REKLAMA

Burkhardt do wzięcia

źródło: Życie Warszawy - Wiadomość archiwalna

"Na razie tkwię w martwym punkcie. Do mnie i mojego menadżera Grzegorza Bednarza nie wpływają żadne oferty z innych klubów. Nie mam także nacisków z Legii, bym odszedł. Moi pracodawcy nie rozmawiali ze mną o tym, czy mam zostać, czy odejść. Wiem tylko, że jeśli będzie dobra oferta, wówczas mnie puszczą. Ostatnio mało grałem, więc pewnie będę pierwszy do odstrzału." - mówi Marcin Burkhardt w dzisiejszym Życiu Warszawy.
"Jak klub by mnie zadowolił? Hmm... Z jednej strony chciałbym grać, bo to jest dla mnie najważniejsze. W Legii nie mam na razie na to perspektyw. Z drugiej chciałbym zostać w Warszawie. Fajnie mi się tu mieszka, mam pracę w dobrym klubie i sporo znajomych. Ciężko będzie wszystko pogodzić, ale nie mam zamiaru się poddawać. Będę walczył o miejsce w podstawowym składzie podczas zimowych przygotowań do rundy wiosennej." - dodaje piłkarz.

Ale to Panu zarzuca się, że mało biega po boisku. Ma Pan najmniejszą wydolność ze wszystkich piłkarzy Legii...
- Ale mam wiele innych, dobrych cech – umiejętność wykonywania długich podań, dobry przegląd pola, strzał. Nigdy nie byłem typem walczaka biegającego przez 90 minut. Wiem, jakie mam mankamenty i staram się je naprawić. A co do tego, że biegam najwolniej – to już przeszłość. Chyba wyniki badań były błędne, bo podczas wysiłku nie męczyłem się. Teraz próg tlenowy podniósł mi się, trener powiedział, że się poprawiłem. Nie plączę się już z tyłu.

Po wszystkich swoich wyskokach, gdy przychodził Pan do Legii, słyszeliśmy obietnice, że Pan spoważnieje i ustatkuje się. Dotrzymał Pan słowa?
- Oczywiście. W Cynamonie byłem w tym roku tylko trzy razy (śmiech). A tak na poważnie – z pewnością się zmieniłem. Spoważniałem. Jeśli dostaje się po tyłku od życia, trzeba z tego wyciągnąć wnioski. Uczę się na swoich błędach. Nadal nie uważam jednak, że to, co robiłem wcześniej, było bardzo naganne. Prasa lubi wywlekać wszystkie kwestie związane z alkoholem i zabawą. Robi się z nas cnotki, zakonników. A przecież piłkarz jest człowiekiem jak każdy inny i też potrzebuje odpoczynku psychicznego. To normalne, że musimy pośmiać się, potańczyć. Ale to już jest dla mnie rozdział zamknięty.

Ten rozdział był powodem rozstania z piękną Sylwią ze Szczecina?
- Nie. To nie była jeszcze kobieta mojego życia. Jestem teraz kawalerem do wzięcia. Poszukuję dziewczyny, ale nie na siłę.

Rozstał się Pan nie tylko z Sylwią, ale także w klubie z kolegami z grupy bankietowej...
- I jestem załamany (śmiech). Z Piotrkiem Włodarczykiem, Łukaszem Surmą i Grześkiem Bronowickim doskonale się rozumiałem. Niektórym to jednak nie pasowało.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.