REKLAMA

Urban: Napędzę Wiśle strachu

źródło: Życie Warszawy - Wiadomość archiwalna

"Runda jesienna była dla Legii udana, ale dzięki zawodnikom, a nie mnie. Oni po prostu grali tak, jak ja sobie tego życzyłem. Chciałem narzucić im mój styl, czyli grę techniczną i kombinacyjną, atak pozycyjny i wykorzystanie szybkich napastników w kontrach. Miło było patrzeć na grę mojego zespołu. Brakowało tylko skuteczności. Jest więc wiele do poprawienia podczas zimowych przygotowań. W Hiszpanii będziemy pracować głównie nad skutecznością. Wyniki mieliśmy dobre, ale jeszcze lepsze miała Wisła. Zespół z Krakowa pobił chyba rekord ligowy. 10 punktów straty to dużo, ale nie jest to nie do odrobienia. Ja cieszę się tym, co udało nam się dokonać." - mówi trener Legii, Jan Urban.
"Mam dobrych piłkarzy, którzy bez problemu poradziliby sobie w zachodnich klubach. Musiałem tylko wykorzystać ich potencjał." - dodaje.

Wszyscy są zachwyceni Pana pracą, komunikatywnością i podejściem do wykonywanego zawodu. Czy jest ktoś, kto Pana nie chwali?
- Z chwaleniem byłbym ostrożny. Dziś cię chwalą, jutro wyrzucają z pracy. Wcześniej czy później to trener przegrywa. Teraz po głowie chodzi mi Wisła. Wierzę, że jesteśmy w stanie grać lepiej niż jesienią, i mam zamiar napędzić Wiśle strachu.

W jaki sposób?
- Jeśli wiosną będziemy spisywali się tak dobrze i tak skutecznie grali jak Wisła jesienią, jeśli więcej z siebie dadzą Radović, Grosicki i Grzelak – możemy nawet wywalczyć mistrzostwo Polski.

Jakie wrażenia ma Pan po półrocznej pracy w Polsce?
- Te pół roku upłynęło pod znakiem afer w polskiej piłce. Z jednej strony to dobrze, że o korupcji było głośno, bo teraz chyba nie ma osoby, która zdecydowałaby się na kupienie, sprzedanie czy ustawienie meczu. Z drugiej strony odsunięto wielu arbitrów, a większość tych, którzy teraz sędziują, ma małe doświadczenie.

Czego Pan się nauczył przez pół roku pobytu w Polsce?
- Nie przyjechałem tu uczyć się, tylko pracować. Z pewnością różnica w pracy w Hiszpanii i Polsce jest spora. Przede wszystkim zawodnicy w Osasunie mieli więcej zajęć z piłkami. Dlatego starałem się te wzorce przenieść na polski grunt. Obawiałem się także o warunki treningu. I tu byłem mile zaskoczony. Mieliśmy boczne boisko dla siebie. Było bardzo dobrze konserwowane i przygotowywane do każdych zajęć. Dlatego bez problemu mogłem prowadzić ćwiczenia z płynności gry.

Jakie były plusy i minusy rundy?
- Plusy to szybka adaptacja piłkarzy do nowych pozycji. Przesunięcie Edsona do pomocy zwiększyło siłę przebicia z lewej strony boiska. Roger na środku nadaje płynności grze, kreuje sytuacje podbramkowe. Ma doskonały przegląd pola, niezłą kiwkę. Rzeźniczak pokazał się na prawej obronie z bardzo dobrej strony. To inteligentny piłkarz. Wie, kiedy włączyć się do akcji ofensywnej. Odrodził się Kiełbowicz. Jest finezyjnym piłkarzem, który potrafi zaskoczyć przeciwnika. Ma znakomitą wydolność i przyspieszenie. Dobrym ruchem było wypożyczenie Inakiego Astiza. Nie pomyliliśmy się z Mirosławem Trzeciakiem co do niego. To bardzo mocny punkt drużyny. Dużo do zespołu wniósł w drugiej części sezonu Choto. Dodając do tego charakter Vukovicia, doświadczenie Szali i dobrą grę pozostałych piłkarzy, mogę być zadowolony z postawy zawodników, także z dublerów, którzy grali o Puchar Ekstraklasy i Puchar Polski. Do minusów zaliczam skuteczność piłkarzy i atmosferę na trybunach. Szkoda też straconych punktów w meczach z Jagiellonią i Odrą. Może się to odbić czkawką pod koniec sezonu. Wbrew powszechnym opiniom, nie był to kryzys. W meczu z Odrą piłkarze zagrali słabiej, mieli po prostu gorszy dzień. W pozostałych, przegranych bądź zremisowanych, zabrakło nam skuteczności i szczęścia.

Czy jeszcze w tym roku pojawi się jakiś nowy piłkarz w Legii?
- Rozglądamy się. Mamy czas do końca stycznia. Może uda się upolować kogoś w Hiszpanii? Będzie jednak trudno, bo to połowa sezonu. Można zatrudnić tylko takiego piłkarza, który nie gra. A czasu na przygotowanie zawodnika do rundy wiosennej jest niewiele.

Ponoć nie lubi Pan Marcina Burkhardta i chce się go pozbyć.
- Nic podobnego. „Bury” jest fajnym człowiekiem. Rozmawiamy, żartujemy, ale o miejsce na boisku jest walka, bo wszystkich jednocześnie wystawić nie mogę. Jeśli mnie przekona, dostanie szansę. Ja też chciałbym, żeby wybiegał w podstawowym składzie. Ale na środku pomocy jest duża konkurencja, a ci, na których postawiłem, sprawdzają się.

Co roku pierwsze zgrupowanie było podporządkowane ładowaniu akumulatorów. Następne zaś treningom taktycznym i meczom sparingowym. Czy teraz będzie podobnie?
- Nie. Od początku do końca piłkarze będą mieli zajęcia z piłkami. Oczywiście najpierw obciążenia będą większe, a im bliżej rozgrywek ligowych, mniejsze. Same treningi nie będą się wiele różniły od tych w okresie startowym.

Wrócił Pan z Turcji, gdzie był z kadrą na zaproszenie Leo Beenhakkera. Jakie wrażenia?
- Byłem zaskoczony propozycją. To fantastyczne oglądać z bliska pracę takiego szkoleniowca jak Beenhakker, rozmawiać z nim o futbolu. Koncentrowałem się głównie na obserwacji jego pracy. Starałem się nie przeszkadzać, byłem przecież gościem.

Jak spędzi Pan święta i sylwestra?
- Wigilia oczywiście z rodziną. Hiszpania to kraj katolicki, więc święta wyglądają jak w Polsce. Nie mam jeszcze planów na sylwestra. W Pampelunie ludzie się przebierają, wszystkie bary są tej nocy otwarte. Chodzi się od jednego do drugiego i podziwia pomysłowych przebierańców.

Rozmawiał Maciej Rowiński

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.