REKLAMA

Z ręką w nocniku

Qbas - Wiadomość archiwalna

Gdy podzieliłem się wiadomością o wcześniejszym niż przewidywano zamknięciu i wyburzeniu trzech trybun na stadionie Wojska Polskiego z moją żoną „in spe”, która absolutnie nie zna naszej legijnej rzeczywistości, usłyszałem, że oni (czytaj – władze klubu) zupełnie zgłupieli.

- Zamkną wam stadion i zostawią tylko najdroższą trybunę pod dachem. Przecież to bez sensu.



Byłem zaskoczony emocjonalną reakcją mej wybranki i nie spytałem już czemu uważa, że takie rozwiązanie nie ma sensu.A nie ma, bo władze klubu mówią wprost, że chodzi o wyeliminowanie nieprzychylnej im i niepokornej części kibiców. Nie chcę teraz rozstrzygać po czyjej stronie leży większa wina w konflikcie, bo uważam, że obie strony mocno przespały czas, w którym można było dojść do konsensusu. Tyle tylko, że rządzącym Legią nigdy na nim nie zależało.

Pierwszy konflikt na linii ITI – kibice był związany z podwyżkami cen biletów i histeryczną reakcją fanów na ten fakt. Potem doświadczyliśmy kolejnych nieporozumień. Tak naprawdę strony nigdy nie umiały i nie nauczyły się ze sobą rozmawiać. Zwłaszcza, że nie chciała tego strona klubowa. Władze z premedytacją grzeszyły przede wszystkim niekonsekwencją, dyletanctwem i zamordystycznym podejściem. Nas - kibiców winię natomiast za pychę. Rozpieszczeni przez poprzednich właścicieli, którzy potrzebowali nas jako bata na piłkarzy, nie zauważyliśmy, że nadchodzą nowe czasy i nowy styl rządzenia klubem. A to wymagało zmiany naszych układów z władzami. Nie uważam wprawdzie by bardziej pokorne podejście coś dało, ale na pewno dzięki niemu wytrącilibyśmy oponentom z ręki najgroźniejszą broń – oskarżenia kibiców o działania naruszające prawo. My tymczasem ciągle prezentowaliśmy mocno roszczeniową postawę, notorycznie siląc się na niczemu nie służące dramatyczne gesty (vide brak dopingu dla piłkarzy jesienią).

Klub traktuje kibiców jako zło w czystej postaci, zwalczając nas metodami stricte totalitarnymi. Zatrudnianie mających problemy z prawem firm ochroniarskich czy bezgraniczne zaufanie dla dyrektora ds. bezpieczeństwa też nie przynosi chluby, ale to wszystko jakoś nie rzuca się cieniem na ogólnie dobrą opinię o Mariuszu Walterze i jego ludziach.

Władze klubu są oczywiście kryte. Mają za sobą przychylność mediów i policji. Do ostrej walki z „kibolami” chętnie też podłączają się politycy. Mało kogo obchodzi fakt, że nie wszyscy legioniści to bandyci z Wilna (których czujnym okiem wypatrzył prezes PZPN w … Belgradzie).

Nam najbardziej jednak szkodzi czarny PR w mediach, kreowany przez „naszych” włodarzy. Po ostatniej publikacji w „Polityce” wygląda na to, że cała „Żyleta” to gotowi na wszystko bestialscy chuligani, czekający na sygnał od swojego wodza, niejakiego „Bosmana”, prawdopodobnie psychopatycznego mordercy. Materiały w tym duchu znajdziemy również w innych gazetach czy mediach elektronicznych. ITI rządzi metodą kija, ofiarując bardzo skromniutką marchewkę i precyzyjnie realizując swoje cele. Powstanie nowy stadion, a do częściowej wymiany publiczności dojdzie nawet szybciej niż się spodziewaliśmy.

Warto pamiętać o jednej rzeczy: nikt z władz klubu nie będzie płakał, jeśli nas na nowym stadionie zabraknie. Przyjdą nowi, zapłacą za bilety, skorzystają z oferty cateringowej, kupią siaty gadżetów. Tak będzie czy komuś się to podoba czy nie. Nie zgadzam się jednak z poglądem, że na nowym stadionie będzie cisza. Nie możemy zakładać, że ci którzy przyjdą będą gorsi, bo niby dlaczego? Dlatego, że będą bogatsi? Wiele mówi się, że to klub dzieli kibiców, ale sami też to robimy. Zresztą, najbardziej marudzą ci, którym odpowiada przyjęta jesienią forma protestu. Był czas przyzwyczaić się do ciszy, tylko sporadycznie przerywanej wspaniałym dopingiem. Może na nowym stadionie nie będzie atmosfery wrzącego kotła, ale piłkarze otrzymają wsparcie. Inna sprawa, że już wielokrotnie udowodnili, iż nie jest ono im niezbędne.

Wszystkie asy są w ręku ITI. Władze klubu skutecznie zastosowały metodę przeczekania i przetrzymały protesty, strajki etc. dając wyraźnie do zrozumienia, że się nie ugną. Teraz szykują się do zadania rozstrzygającego uderzenia i wcześniejszego zburzenia „Żylety”. Jeśli to wszystko prawda, to obawiam się, że ta wojna jest już przegrana. A my nie zrobiliśmy kompletnie nic by temu zapobiec, stojąc przez pół roku w ciszy jak te barany, zamiast wspaniałym dopingiem i atmosferą, odbudować pozytywny wizerunek kibiców Legii w mediach.

Ręka w nocniku, mówi Wam to coś?

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.