REKLAMA

Do poprawki!

Qbas - Wiadomość archiwalna

Gdyby napisać, że w Legii dzieje się źle, to jakby nic nie napisać. Wszystkie mecze w niedawno rozpoczętym sezonie były słabe. Od roku nasz zespół nie zagrał na wysokim poziomie. Przez ten czas mogliśmy spokojnie zrzucać winę na zawodników, dyrektora sportowego czy klubowych włodarzy. Poza krytyką wydawał się być tylko trener Jan Urban. Facet o opinii zdolnego szkoleniowca, ale przede wszystkim posiadacz ogromnego alibi w postaci rekordowej passy zwycięstw w historii "wojskowych" i przyzwoitych osiągnięć w pierwszym roku pracy. Dziś, chwilę po dwóch klęskach z outsiderami ligi rosyjskiej i polskiej, nie możemy mieć dłużej złudzeń. Urban popełnia rażące błędy z coraz poważniejszymi konsekwencjami.
Przede wszystkim Jan Urban ponownie źle przygotował zespół do rozgrywek. Powtórzyła się sytuacja z początku zeszłego sezonu, gdzie mimo zwycięstw, piłkarze grali mizernie. Podobnie było też wiosną, gdy legioniści słaniali się na nogach. Teraz wszystko wygląda tak samo, tylko szczęścia jakby mniej. Zawodnicy biegają w jednym tempie, a co gorsza nie robią tego szybciej od rywali. Nieporozumieniem jest też fakt, że do gry nie są jeszcze gotowi zarówno trzej pozyskani Hiszpanie, jak i reprezentacyjne trio Wawrzyniak - Guerreiro - Chinyama. A to tylko najbardziej jaskrawe przykłady piłkarzy, których trener nie potrafił przygotować na czas. W wielu komentarzach pojawiają się złorzeczenia na Ryszarda Szula, odpowiadającego za przygotowanie fizyczne. Za całość odpowiada jednak trener i to również on ma decydujący głos w sprawie treningów siłowych. Szul świetnie sprawdzał się w Wiśle i w Arce, więc czy to tylko jego wina, że nie wychodzi w Legii?

Trudno też nie zauważyć, że ekipa ze stadionu Wojska Polskiego jest wyjątkowo kontuzjogenna. Sezon nie zaczął się na dobre, a już dochodziły nas wieści o urazach 6 piłkarzy. Czasem te kłopoty były wynikiem pechowego postawienia nogi, kontaktu z rywalem etc. Ale daje też o sobie znać przygotowanie fizyczne zawodników, a raczej jego brak.

Ponadto zespół zupełnie zatracił umiejętność gry w obronie. Budowę drużyny zaczyna się od tyłów, które zresztą były ogromnym atutem Legii w zeszłym sezonie. A teraz nie mamy ani jednego obrońcy gotowego do gry na poziomie choćby ekstraklasy. Kapitan Wojciech Szala w każdym meczu albo zawala gola, albo choćby dorzuca do tego swoje trzy grosze. Dickson Choto nie przypomina choćby swojego cienia z ubiegłego, też nie najlepszego, sezonu. Tomasz Kiełbowicz przeżywał już w swej karierze z pięć drugich młodości, ale to czas przeszły dokonany. Jakub Rzeźniczak nie gra na swojej pozycji, a nawet jakby grał, to nie jest to facet, który może zbawić defensywę. O Jakubie Wawrzyniaku już było. Pance Kumbev jest nieporozumieniem i niestety sprawdziły się wcześniejsze obawy - Macedończyk grał mało w Groclinie, więc jak może błyszczeć w Warszawie? Są jeszcze dwaj Hiszpanie - Tito i Inaki Descarga, ale ich umiejętności jeszcze nie mogliśmy ocenić, bo ciągle nieskończenie długo nadrabiają zaległości. Legia traciła dużo goli już w sparingach (m.in. 6 z FC Basel), a w meczach oficjalnych Jan Mucha puścił aż 8 bramek w 6 spotkaniach. Oczywiście, obrońcy nie otrzymują odpowiedniego wsparcia od pomocników, ale też większość goli padło po indywidualnych błędach defensorów bądź pomyłkach całej formacji. Warto przy okazji zauważyć, że w pomocy niewłaściwie zostały rozłożone akcenty. Właściwie wszyscy piłkarze tej formacji nie mają predyspozycji do gry defensywnej. Owszem, Aleksandar Vukovic nadrabia te braki ambicją, ale to za mało. Maciej Iwański, Piotr Giza i Roger grają tylko do przodu, a Ariel Borysiuk nie ma doświadczenia by obarczyć jego samego rolą defensywnego pomocnika.

Martwią też wypowiedzi Urbana. Wiem, że trener nie musi być pierwszorzędnym mówcą, ani też nie musi mówić wszystkiego wprost. Problem w tym, że słowa pana Jana często nie najlepiej o nim świadczą. Zaczęło się od tego, że zgodnie z twierdzeniami szkoleniowca, zespół miał być gotowy do gry dopiero na ligę, jakby zapominając o potyczce z FK Homel. Później było jeszcze gorzej, bo Urban zaczął, mniej lub bardziej wprost, obwiniać za niepowodzenia piłkarzy. Najpierw pojawiły się ostre słowa pod adresem Wawrzyniaka, potem oberwało się Vukovicowi i Kumbevowi. Aż wreszcie trener próbował tłumaczyć fatalny występ z FK Moskwa faktem, że jego drużyna jest słaba psychicznie i niedoświadczona. Widać też, że szkoleniowiec nie jest zadowolony z pracy Mirosława Trzeciaka i Marka Jóźwiaka. Jeśli wierzyć wypowiedzi Roberta Błońskiego z "Gazety Wyborczej", to sytuacja jest na tyle napięta, że "Beret" został wyrzucony z szatni w czasie przerwy w jednym z meczów. Na szczęście Urban ostatnio wreszcie uderzył się publicznie w pierś i wziął na siebie odpowiedzialność za niepowodzenia. Problem tylko, że nie widać by miał jakiś pomysł na wyjście z kryzysu.

Franciszek Smuda pracuje w Lechu ponad dwóch lat i dopiero teraz jego wysiłki zaczynają przynosić pożądane efekty, choć na razie niczego jeszcze nie wygrał. "Franz" już kilkakrotnie znajdował się z Kolejorzem na zakręcie, ale nieustannie cieszył się poparciem władz klubu. Wydaje się, że podobnie jest z Janem Urbanem. Właściciele Legii wiążą z nim duże nadzieje i oficjalnie nie planują nerwowych ruchów. Nam też pozostaje wierzyć, że pan Jan weźmie siebie i drużynę w garść. Trener wprawdzie oblał egzamin, o którym pisałem w "Urbanizatorze". Ma jednak możliwość przystąpienia do egzaminów poprawkowych, choć po tym co widzieliśmy trudno wierzyć w powodzenie jego wysiłków.


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.