REKLAMA

Publikacja: Debata czy tylko Dużo huku?

Karol Nowakowski, źródło: własne - Wiadomość archiwalna

Jakiś czas temu prezentowaliśmy Wam odpowiedź Rafała Steca, na list Karola Nowakowskiego, który opublikowaliśmy na łamach naszego serwisu. Karol po raz kolejny napisał do redaktora Gazety Wyborczej, ale przez kilka dni nie doczekał się odpowiedzi (taka sama sytuacja była poprzednio), więc po raz kolejny przysłał list do naszej redakcji. Poniżej prezentujemy jego treść:

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Po pierwsze cieszę się, że zmienił Pan zdanie i zareagował na mój tekst. Nie ma znaczenia czy zrobił Pan to z dobrej woli czy pod wpływem powstałej sytuacji. Pan i macierzyste medium byliście pierwszymi adresatami mojej wypowiedzi - list więc nie „krążył po internecie”. Z braku odpowiedzi z Pana strony, rozesłałem ją również do innych dziennikarzy sportowych, a później opublikowałem na stronie LegiaLive.

Po drugie niczego sobie nie uzurpuję., Prezentuję swoje poglądy, z którymi wbrew pańskim opiniom (o czym świadczą wywołane tekstem wypowiedzi) zgadza się większość ludzi kibicujących Legii, a nie tylko tych z Żylety.

Po trzecie cała antykibicowska akcja (pejoratywnie zabarwionej retoryki i nazewnictwa nie podejmuję więc słowo „kibol” u mnie nie istnieje) nazywana debatą pachnie farsą. Moja wypowiedź była jednym z wielu tekstów, spowodowanych przez Pana felietony. Suma tych reakcji niesie w sobie podstawowy dla dziennikarzy zarzut: ogólnikowe i selektywne podejście, pisanie wszędzie z pozycji wszystkowiedzącego mentora i brak starań nawet o poznanie innych punktów widzenia. Jak można opisywać jakąkolwiek rzeczywistość znając z niej kilka wyimków, opierając się na stereotypach i wypowiedziach ludzi a priori nastawionych negatywnie do opisywanej grupy? Czy waszym zadaniem jest udowodnić za wszelką cenę z góry przyjęte tezy, stosując zasadę, że gdy fakty nie pasują do tez, to tym gorzej dla faktów? Wyciąganie z archiwum komentarza „fajnej laski” to żałosna próba podpierania głoszonych haseł „głosem czytelnika”, raczej wirtualnego sądząc po zawartych tam treściach, niezgodnych z rzeczywistością. We wpisie na blogu czepia się Pan za to pustych i głupich, Pana zdaniem, komentarzy - jeżeli uważa Pan je za kłamliwe, bądź po prostu nie merytoryczne to, dlaczego „fajna laska” jest na pewno mądra i prawdziwa?

Jeśli chce Pan lub Pana gazeta prowadzić jakakolwiek debatę to musza się w niej znaleźć głosy drugiej strony! Dlatego mam nadzieję (a widomo kibic głupi to i taką „matkę” ma), że ktoś w końcu opublikuje głosy jak ten długi wpis podzielony na trzy części- http://forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=88&w=71611748&a=71624777 , http://forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=88&w=71611748&a=71624813 , http://forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=88&w=71611748&a=71624872 .
W przeciwnym razie cała Wasza debata to strzelanie ślepakami. W dodatku strzelają ślepi na kibica dziennikarze. Dużo huku, mało konkretów.

Jako, że moja odpowiedź to tylko ułamek tego, co napisali polscy fani na forach gazeta.pl i Pana blogu w szczególności jeżeli chodzi o kwestie istotne dla każdego kibica bez względu na przynależność klubową, to pozwolę sobie w dalszej wypowiedzi odnieść się głownie do tematów dotyczących Legii. Pańskie zarzuty są efektem ogólnej niechęci do kibiców, a nie tylko do fanów Legii, więc niektóre przykłady z Łazienkowskiej na pewno będę starał się wyjaśnić w szerszej perspektywie/kontekście.

RAFAŁ STEC: „Mój opis ponoć „ignoruje istotę sporu”, ale powyższy tekst również jej nie definiuje. Stanowi raczej dyskusję z nieistniejącym wrogiem.
KAROL NOWAKOWSKI: Ignoruje Pan istotę sporu, a ja ją zdefiniowałem - błędna polityka oraz regulacje Zarządu KP Legia Warszawa i jego właścicieli, oszczerstwa i kłamstwa wobec ruchu kibicowskiego oraz uznaniowe i wybiórcze stosowanie prawa. (http://legialive.pl/news/23953_Stowarzyszenie_o_protescie_kibicow.html)

Stec: „Ja nie wspominałem bowiem ani słowem, że kibice Legii NIE dopingowali piłkarzy na stadionie Lecha. Jeśli kibicowali, to OK, fajnie, oby tak zawsze. Pisałem o meczach przy Łazienkowskiej, gdzie czasem „tylko” nie było dopingu, a czasem doping zastępowała jakaś dziwaczna bieganina od jednego końca trybuny do drugiego.”
Nowakowski: Ale nie napisał Pan też że DOPINGOWALI, a jeżeli przedstawia Pan tylko pół-prawdy, to jak człowiek czytający ma sobie wyobrażać jej całość? Już napisałem, że bieganina jest dziwaczna, gdy opisuje się ją bez zaglądania w istotę protestu.

Stec: Moim zdaniem to piłkarzom przeszkadza, zresztą sami się skarżyli. A jeśli Legii zabraknie do mistrzostwa punktów straconych w meczu z Odrą? Kto wie, może by ich nie stracili, gdyby dostali wsparcie - moim zdaniem w normalnych czasach fantastycznie gorące - od Żylety?
Nowakowski: Skarżyli się, a prezes Miklas i Panowie dziennikarze wykorzystali te wypowiedzi w swej batalii... A potem zawodnicy mniej lub bardziej wycofywali się ze swoich wypowiedzi, dziwiąc się, że tak zostały rozdmuchane. Zresztą, gdy tylko ukazały się takie komentarze, doszło do spotkania przedstawicieli kibiców i drużyny, na którym wręczono kapitanowi i trenerowi pismo tłumaczące powody i cele protestu.
(http://legialive.pl/news/23991_SKLW_spotkalo_sie_trenerem_i_kapitanem.html)
Reszta pańskiej wypowiedzi to czysta demagogia.

Stec: O tym, jaki model kibicowania preferuje zarząd klubu, ani z jego przedstawicielami, ani z właścicielami klubu nigdy nie rozmawiałem, więc nie wiem, czy jest „wydumanym nonsensem”.
Nowakowski: To nie chodzi Pan na „pogadanki” do prezesa Miklasa, tak jak to robią inni dziennikarze piszący o słusznej polityce KP Legia?

Stec: Mój pogląd brzmi: na stadion może przyjść każdy, kto akceptuje regulamin klubu i polskie prawo.
Nowakowski: A nasz pogląd brzmi: Nie akceptujemy błędnego regulaminu i uznaniowego rozumienia i stosowania polskiego prawa, a tym bardziej prób ograniczenia swobody poprzez zakazy klubowe nie poparte wyrokiem sądowym i przez np. rozsyłanie do innych klubów list z danymi osób uznanych (bez wyroków sądowych) za persona non grata – co jest łamaniem ustawy o danych osobowych.

Stec: Idąc dalej - nigdy nie nazwałem kibiców debilami z piwem, nigdy nie kwestionowałem ich prawa do posiadania poczucia humoru, nie uważam Mariusza Waltera za nietykalnego, nie zabraniałem go krytykować, nie wyrażałem swojego stosunku do okrzyków „Walter! Mordo ty moja” etc.
Nowakowski: Ale nazywa nas pan wszystkich KIBOLAMI, a zaraz potem płodzi artykuł, że „Kibol beznadziejnie głupi jest”. Jeżeli nie uważa Pan Mariusza Waltera za nietykalnego, to gdzie zatem są Pańskie teksty o jego błędach? Czy stosuje Pan tylko wybiórczą krytykę? Nasza krytykę - okrzyki ocenił pan jako „wyśpiewywanie nonsensów o właścicielu klubu” ergo wyraził pan swój do tego stosunek. Poza tym ja odnosiłem się do wypowiedzi J. Ostrowskiego, który tę formę protestu nazwał ”żartem rynsztokowym”

Stec: „Mojego entuzjazmu nie wzbudza nieco teatralna widownia barcelońskiego Camp Nou czy madryckiego Santiago Bernabeu, wolę uporczywy jazgot legijnej „Żylety”, która z łatwością zagłuszyłaby leniwy pomruk hiszpańskich gigantów. Ale mimo wszystko przedkładam dostojnie niemrawe brawa owych „pikników” nad chamstwo twardogłowych kiboli. Nad czytanie opowieści dziewczyny, dla której wizyta na stadionie to trauma. Owszem, chcę ogłuszającego zgiełku szalikowców, ale nie chcę płacić zań tolerancją dla niepohamowanego chamstwa i agresji, które niekiedy - rzadko, ale jednak - przeradzają się w zawstydzające nas wszystkich skandale jak tamten wileński. Nie chcę na stadionie wersalu, akceptuję niewybredną opryskliwość kibicowskich środków wyrazu, zniosę nawet nieuniknioną wulgarność przyśpiewek(…)
Nowakowski: Słynne już „fetowanie Kaki” to zatem tylko mała część tego, co pan tu proponuje/podziwia/zgadza się jako szeroko rozumiane kibicowanie. Na hiszpańskich multipleksach wyraźnie tego brak. Obecna forma walki ze skandalami (poza słusznymi przesłankami) uderza we wszystko czym są kibice! Zamiast zrozumieć kibica i stworzyć warunki do koegzystencji wolicie przejechać po wszystkim walcem. Kibice są świadomi tego, że wśród nas są m.in. pikniki, ultrasi, chuligani, widzowie – nie wszystkich musimy popierać, nie ze wszystkimi musimy się lubić, ale jesteśmy świadomi ich istnienia. Traktowanie kogoś jak śmiecia za to, że jest wierny pewnym barwom i np. nosi szalik nie jest chyba najlepszą metodą wychowawczą? Działania KP Legia wynikają z postrzegania wszystkich jako homogenicznego bytu, dążeniem do i wymiany kibiców na innych wedle nowego, jedynie, słusznego wzorca. Nawiasem mówiąc, na ile to jest spójne z walką o tolerancję uprawianą przez Gazetę?

Stec: (…) ale granice muszą istnieć. W Polsce, niestety, nie istnieją.”
Nowakowski: A kto ma te granice ustalać i jakie mają być? Ogólnikowe stwierdzenia i arbitralne decyzje niczego nie zmienią.

Stec: Legia - jak informuje - nałożyła kary za konkretne przewinienia, wyszczególnione w klubowym regulaminie i/lub polskim prawie: odpalanie i wnoszenie rac, wchodzenie na obiekt po pijanemu, pobicie kibica etc. Niektórym obłożonym w ostatnich miesiącach sankcjami (tym, którzy wyrazili skruchę i gotowość poprawy na rozmowie dyscyplinującej) kary łagodzono. Kibicowski zapiewajło dostał szlaban, bo organizowane przez niego oprawy były wykorzystywane dla przemycania na trybuny zabronionych rac (schowanych w drzewcach flag oraz systemie nagłośnienia). Sam też został ukarany przez sąd za odpalenie racy grzywną, a obecnie trwa kolejny proces, bowiem policja się odwołała i żąda nałożenia nań zakazu uczestniczenia w imprezach masowych.
Nowakowski: Zarząd KP Legia informuje tak by było wygodnie. Jeżeli w Gazecie Maciej Weber cytuje wypowiedz prezesa Miklasa, że zakazy cofnięto osobom, które odpracowały wyroki sądów to fakty są takie, że te osoby nawet nie miały założonych spraw w sądzie, choć niektóre odpaliły więcej rac niż wspomniany „zapiewajło”. Sam zainteresowany na pierwszej sprawie dostał grzywnę, a zakazu wstępu na imprezy masowe nikt się nie domagał. Jesteśmy pewni, że jak to pan określił „policja” była tylko wykonawcą działań inicjowanych przez Stefana Dziewulskiego, a w konsekwencji odwołania się od tego wyroku i wznowienia sprawy. Przy okazji wojny z chuliganami z Wilna (czyli ponad rok po sytuacji z racami!), cała kwestię wciąga się do spraw, które nie miały z tym nic wspólnego. Same rozprawy są kolejną farsą, bo czym nazwać odpowiedź przedstawicielki stróżów prawa na pytanie Sądu czemu chcą dla Piotra S. zakazu - „Wszyscy widzieli co było w Wilnie”? Uznaniowe stosowanie zakazów? Odpowiedzialność zbiorowa?

Stec: Co do rzekomych nieformalnych porozumień między klubem a kibicami w sprawie rac: gdyby się rzeczywiście zdarzyły, to Legia zachowała się karygodnie, zezwalając na łamanie prawa. Ale fakty są takie, że klubowy regulamin zakazuje wnoszenia pirotechniki na stadion.
Nowakowski: Fakty są takie - porozumienia zdarzyły się, a klub, choć jest też sprawcą, występuje w roli ustawodawcy, prokuratora i sędziego w jednej sprawie.


Dalej zamieszczam w pierwszej kolejności moje wypowiedzi, następnie Pańskie komentarze do nich, a na końcu moją na nie odpowiedź, aby wymiana poglądów była łatwiejsza do prześledzenia dla czytelnika. W punktach, gdzie się Pan ze mną zgodził ja daje 1000% poparcia, z tym że ja coś w tym kierunku robię - Pan pozostaje w roli komentatora.
„Wiec o co walczymy? Nie o władzę, nie o pieniądze, ale:”

- o piłkę nożną dla kibiców
Stec: „(Ja też, tyle że nie dzielę ich na prawdziwych kibiców i godnych pogardy pikników, obie grupy szanuję tak samo. Nie szanuję tylko kiboli, których zdefiniowałem w swoich felietonach. Nie szanuję, bo oni nie szanują nikogo - ani piłkarzy, ani kibiców wyznających inną filozofię kibicowania - i w ogóle nie interesują się piłką.)
Nowakowski: Dzieli pan na prawdziwych pikników i godnych pogardy kibiców. Ja nie szanuję dziennikarzy, którzy tworzą jakieś definicje czegoś, czego nigdy nie rozumieli, ani nie starali się poznać.

- o możliwość prowadzenia zorganizowanego dopingu na Legii, co jest niemożliwe, gdy dla niektórych ultrasów utrzymywane są zakazy stadionowe i to pomimo braku prawomocnego wyroku
Stec: (Za zorganizowanym dopingiem tęsknię, ale ultrasów łamiących regulamin trzeba karać. Prawomocny wyrok nie jest potrzebny. Awanturujących się w knajpie też się wyrzuca, nie czekając na żaden wyrok.)
Nowakowski: Prawomocny wyrok nie jest potrzebny tak? Wedle polskiego prawa, zakaz może nałożyć jedynie sąd prawomocnym wyrokiem. A porównanie do knajpy pokazuje, jakiego Pan chce traktowanie kibiców - jak klientów. Klient knajpy, kina, banku - może wyjść i pójść do innego dostawcy usług. Kibic kieruje się wiernością, i poczuciem wspólnoty, przywiązania do barw czyli pewną tożsamością. Jeżeli już mamy brnąć w takie porównania to polityka KP przypomina uznaniowe i nie zawsze zgodne z prawem door selection -„nie bo nie”.

- o pełne, rozśpiewane, kolorowe stadiony, nie będące jednak „schludnymi kompleksami rozrywkowymi”. Na schludnych stadionach, które Pan się chętnie powołuje często jest letnio i nijako;
Stec: (Pełne, rozśpiewane, kolorowe stadiony - pycha, o tym marzę. Uważam jednak, że w schludnych kompleksach rozrywkowych nie musi być letnio i nijako. Gdzie tu sprzeczność? Jak jest schludnie, to się nie da dopingować?)
Nowakowski: Schludne kompleksy rozrywkowe, gdy przypominają multipleksy, zbyt często pozostają jedynie schludne, a atmosfera znika. Zostaje sterylność i cisza jak w prosektorium i wytwarza się aura odpowiednia do „powagi” miejsca. Że zastosuje cytat z Pana wypowiedzi : „W kinie nie można skakać, tańczyć, śpiewać, ryczeć, skandować nie zawsze eleganckich haseł etc. Stadiony potrzebują zupełnie innych reguł, ale ich potrzebują.)”. Natomiast jeszcze raz podkreślę, że jestem za jak najszerszym i najszybszym rozwojem infrastruktury stadionowej – rozpadające się mury i klatki dla kibiców gości nie są otoczeniem odstręczającym od zachowań niecywilizowanych, a wręcz im sprzyjają.

- o możliwość swobodnego poruszania się po kraju w celu dopingowania własnej drużyny. Klub nałożył tzw. zakaz wyjazdowy na grupy zorganizowane i dokłada starań by takie grupy nie zasiadały i nie kibicowały swojej drużynie na stadionie przeciwnika, rozsyłając do klubów listy z danymi osób, zaliczanymi do uznaniowej kategorii „persona non grata”.
RS : (Nikt nikomu nie zabrania jeździć po kraju. A szlaban na wyjazdy jest dla mnie całkowicie zrozumiały po skandalu w Wilnie - Legia nie może brać odpowiedzialności za zorganizowane wyjazdy, jeśli inne kluby nie kontrolują, kogo wpuszczają na swoje obiekty. A jeśli wpuszczą ukaranych za zadymę w Wilnie? Skandale o tej skali zdarzają się na szczęście rzadko, ale się zdarzają. I nigdy nie wiadomo, kiedy dojdzie do niego następny raz. To zresztą były okoliczności nadzwyczajne - jeśli zakaz wyjazdów jest drastyczny, to jak nazwać wyrzucenie klubu z pucharów?)
Nowakowski: Jeździć to znaczy: jechać na mecz wyjazdowy, dostać się na stadion i kibicować swojej drużynie, a tego próbuje się nam zakazać, zabronić. Klub nawet wysyła pisma do innych klubów, aby nie sprzedawać osobom wymienionym z imienia i nazwiska biletów! To nie jest ograniczanie wolności? Awanturników z Wilna niech wskaże policja, skażą sądy zakazami, a nie klub będzie decydował o nie wpuszczaniu ludzi, których w stolicy Litwy nawet nie było! Jest to przykład stosowania zbiorowej odpowiedzialności. Mało tego, KP Legia donosi wyższym instancjom na inne kluby OE, które udzieliły nam gościny! Według mojej wiedzy klub nie wziął odpowiedzialności za… wyjazd do Wilna. SKLW zwracało się o pomoc strony klubowej, wiedząc, że pojawi się tam wielu kibiców, a przedstawiciele klubu stwierdzili, ze to nie ich problem!


Dalej:
Stec:Sam Pan pisze, że na stadionach w Anglii jest „względny spokój”. Tego chcę, niczego więcej. A rozróby Anglików za granicą i w pubach to odmienny problem - do rozwiązania przez policję, nie kluby. Mnie interesuje stadion. Co do rac, to wojnę wydali im właśnie nawet Włosi, a u nich są one - w przeciwieństwie do Wyspiarzy - bardzo popularne. Tylko w miniony weekend aresztowano w Neapolu kilku kibiców wnoszących je na stadion.
Nowakowski: Ano względny , bo jak człowiek poznał choćby mentalność wyspiarzy to często widzi to czego z loży prasowej czy w transmisjach telewizyjnych nie widać. Pana interesuje stadion: http://youtube.com/watch?v=0F47cWmr9C8 - wydarzyło się to mniej więcej w okresie gdy u nas odpalano race na meczu z Wisłą.
Proszę poczytać relacje z niedawnego meczu Arsenal – Man Utd i wypowiedzi Fergusona, na temat „niezwykle gościnnych” i „miłych” kibiców na stadionie Emirates. Proszę się wsłuchać w angielskie lżenie drużyny przeciwnej, w które angażują się nawet sektory rodzinne. A potem niech Pan posłucha gdzie jest tam doping bo to coraz rzadsze zjawisko na wyspiarskich stadionach.
Jeżeli chodzi o race i ich użycie w oprawach to dałem odnośnik do postulaltów OZSK (http://wiaralecha.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=302&Itemid=30) - jak widać race nie są jedynym punktem spornym i (nomen omen) palącym problemem polskich kibiców. Race na stadionach przy odpowiednich regulacjach (patrz wyżej deklaracja OZSK) są możliwe. Włosi zamiast wnoszących race powinni łapać nożowników i morderców i cały element korupcjogenny bo to nie pirotechnika jest zakałą ich stadionów. LIBERTA’ PER GLI ULTRAS!

Stec: Jeśli chuliganią inni, to nie znaczy, że nie będę potępiał chuliganienia w Polsce. A co do rzekomego „eksponowania” burd, to uważam ten zarzut za - wybaczy Pan - wybitnie kuriozalny. Gazety miały wywalić czołówki, że część kibiców zachowywała się OK., a schować informację, że mistrza Polski wyrzuca się z międzynarodowych rozgrywek? (…)
Nowakowski: Dla mediów istotny jest njus a ten jest wtedy gdy, dojdzie do awantury, dramatu, przelewu krwi etc. Czołówki traktują wtedy o zachowaniach negatywnych, a chowacie informacje o kibicach dopingujących klub. Mecz Legia-Jagiellonia jest doskonałym przykładem - sam Pan był częścią tej machiny. Czy kogoś poza kibicami interesuje ile było fanatyków z Białegostoku i jak kibicowali? Nie! Więc głównym newsem jest kuriozalna walka z treściami rasistowskimi (słuszna sama w sobie), w wykonaniu delegata, który widzi co chce, dopasowując rzeczywistość do obrazków w kajeciku. Znów chodzi o kwestie niezrozumienia i niedostrzegania wartości (!) kibiców. Flaga - dla każdego fana Jagi jest jak święty znak, dla Was jak szmata, którą pod byle pretekstem można zdjąć, zabrać w imię wyimaginowanego lub źle rozumianego dobra. Nie mówiąc już o tym, że w Białymstoku skutecznie zwalczono opcje rasistowskie wśród stadionowej publiczności. Pan na blogu przyznał się (powiedzmy, bo uważa pan bezsens działań Tomaszewskiego za słuszny!) do błędu, a kto powie ludziom w Polsce, że Jaga śpiewała cały mecz, a na fladze nie było elementów rasistowskich bo w sobotę czytelnicy gazet przeczytali co innego?! Jak już mówimy o transparentach, flagach i Pana ulubionej lidze włoskiej nasuwa się pytanie. Ścigać (i słusznie) tifosi Lazio za faszyzm można, a Livorno za szerzenie ideologii komunistycznej nie wypada?

Nie przeszły jeszcze echa tego, co stało się w Zielonce z kibicami Jagiellonii. Ciekawe ilu żądnych sensacji o zwyrodniałych chuliganach pismaków napisze o zwyrodnialcach z policji? Stróżach prawa, którzy gnębiąc , upadlając kibica, napędzają spiralę nienawiści. Kibicowska rzeczywistość jest inna niż pierwsze strony gazet, tylko trzeba chcieć sięgnąć po prawdę, a nie pisać wg utartych schematów


Stec: Znów polemizuje Pan z wymyślonym wrogiem. Nikt Panu nie nakazuje odwracać się do stojącej obok "laski". Kiedy wspominałem o tych fajnych dziewczynach, chodziło mi tylko o to, by one też nie bały się/wstydziły/brzydziły chodzić na stadion. Nie jestem takim okrutnikiem, by odbierać kobietom prawo do pasjonowania się futbolem. Dlatego żadnego napisanego słowa nie wycofuję(…)
Nowakowski: To nie jest polemika z wymyślonym wrogiem, a reakcja na pańskie sugestie, że fajnie by było odwrócić się do „jakiejś pani”, gdy drużyna potrzebuje dopingu! To kolejny przejaw niezrozumienia kibica. „Czy wygrywasz czy nie-ja i tak kocham Cię” – nie jest pustym zwrotem, a śpiewają go młodzieńcy, starzy, głupi, mądrzy, studenci, profesorowie, bezrobotni, szefowie firm – kibice w „całej” rozciągłości. I gdy przyjdzie czas, że drużyna gra słabo, oni nie odwracają się do czegoś, co fajniejsze, lepsze, ciekawsze. Gdyby tak traktować polską piłkę to wszyscy zostaliby z żonami, dziewczynami w domach, a nie uganiali się setki kilometrów po kraju, czy marzli na stadionie, bo poziom OE czy niższych lig nie zachwyca.
Piosenki te śpiewają, chodzą na mecze również kobiety. Jeżeli tych ze zdjęcia nad swoim artykułem (http://bi.gazeta.pl/im/7/3344/z3344457Z.jpg) nie uważa Pan za „fajne laski” to mogą się obrazić się tylko na Pana. Jeszcze raz zatem zapraszam, na Żyletę


Karol Nowakowski


PS. Tekst ten powstał przed publikacją „Kibic z "Żylety" przepytuje Steca” i nie zawiera nawiązań do tegoż, choć w wielu poruszanych kwestiach jest z nim zbieżny. Odpowiedzi przez Pana udzielone w owym wywiadzie, zaczynające się od słów „Jeśli jest tak, jak mówisz, to…” i „Jeśli tak, to przyznaję, macie problem.” oznaczają potwierdzenie tez postawionych przez Pana krytyków. Pańskie teksty nie opierają się na empirycznej wiedzy dotyczącej kibiców, a jedynie na wyobrażeniach, a co więcej nie pomagają w rozwiązaniu rzeczywistych problemów.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.