REKLAMA

Wali się! Łubudu!

Qbas - Wiadomość archiwalna

A to zabili nam nadzieję na mistrzostwo!, że pozwolę sobie na parafrazę pierwszych słów z książki „Przygody dobrego wojaka Szwejka podczas I wojny światowej” Jaroslava Haska. Oczywiście nadzieja umiera ostatnia, ale nikt przy zdrowych zmysłach nie dawał Legii szans na dogonienie Wisły już przed rozpoczęciem wiosennych rozgrywek. Po katastrofie z Dyskobolią już nawet szaleńcy porzucili nadzieje na sukces.
Z różnych powodów była to haniebna porażka. Boli zwłaszcza, że nasze „piłkarzyki” nie podjęły walki, ale najgorsze wcale nie wydarzyło się na meczu. Po ostatnim gwizdku sędziego, kopacze swawolnie uciekli do szatni, mając w głębokim poważaniu swoich kibiców i nie dziękując im za doping. Może po prostu, skądinąd słusznie, doszli do wniosku, że na takie wsparcie nie zasłużyli i było im najzwyczajniej wstyd? A może, bali się, że oberwie im się od rozczarowanych fanów? Jak się okazało, rzeczywistość była bardziej różowa. Ci, którzy na wyraźne wezwanie kapitana Wojciecha Szali pofatygowali się pod sektor gości otrzymali brawa. To już podwójny paradoks! Po pierwsze, wydawałoby się nie do pomyślenia, że to Ślązak darzy największym szacunkiem stołecznych fanów. Po wtóre: kibice na drugi raz powinni przemyśleć komu i za co dziękują… Swym zachowaniem zawodnicy Legii wykonali pierwszy krok ku temu, by pozytywny stosunek kibiców do większości z nich legł w gruzach. Łubudu!

Wychodzi na to, że trener Jan Urban nie najlepiej dozował obciążenia podczas przygotowań zimowych. Zawodnicy są źle przygotowani, co było widoczne gołym okiem już w spotkaniach kontrolnych w Warszawie. Mecz w Grodzisku tylko potwierdził te obawy. Piłkarzom wyraźnie brakowało świeżości, a co za tym idzie poruszali się w tempie transportu przesyłek przez pocztę polską. Szkoleniowiec popełnił błąd w trenerskiej sztuce, do którego się nawet przyznał. Wypada tylko wierzyć, że wie jak go naprawić. Mecz w Bytomiu był już promyczkiem nadziei w tej materii. Jednakże, Urban również nie popisał się zestawiając skład. Grając bez defensywnego pomocnika trener zaryzykował, ale trzeba przyznać, że nie bardzo miał wyjście. Z Dyskobolią nie mogli bowiem zagrać obaj zawodnicy występujący na tej pozycji. W prasie pojawiły się głosy, że trzeba było w związku z tym postawić na Jakuba Wawrzyniaka, który sprawdzany był już w środku pola w kadrze. Urban jednak nie widzi byłego widzewiaka w środku pola. Widocznie ma swoje racje. Tak czy owak trenerowi zawaliła się koncepcja gry i nie potrafił na to odpowiednio zareagować. Łubudu!

„Mamy dobrą drużynę”, „Stawiamy na młodzież” – oto tylko dwa z wielu kontrowersyjnych cytatów z kolekcji dyrektora sportowego Mirosława Trzeciaka. O transferach do (a raczej ich braku) i z Legii zostało powiedziane już tak wiele, że nie ma sensu się nad tym rozwodzić. Natomiast bez echa przechodzą groteskowe zachowania i wypowiedzi eksreprezentanta Polski. Pan Mirosław rozpoczynając pracę w Legii wydawał się być otwartym, sympatycznym facetem. Z czasem dyrektor stawał się coraz bardziej dziwny i wygłaszał równie zaskakujące teorie. Wydaje się, że szczyt nastąpił na drugim zgrupowaniu w Hiszpanii. Trzeciak zaczął uprzykrzać dziennikarzom pracę na treningach. Potem jednego dnia zapewniał, że Kamil Grosicki nie jest na sprzedaż, by na drugi dzień wyrazić zgodę na transfer reprezentanta Polski. Wcześniej za to sprowadził trójkę Murzynów. Żaden nie nadawał się do Legii, ale w obliczu kontuzji Dicksona Choto zdecydowano się na angaż Mario Booysena. Tak trochę z braku laku. No i cóż się okazało? Mario z nie do końca jasnych przyczyn wyjechał z Legii tuż przed rozpoczęciem rozgrywek. Zresztą i tak nie byłby wzmocnieniem. Wiem, że Trzeciaka nie można obwiniać o wszystko. Ale powinien pamiętać, że reprezentuje Legię i nie jest bez znaczenia to, jaki ma wizerunek w prasie. Do tego, co by jednak nie mówić, politykę transferową firmuje dyrektor sportowy. A ona leży i kwiczy! Łubudu!

Na koniec, który paradoksalnie jest wstępem do kolejnych rozważań, słów kilka o naszym ukochanym prezesie Leszku Miklasie. Przepraszam, że nie śpiewałem ostatnio, ale byłem chory. Mam zwolnienie. ŁUBUDU BU! ŁUBUDU BU! ... Niech nam żyje prezes sto lat! To śpiewałem ja:

Qbas

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.