REKLAMA

Sosnowski: Lubię identyfikować się z Legią

Bodziach, źródło: Magazyn Futbol - Wiadomość archiwalna

29 maja na Arena auf Schalke w Gelsenkirchen w obecności 60 tysięcy widzów Albert Sosnowski będzie walczyć z Witalijem Kliczko, mistrzem świata organizacji WBC w wadze ciężkiej. Mało kto wierzy w sukces Polaka, który w rozmowie z Magazynem Futbol sporo miejsca poświęca Legii. Jak się okazuje Sosnowski bywał wielokrotnie na Żylecie, zaliczył nawet parę wyjazdów, a obecnie uważa, że klub powinien współpracować z kibicami na normalnych zasadach.

"Na mecz zaciągnęli mnie dwaj koledzy z osiedla. Wylądowaliśmy oczywiście na Żylecie, bo z całych trybun to tam działo się najwięcej. Flagi, doping, oprawa - to wszystko zrobiło na mnie niesamowite wrażenie. Złapałem bakcyla, kręciły mnie te wszystkie kartoniady, nowe piosenki. Przecież przez wiele lat to my, legioniści, mieliśmy najlepszy doping w Polsce. Zsynchronizować śpiew ponad 10 tysięcy ludzi to naprawdę wielka sztuka i wyzwanie. Lubiłem spędzać czas na meczach, bo atmosfera na trybunach była po prostu świetna. Z czasem razem z całą ferajną przenieśliśmy się na trybunę krytą" - mówi Magazynowi Futbol o swoich początkach na trybunach.

Sosnowski na wyjazdy jeździł rzadko, ale kilka zdążył zaliczyć. "Bardzo miło wspominam na przykład mecze w Bełchatowie i Katowicach. Nie pchałem się na wyjazdy, bo wolałem nie szukać kłopotów. Nie kręciły mnie ustawki, ani chuligańskie klimaty, nie chciałem też, żeby ludzie rozpoznawali mnie na sektorze. Z drugiej strony, zawsze imponowała mi solidarność kibiców. Nigdy nie powiem też, że na stadionie przy Łazienkowskiej było niebezpiecznie. Dziwię się, że niektóre media usilnie kreują takie bzdury" - zauważa bokser.

Dziś mający przed sobą najważniejszą walkę w karierze pięściarz cały czas kibicuje Legii. "Cały czas szczerze kibicuję Legii, ale od pewnego czasu nie przychodzę już na stadion" - mówi. Jednym z powodów jest brak atmosfery na trybunach, co jest wynikiem konfliktu fanów z działaczami. "Polityka działaczy jest dla mnie niezrozumiała. Popełnili błąd, zupełnie zapominając o kibicach. Klub został stworzony właśnie dla nich, a nie po to, żeby służyć jakimś interesom. (...) Zamiast prowadzić z kibicami wojnę i odwracać się od nich, klub powinien współpracować z nimi na normalnych zasadach. Cały ten konflikt odbija się negatywnie na wszystkim, także na postawie piłkarzy. Dopóki na Legii nie było ciszy, na stadion aż chciało się przychodzić. Zawsze słynęliśmy z głośnego dopingu, a nowy obiekt stwarza pod tym względem ogromne możliwości. Wyobrażam sobie, jak 30 tysięcy ludzi mogłoby ryknąć, którąś z naszych fajnych piosenek. Przy tak donośnym wsparciu piłkarze powinni fruwać nad boiskiem!" - mówi w rozmowie z Magazynem Futbol popularny "Dragon".

Urodzony w Warszawie bokser wagi ciężkiej mający na koncie 48 walk (45 wygranych - 27 przez KO, 2 porażki i remis) ma nadzieję, że już w najbliższych miesiącach wróci do czynnego kibicowania swojemu ukochanemu klubowi. "Mam nadzieję, że na nowym obiekcie znajdzie się sektor, gdzie będą kontynuowane tradycje Żylety. Czekam na mecz otwarcia, potem chcę zabrać swoją ukochaną, kupić karnet i chodzić na wszystkie mecze" - przekonuje.

Przed wieloma walkami Sosnowski trenował w sali bokserskiej Legii. Tym razem jednak będzie inaczej. "Lubię identyfikować się z tym klubem w każdy możliwy sposób. Przed wszystkimi ostatnimi pojedynkami trenowałem na Fortach Bema, gdzie ćwiczą też inne sekcje Legii. Salka do zajęć jest całkiem przyjemna, nieźle to wszystko zorganizowano. Do walki o mistrzostwo świata przygotowuję się jednak w górach - najpierw w Zakopanem, później w Wiśle" - mówi.

Całą rozmowę znajdziecie w najnowszym numerze Magazynu Futbol


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.