mecz z Legią. Dlatego Sokalski i Grzelczak zagrali po 45 minut. A Nowak był takim mocno wysuniętym, ofensywnym pomocnikiem.



W wywiadzie udzielonym "Piłce nożnej" Dariusz Wdowczyk zarzucił Panu brak lojalności i oskarżył o namawianie piłkarzy do gry przeciwko niemu. Co Pan na to?

- Nie powinienem tego komentować. Ale jeśli ktoś nie potrafi pochylić głowy i posypać jej popiołem - powiem. Nasza współpraca od początku nie układała się dobrze. Byłem chętny i gotowy do wykonywania powierzonych mi zadań, których... nie dostawałem. Czułem się jak piąte koło u wozu. Darek odsuwał mnie od współprowadzenia drużyny. Gdy zdobyliśmy mistrzostwo Polski, pierwszy wystawiał pierś do orderów. Gdy przegrywaliśmy, gdy atmosfera w zespole była fatalna, Darek szukał ofiar. On identyfikował się tylko z sukcesami. Z porażkami nigdy. A z piłkarzami rozmawiałem zawsze i chętnie. Więcej niż on.



Pamiętnej nocy, poprzedzającej mecz z Górnikiem, też rozmawiał Pan z dwoma piłkarzami. Legia przegrała w Zabrzu, Wdowczyk został zwolniony, a Pan został pierwszym trenerem.

- Mogłem rozmawiać z zawodnikami, kiedy mi się to podobało i nikt mi tego nie zabraniał. Wówczas też dyskutowaliśmy z Surmą oraz Włodarczykiem i... tyle. A Darek dorabiał do tego odpowiedni scenariusz. Po co?



Bo został Pan pierwszym trenerem...

- Musiałbym być głupcem, żeby brać drużynę w takim momencie. Nie pchałem się na stołek trenerski. Zmuszono mnie, przekonano, że gdyby szkoleniowcem został Mirek Trzeciak, byłoby przy tym zbyt dużo podtekstów. Co miałem zrobić? Dostałem polecenie służbowe i musiałem je wykonać albo zrezygnować z pracy i zostawić piłkarzy na pastwę losu. Nigdy nie tworzyłem koalicji z piłkarzami przeciwko Wdowczykowi. Martwi mnie, że Darek swoje niepowodzenia tłumaczy kosztem innych osób, a w tym wypadku moim. Już od momentu, gdy zostałem pierwszym trenerem, dochodziły mnie słuchy, że to ja rozbiłem Legię, zbuntowałem piłkarzy, kolaborowałem i Bóg wie, co jeszcze. Zastanawiałem się, kto rozsiewa takie plotki. Teraz już wiem.



W Kielcach jest spokojniej?

- Zdecydowanie spokojniej. Mam niezłych piłkarzy, atmosfera w klubie jest dobra. Miło mi się tu pracuje.



Mieszka Pan w Kielcach czy dojeżdża jak niegdyś... Dariusz Wdowczyk.

- (Śmiech). W wakacje byłem w Kielcach z rodziną. Teraz mieszkam sam, ale moje dziewczyny odwiedzają mnie podczas weekendów.



Wie Pan już gdzie w okolicach Kielc najlepiej biorą rybki?

- Nawet nie miałem czasu o tym pomyśleć. wiem jednak, że jest tu wiele przepięknych stawów, jezior i miejsc do łowienia ryb. Gdy znajdę wolny czas, z pewnością się tam wybiorę.



Rozmawiał Maciej Rowiński

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.