REKLAMA

Kątem oka - 8. tydzień z głowy

Qbas - Wiadomość archiwalna

Ostatnie dni lutego to była naprawdę solidna dawka tematów do spojrzenia kątem oka. Najpierw przyjechał na testy Nikita Andriejew. Minęły 72 godziny i został pogoniony, podobnie jak testowany od miesiąca Method Mwanjali. Potem okazało się, że w derby nie zagra kontuzjowany Dickson Choto, aż wreszcie doszło do samego meczu. Spotkanie na Konwiktorskiej nie warte byłoby nawet splunięcia, gdyby nie fakt, że nareszcie błysnął Piotr Giza, występujący w nowej dla siebie roli obrońcy. Kibice tymczasem odsłonili na Podzamczu pomnik widelca, na pamiątkę wiadomych wydarzeń. Inicjatywa godna pochwały, jak każdy happening, choć z małym „ale”.

Poniedziałek 23 lutego powinien przejść do historii klubu z Łazienkowskiej. Tego dnia rozpoczęły się najkrótsze i najdziwniejsze testy zawodnika w Legii. Do Warszawy przyleciał Nikita Andriejew i niejako z marszu wziął udział w zajęciach na siłowni. We wtorek zagrał w sparingu, a w środę pobawił się w dziadka i w siatkonogę. Następnie… podziękowano mu i odesłano do Estonii. Trener Jan Urban rzekł był m.in. w te słowy „Brakowało mu zaangażowania”. Możliwe, nie zamierzam podważać trenerskiego autorytetu, ale akurat wszyscy obserwatorzy sparingu z Młodą Legią podkreślali, że Nikita był wręcz do przesady ambitny. Poza tym dziwne wydaje się ocenianie zawodnika po właściwie jednym występie. No ale tak jak pisałem wyżej: nie wiem, nie znam się, nie interesuję się, zarobiony jestem! Szkoda tylko Mwanjaliego, o którym Urban powiedział, że na jego pozycji jest w Legii duża konkurencja i nie jest potrzebny kolejny gracz. Fajnie, ale to było wiadomo już tego dnia, gdy Method przyleciał na zgrupowanie do Hiszpanii. Gdyby „wojskowi” wcześniej zrezygnowali z usług sympatycznego pomocnika, to może zaczepiłby się w którymś ze słabszych zespołów w Polsce, bo na pewno nie jest gorszy niż jego kolega Clemence Matawu, aktualnie zresztą robiący furorę w Bielsku-Białej. A tak Mwanjali musiał wrócić do Harare i będzie dalej kopał się w ogórkowej lidze.

We wtorek dowiedzieliśmy się, że przy wejściu na derby na stadionie Polonii będzie prowadzona selekcja z udziałem kibiców klubiku z Muranowa. W ten sposób działacze KSP próbowali uniknąć wpuszczenia fanów Legii, którym nie zapewniono oczywiście sektora gości. Zresztą, nawet gdyby zapewniono, to mało kto (nikt?) by skorzystał, bo przecież tzw. grupa wyjazdowa nie kontaktuje się z KP Legia w sprawie biletów. Ot, taka mała paranoja. A wracając do ludzi rządzących „czarnymi koszulami”, powinni oni dostać jakąś nagrodę za rozwiązanie problemu bezpieczeństwa, w imię popularnego hasła: „Najbezpieczniejszy stadion? Bez kibiców!”. O postawie kibiców KSP szkoda pisać. Widocznie nie od parady Komenda Stołeczna Policji używa tego samego skrótu, co rzeczona grupa.

Kolejny dzień to, oprócz pożegnania z Andriejewem i Mwanjalim, komunikat SKLW w sprawie derbów. Stowarzyszenie zaapelowało do kibiców o odpuszczenie prób przedarcia się na stadion. W zamian proponowano wspólne oglądanie meczu w jednym z centrów handlowych. Szkoda tylko, że oficjalne stowarzyszenie, w oficjalnym komunikacie używa nazywa ekipę z Muranowa „Polonia-Dyskobolia”. Drodzy autorzy apelu, naprawdę nie trzeba kompromitować rywala zza miedzy, sam doskonale sobie radzi w tej materii.

Czwartek przyniósł niespodziewane informacje. Wprawdzie od pewnego czasu trudno wierzyć dziennikarzom największego dziennika sportowego w Polsce, ale nawet oni nie zawsze się mylą. Otóż wygląda na to, że nasze przypuszczenia się potwierdziły i w kategorii „Największa nadwaga 2009” wygrał Dickson Choto! Nagród nie przewidziano, była za to kara finansowa, a do tego bonus w postaci kontuzji wiecznie uśmiechniętego zawodnika. Ech…
Tego samego dnia na Podzamczu stanął pomnik widelca. Wszystko fajnie, uroczy happening, pieniądze ze sprzedaży pomnika na organizację wyjazdów dla niepełnosprawnych fanów, ale wizerunek kibiców Legii nie ulegnie poprawie jeśli w obecności mediów wciąż będą podnoszone wulgarne okrzyki o policji, Polonii czy ITI. Trudno się potem dziwić, że ludzie mają nas za stado bydła.

W piątkowy wieczór wszyscy (prawie) widzieliśmy, to co wydarzyło się w derby. Legia właściwie nie zagrała w tym meczu, co też świadczy o słabości Polonii. Gospodarze mogą mówić o pechu, bo dwukrotnie po ich strzałach piłkę z linii bramkowej wybijał Piotrek Giza. Tym samym po raz pierwszy w trakcie swych występów w Warszawie był bohaterem. Teraz czekamy na równie efektowne popisy w ofensywie. Więcej o spotkaniu nie będzie, bo szkoda mojego czasu na pisanie i Waszego na czytanie. Tylko tak na marginesie: ciekawe co z akcją kulturalnego dopingu na Polonii, tak mocno zachwalaną jesienią przez dziennikarzy „Gazety Wyborczej”? Zgodnie z jarmarczną tradycją, na Konwiktorskiej najgłośniej było, gdy lżono Legię. Pismakom dziennika miny musiały solidnie zrzednąć. Mimo to, wciąż wierzę, że „GW” uhonoruje swych pupili za trud kibicowania bez wulgaryzmów. Będzie co obśmiać.

A najgorzej na tym wszystkim wyszli Piotr Rocki i Radosław Majewski, którzy założyli się o wynik meczu. Stawką był bieg na szczyt Pałacu Kultury i Nauki. Padł remis, więc obaj będą zasuwać po schodach. Nie opłaca się remisować, moi drodzy.


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.