REKLAMA

Kątem oka - 3. tydzień z głowy

Qbas - Wiadomość archiwalna

Z przykrością trzeba stwierdzić, że nasz ulubiony serial „Moda na Muchę” dobiegł końca. Jan Mucha podpisał kontrakt z Evertonem Liverpool i od lipca będzie trenował przy Goodison Park, ba, a może nawet i grał? Słowak przechodzi do Anglii na zasadzie wolnego transferu, bowiem w czerwcu kończy mu się kontrakt z Legią. Z tego powodu podniosło się larum - jak on śmiał zrobić nas tak w bambuko? Obiecał przecież, że jeśli odejdzie to klub na nim zarobi, bowiem w Warszawie się wypromował, trafił do kadry i takie tam.

Wygląda więc na to, że Mucha do końca życia musi być Legii wdzięczny i powinien tańczyć tak, jak mu działacze zagrają.

Ci ostatni niezdarnie próbują odgrywać niewiniątka, które podły Mucha wykiwał. A prawda jest taka, że gdyby nieudacznictwo wielmożnych panów Leszka Miklasa i Mirosława Trzeciaka mogło fruwać, to osiągalibyśmy właśnie szczyty, nie tylko te sportowe. Mariusz Walter powinien wyciągnąć konsekwencje finansowe względem obu panów, a być może jeszcze kogoś? Tak do wysokości sumy, jaką klub mógłby otrzymać za swoją gwiazdę. I żeby nie było, że jestem złośliwy, to propozycja mojej małżonki, nieprzeciętnie zdegustowanej całą sytuacją .

Poniedziałek. To pierwszy dzień treningów w Hiszpanii. Urlopowicze … tzn. piłkarze, zostali wzięci w ostry magiel przez trenerów. Było tak ciężko, że Bartłomiej Grzelak w wypowiedzi dla jedynej słusznej, „niekibolskiej” strony internetowej traktującej o Legii, narzekał na przemęczenie. Trudno się dziwić „Grzelusiowi”. Przesypiając 11 godzin na dobę można naprawdę się wykończyć. Apel do trenera Urbana! Proszę natychmiast zarządzić co najmniej 12 godzinny obowiązek senny w drużynie! Inaczej grozi nam napięcie w rodzinie Grzelaków. Skoro Bartek po jednym dniu urlopu/zgrupowania nie ma siły, by odebrać telefon od małżonki, to strach pomyśleć co dzieje się obecnie. A wiadomo, że piłkarz, który zadarł z żoną to już właściwie były piłkarz. Taki casus Boruca.

Wtorek. Piłkarze dalej byli zarzynani przez trenerów, którzy serwowali im łącznie nawet 3 godziny treningów dziennie! Nic dziwnego, że Dickson Choto nie chciał trenować. Natomiast prezes Miklas omawiał cele Legii na 2010 r. Jak co roku walczymy o mistrzostwo i jak co roku coś nam stanie na przeszkodzie. Tak na marginesie, to mistrzostwo Polski za rządów ITI udało się zdobyć tylko pod wodzą Dariusza Wdowczyka, znanego ze swej krystalicznej uczciwości. Ponadto pan Miklas zapowiada wiosną akcje promocyjne mające na celu przyciągnięcie na nowy stadion jak największej liczby widzów. W ramach rzeczonych działań przewidziane jest nawet sprowadzenie lepszych piłkarzy! Proponuję zatem rozpocząć 1 kwietnia.

Środa. Oficjalnie potwierdziło się, że Mucha odlatuje, choć nie było wiadomo dokąd. Oddać za darmo najlepszego zawodnika… rzecz godna Nobla z dziedziny ekonomii. Pan Trzeciak z pewnością docenia cieplarniane warunki pracy, w której ma szczęście być, a może i nawet pracować? By jednak uświadomić bardziej skalę szczęścia pana Mirosława, polecam lekturę Kodeksu pracy, tak od art. 114, gdzie można poczytać o odpowiedzialności materialnej pracowników. Tymczasem piłkarze ciężko (hmm…?) trenowali. Jak donoszą nasze reporterki w tym roku mniej jest dźwigania sztang, praktycznie nie ma siatkonogi, trener Urban zły, a Bartek Grzelak w pełni sprawny. Zmiany, zmiany, zmiany. Powiało optymizmem.

Czwartek. Za zachowanie kibiców podczas meczu z Polonią Bytom w maju 2009 r., Komisja Ligi Ekstraklasy SA nałożyła na KP Legia karę w wysokości 10 000 zł. Tymczasem klub skierował do każdego z kibiców, uznanych przez stadionowe służby bezpieczeństwa za łamiących regulamin stadionowy i wznoszących rasistowskie okrzyki, wezwania do zapłaty 10 000 zł. Każdy ma dać 10 tys.? Ktoś przytomnie zauważył, że to próba wyłudzenia i skierowano do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez KP Legia. Znając profesjonalizm pracowników klubu to pewnie doszło po prostu do pomyłki, ale kto wie? Tacy praworządni działacze, a próbują nieczystych sztuczek. Wstyd i kto by pomyślał?! W każdym razie od tego są właściwe organy władzy, by zająć się tą sprawą. Ja bym jednak proponował trochę spuścić powietrze i po prostu wystawić na poszczególnych trybunach jakieś urny, do których każdy wrzucałby 1 zł za przekleństwo, a 2 zł za obrazę władz klubu. Do tego wyzywanie piłkarzy w promocji - 50 gr. A wszystko pod czujnym okiem frajerów, tzn. wolontariuszy sportowych, tyrających dla klubu za darmo. Mam zamiar się zgłosić, przeżyję coś niezwykłego, obejrzę mecz na żywo, nie zapłacę za wejściówkę, a po wszystkim wpiszę sobie „to to” w CV .
W Mijas do drużyny dołączył Chińczyk Dong Fangzhuo, z miejsca ochrzczony Szymkowiakiem z racji rzucającego się podobieństwa do byłej gwiazdy naszej ligi. 25-letni napastnik ma CV, którego każdy z legionistów może mu tylko pozazdrościć. Żaden z nich nie trafi nigdy do Manchesteru United, choćby do drużyny rezerw. Ale może Dong załatwi któremuś choć koszulkę z podpisem Ryana Giggsa? Zawsze to dobrze mieć szerokie znajomości. Nigdy nic nie wiadomo.

Piątek. Gruchnęło, błysnęło i powiało grozą. Jakub Wawrzyniak zamierza sądzić się z Legią. Były gwiazdor takich wzorców klubowej uczciwości jak Błękitni Stargard Szczeciński, Świt Nowy Dwór Mazowiecki i Widzew Łódź, domaga się od KP Legia wyrównania zarobków za okres, kiedy był zdyskwalifikowany, bowiem dostawał tylko część poborów. Gdy Wawrzyniak z własnej winy został zawieszony i znalazł się w głębokiej dupie, klub podał mu rękę i pozwolił trenować, płacąc mu tak naprawdę nie wiadomo za co, bo przecież grajek nie mógł wykonywać swych kontraktowych obowiązków względem pracodawcy. Teraz jednak domaga się wypłaty całej sumy, tak jakby nic się nie stało, a on miał wybieganą na boiskach rundę jesienną. Wiadomo, że Kubuś nażarł się jakichś tabletek na odchudzanie, ale fakt, że zażywał też jakieś ciężkie leki rzucające się na głowę, musiał być trzymany w głębokiej tajemnicy. No chyba, że działa całkiem świadomie. Wówczas nieprzychylni mu ludzie mogliby jego postępowanie nazwać zwyczajnym skurwysyństwem. Na szczęście my w LegiaLive kochamy wszystkich naszych piłkarzy i niezmiernie cieszymy się, że tak ciężko pracują w Hiszpanii, szlifując formę na drogę po niemal pewne mistrzostwo.

Sobota. Dzień przywitał nas meczem Polska – Singapur. Efektowna wygrana 6-1 robi wrażenie, prawda? A dobre wrażenie jest najważniejsze! Po co dostawać w ryj od jakichś Czechów, Szwajcarów czy Bułgarów, że o prawdziwych potęgach nie wspomnę? Żeby popsuć sobie humor i statystyki? Bez sensu. Do takich wniosków powinni dojść też szkoleniowcy Legii i nie męczyć swoich, i tak już zmęczonych podopiecznych trudnymi potyczkami („To będzie trudny mecz”) z takimi wślizgami jak Austria Wiedeń. Wszak pod ręką jest Gibraltar i jego kilka lig, zrzeszających w sumie aż 85 drużyn (dane na rok 2006). Bez problemu dałoby się znaleźć ekipę do ogrania. A tak to za nami kolejna porażka, przykra, pechowa, po oczywiście trudnym meczu.

Niedziela. No i doczekaliśmy się! AEK Ateny pnie się w górę tabeli, a furorę robi tam nasz brazylijski rodak Roger Guerreiro! „Perejro” wszedł w 91. minucie wygranego 3-1 meczu, a w tym czasie jego zespół zdobył gola. Niewiarygodne, prawda? Niewiele gorzej wypadł Błażej Augustyn, który zagrał tylko o 3 minuty krócej niż Roger. Wprawdzie daje to okrągłe 0, ale nie czepiajmy się szczegółów. O „Auguście” zrobiło się głośno, gdyż rzekomo miał przejść do Crotone, z Serie B. Sam zainteresowany stanowczo zdementował te plotki w rozmowach ze swoimi ulubionymi dziennikarzami ;-). Trener jest kochany, Błażejek się pięknie rozwija pod jego wodzą, a do tego jest bliski wyjściowego składu. No, pożyjemy, zobaczymy.

Zdjęcie tygodnia.



To podobny do tego Szymkowiaka czy nie?


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.