Jacek Magiera i Jose Antonio Vicuna - fot. turi
REKLAMA

Magiera: Niech reszta ogląda nasze plecy

turi - Wiadomość archiwalna

"Pozostaje nam w tym sezonie zrobić to, co udało się Wiśle - grać tak, żeby to nam oglądali plecy i żeby mieć komfort pracy, spoglądając na innych z góry. Wiadomo, że słowa łatwo przychodzą i my naprawdę chcemy, ale tę chęć trzeba przenieść na boisko i słowo przekuć w czyn" - mówi w rozmowie z Legia LIVE! Jacek Magiera. O transferach, trwających przygotowaniach i legijnej młodzieży rozmawialiśmy po obozie w Grodzisku Wielkopolskim z asystentem Jana Urbana. Zapraszamy do lektury!

Jesteś zadowolony z tego, jak przebiegają przygotowania do nowego sezonu?
Jacek Magiera: Wszystko idzie zgodnie z planem. W Grodzisku Wielkopolskim zbieraliśmy się na raty. Nie było z nami Rogera, Kuba Wawrzyniak dojechał na obóz w czasie jego trwania, podobnie jak Martins Ekwueme, który był na zgrupowaniu kadry olimpijskiej i walczył o wyjazd do Pekinu. Zabrakło Takesure Chinyamy, który brał udział w zgrupowaniu kadry przed el. do mistrzostw świata, kontuzjowany jest Edson. To, co sobie założyliśmy przed Grodziskiem, zostało jednak zrealizowane, a zawodnicy, którzy nie uczestniczyli we wszystkich zajęciach, będą nadrabiali rzeczy, jakie robiliśmy.

A cała praca po to, by Legia cieszyła się z mistrzostwa Polski?
- Oczywiście. Cel się nie zmienia. Musimy wypracować sobie taką moc, siłę, chęć do działania i radość z piłki, żeby każdego ograć - w lidze i nie tylko. Jednym z naszych celów jest przejście I rundy Pucharu UEFA, bo jest bardzo ważne, żebyśmy zakwalifikowali się do fazy grupowej. Dopiero wtedy będziemy mogli oznajmić: "gramy w pucharach". Rundy wstępne to tylko przedbiegi, które trzeba pokonać. To standard, który dla wszystkich polskich drużyn w ostatnich latach okazał się nie do przeskoczenia. My chcemy to zmienić. Inne cele też są jasne - Legia zawsze gra o mistrzostwo Polski. W tamtym sezonie rozbudziliśmy swoje aspiracje, zdobywając Puchar Polski. Strata do Wisły jeszcze przed rundą rewanżową była tak duża, że walka o mistrza była utrudniona. Sporo w tym naszej winy, trochę "winy" Wisły, która przegrała tylko dwa mecze. Cóż, pozostaje nam w tym sezonie zrobić to, co udało się Wiśle - grać tak, żeby to nam oglądali plecy i żeby mieć komfort pracy, spoglądając na innych z góry. Wiadomo, że słowa łatwo przychodzą i my naprawdę chcemy, ale tę chęć trzeba przenieść na boisko i słowo przekuć w czyn.

Może być łatwiej niż w zeszłym sezonie, bo wzmocnienia Legii są imponujące.
- Musi to jeszcze potwierdzić boisko, niemniej Legia poczyniła ogromne kroki, żeby zdominować ligę, a z tego co wiem, być może będzie jeszcze jakaś transferowa niespodzianka i ktoś do nas trafi. Nie jestem jednak osobą upoważnioną, by o tym mówić. Wykupienie "Chiniego" i Piotrka Gizy, przyjście do środkowej strefy boiska Maćka Iwańskiego, daje nam poczucie stabilizacji i możliwość rotacji w składzie. Meczów będzie w tym sezonie bardzo dużo - przy czym uwzględniliśmy także fazę grupową Pucharu UEFA - i aby coś zwojować na obu frontach trzeba mieć liczną i wyrównaną kadrę. Zawodnicy, którzy przyszli do Legii, gwarantują nam podniesienie rywalizacji w każdej formacji. Pance Kumbev wzmocni linię defensywną i będzie rywalizował o miejsce z Wojtkiem Szalą, Dicksonem Choto i Błażejem Augustynem. Na papierze mamy najlepszą moim zdaniem środkową linię pomocy w Polsce - Iwański, "Vuko", Piotrek Giza, Roger, dobrze rokujący Ariel Borysiuk, Martins Ekwueme i Tito, o którym na razie wiele nie mogę powiedzieć.

Roger raczej w Legii nie zostanie.
- A dlaczego nie? Na razie jest naszym zawodnikiem i nie wiadomo czy odejdzie. W tej chwili jest z nami, tworzy z nami silną pomoc i niezależnie co się z nim stanie wiemy, że nie musimy się obawiać tego co kiedyś - gdy zawodnicy wypadali, musieli być zastępowani przez innych i różnie to wychodziło. Teraz mamy wielu zawodników preferujących taki styl gry. Przyjście Iwańskiego na pewno doda naszej grze kolorytu - to piłkarz potrafiący uderzyć z dystansu, świetnie wykonujący stałe fragmenty gry, a ostatnio mieliśmy duże kłopoty z ich wykorzystywaniem. Iwański niejednokrotnie pokazał w Zagłębiu, że piłka uderzona przez niego szybuje tam, gdzie on chce.

Z wolnych słynął też Edson, ostatnio wciąż kontuzjowany.
- Martwi nas ta sytuacja. Bardzo byśmy chcieli, żeby Edson wrócił już do treningów z nami. Na lewej stronie pomocy jest w tej chwili tylko Maciek Rybus. Może tam co prawda grać Tomek Kiełbowicz, czy Przemek Wysocki, ale to są piłkarze, grający większość czasu w defensywie. Zastąpimy kimś Edsona, ale... lepiej by było, gdyby był już zdrowy.

Przejdźmy do napastników.
- Mamy trzech równorzędnych nominalnych napastników, którzy powalczą o miejsce w składzie. Myślę o Chinyamie, Grzelaku i Arruabarrenie. W ataku może grać jeszcze Piotr Rocki, więc rywalizacja będzie zacięta. Aro zagrał w tamtym sezonie 28 meczów w lidze hiszpańskiej, w niemal połowie wychodził w pierwszym składzie. To zawodnik, który umie strzelić, zastawić się, podać, ma zmysł do gry kombinacyjnej. Nie wystawię mu na razie laurki, bo kibice sami będą mogli niebawem zobaczyć go w akcji.

Tak jak Rockiego, który będzie najstarszym piłkarzem w zespole. Takich graczy Legia wcześniej nie kupowała.
- Ci, którzy śledzą karierę Rockiego wiedzą, że to zawodnik z ogromnym sercem i charakterem do gry. Potrafi dużo nie tylko na boisku - jest też doskonałym przykładem piłkarza, który umie zwiększyć w drużynie walkę na treningach. To agresywny piłkarz, który nigdy nie odpuszcza. Od niego młodzi mogą uczyć się jak podchodzić do treningów.

Transfery były tym razem trzymane w wielkiej tajemnicy. Ty też nie chciałeś nic zdradzić.
- To nie jest moja działka. O transferach dyskutują dyrektor Trzeciak z trenerem Urbanem. Ja i Kibu często jesteśmy świadkami takich rozmów i jeśli ktoś zapyta nas o zdanie, to oczywiście je wypowiadamy, niemniej odpowiedzialni za to nie jesteśmy. My mamy pomagać przy treningach i to robimy, dlatego nie zabieram głosu w sprawach transferowych. Jak kiedyś będę decydował w stu procentach o tym, kto będzie grał w Legii, to co innego.

Martins Ekwueme i Piotr Bronowicki zostaną w Legii? Mówi się, że nie.
- Wszystko wyjaśni się w najbliższych dniach. Martins inaczej wyobrażał sobie pobyt w Legii - liczył na to, że będzie grał więcej minut w meczach o stawkę i jest to normalne. Chciałby grać i robić to, co lubi. Dlatego Martins na razie jest w Legii, ale ta sytuacja w najbliższym czasie może się zmienić. To fajny, otwarty chłopak, który nie daje nam do zrozumienia, że chce grać i koniec, tylko uczciwie pracuje i czeka na swoją szansę. Możliwe jednak, że znajdzie się w innym klubie. W tej chwili jest na obozie z Młodą Legią, przyjął informację, że nie jedzie do Szwajcarii i robi swoje. Co do Bronowickiego - został i walczy o miejsce w składzie. O szczegóły jego sytuacji trzeba zapytać Mirosława Trzeciaka. Było coś na rzeczy w jego przypadku, ale jak się to skończy - nie wiem.

Na razie z Legii odeszli tylko młodzi piłkarze, i to na wypożyczenia.
- Wypożyczyliśmy młodych zawodników, na których liczymy. Po rozmowach z nimi i dyskusji w sztabie szkoleniowym doszliśmy do wniosku, że tak będzie dla nich najlepiej. Poprzednia runda pokazała, że ci chłopcy powinni regularnie występować na boisku i to nie z juniorami czy w Młodej Ekstraklasie, a z seniorami, na ligowym poziomie. Gra w juniorach i seniorach to dwie zupełnie inne sprawy. Wypożyczenie nie jest więc dla Korzyma, Frączczaka, Trochima i Majkowskiego krokiem w tył, tylko rzuceniem ich na głęboką wodę. W nowych klubach będą mieli szansę gry, będą musieli sprawdzać się na nowo i pokazywać, że udane mecze w Legii nie były przypadkiem. Liczymy na nich i będziemy ich obserwować. To dlatego wypożyczyliśmy większość z nich do klubów blisko Warszawy. Taka sytuacja wyszła już kilku zawodnikom na dobre. Pamiętajmy, że Artur Boruc musiał odejść do Ząbek, a wszyscy wiemy, jak się potem potoczyła jego kariera. Oczywiście nie wszyscy mogą mieć takie szczęście, ale szansa jest.

Ty jako znany trener od młodzieży będziesz się teraz chyba bardzo nudził.
- Na pewno nie będę. Od kiedy do Legii przyszedł Jan Urban, opieka nad młodymi zawodnikami to tylko moje dodatkowe zajęcie. Młodzież może na mnie liczyć, ale inni piłkarze też. Jestem w sztabie trenerskim, który odpowiada za przygotowanie zespołu. Na brak zajęć nie narzekam - w tamtym sezonie dodatkowo jeździłem podglądać grę naszych rywali. Jestem zadowolony, że mogę robić to, co kocham.

Młodzi piłkarze cieszą się, że mają w tobie oparcie.
- Moja współpraca z "dos Pepinos", czy też "dos Troncos" ("dwa ogórki", "dwa drewniaki" - tak "Magic" nazywa Ariela Borysiuka i Maćka Rybusa ze względu na ich popisy w siatkonogę - przyp. red.) układa się dobrze i taką miałem nadzieję, że na mnie nie narzekają (śmiech). Wiedzą czego od nich wymagam i jakoś idziemy do przodu. Cieszy mnie, że dobrze zaaklimatyzowali się w Legii, zarówno na boisku, jak i poza nim. Mają takie same prawa jak inni piłkarze, chcemy żeby każdy czuł się tu swobodnie. Staramy się integrować zespół, wprowadzamy nawet elementy rywalizacji trenerów z zawodnikami w siatkonogę. Czasem nawet dajemy piłkarzom wygrać, żeby nie było złej atmosfery i żeby nie chodzili sfrustrowani (śmiech).

A dziennikarzom w Grodzisku nie daliście wygrać.
- Tego by było za wiele. Przez jednego z dziennikarzy nasz Kibu nabawił się przecież kontuzji. Ten dziennikarz grał bez butów i miał takie długie paznokcie, że przerysował Kibu nogę. Chciałbym zresztą zauważyć, że zostaliśmy przekręceni. Od razu wiedziałem, że wy - dziennikarze - napiszecie o meczu co będziecie chcieli i proszę - czytam, że było 9:6. Jakie 9:6?! Wynik był zdecydowanie wyższy - wygraliśmy 12:5, w dodatku sędzia Brychczy nie podyktował dwóch ewidentnych karnych. Szkoda, bo mogło być jeszcze lepiej - przed meczem widać było, że bramkarz dziennikarzy jest zestresowany i faktycznie - popełniał proste błędy (uśmiech).

Dziennikarze mówili, że kto jak kto, ale "Magic" to się nie umie bawić. Trochę się rozstrzelałeś...
- Ależ ja się doskonale bawiłem. Lubię i potrafię się bawić, każda bramka i każde minięcie zawodnika to była dla mnie doskonała zabawa. W takich meczach najważniejsze jest dobrze się bawić, prowadząc 5:0. No, ale dziennikarze chcą rewanżu, plus dla nich za ambicję.

Humor ci dopisuje. Piotrek Giza też mówił nam, że w Legii atmosfera jest naprawdę świetna.
- A niestety nie wszędzie tak jest. Spotykałem się z sytuacjami, gdzie zawodnicy niezbyt się szanowali w drużynie. Byłem przyzwyczajony do innych standardów obowiązujących w Legii i zderzałem się z rzeczywistością, z którą ciężko się było pogodzić. Dopóki będę w Legii, będę robił wszystko, żeby panowała tu atmosfera taka jak należy. Jeśli każdy będzie szanował każdego, osiągniemy razem świetne wyniki.

Rozmawiała: turi

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.