Robert Bartczak w meczu z Zawiszą Bydgoszcz Superpuchar Polski - fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Drugi Bereszyński, czyli Robert Bartczak

Jeleń, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Czasem warto zrobić krok w tył, by później wykonać dwa do przodu. Z linii pomocy, w której radził sobie przeciętnie został cofnięty do defensywy, co od razu okazało się strzałem w dziesiątkę. W czwartym odcinku cyklu „Wciąż młode wilki” wzięliśmy pod lupę osobę Roberta Bartczaka.

Kiedy przeniosłeś się z Lidera Włocławek do Legii nie czułeś się przytłoczony? Wielkie miasto, wielki klub?
- Jasne, że na początku miałem pewne problemy z aklimatyzacją. Włocławek nie jest może małym miastem, ale w porównaniu z Warszawą wypada dość mizernie. Mieszka w nim przecież niemal dwadzieścia razy mniej ludzi. Uczucie zagubienia obecne przy mnie początkowo na każdym kroku pomogli mi przezwyciężyć koledzy z internatu i z biegiem czasu wkomponowałem się w życie w stolicy. Co do samej Legii do chyba wszyscy przybywający do niej zawodnicy są zgodni – klub dla kogoś z zewnątrz robi niesamowite wrażenie. Jasne, że każdemu na początku towarzyszy jakaś niepewność, ale i tutaj pomogli mi koledzy, z którymi mieszkałem, tak więc aklimatyzacja z Legią przebiegła chyba jeszcze szybciej niż z Warszawą.

fot. Raffi / Legionisci.com

W tym sezonie Twój debiut przyszedł szybko, ale przeszedł on raczej bez echa. Inaczej wyobrażałeś sobie pierwszy mecz przy Łazienkowskiej jak i resztę rundy?
- Nie. Zdaję sobie sprawę z tego, że młodzi zawodnicy rzadko kiedy mają szansę do pokazania się. Kiedy tylko trener Berg zaproponował mi treningi z seniorami bardzo się cieszyłem i szczerze mówiąc myślałem, że szkolenie się wraz z pierwszą jedenastką ma tylko pomóc mi kształtować swoje umiejętności do gry w rezerwach. Tak więc debiut w Superpucharze i ligowy mecz z Ruchem Chorzów były dla mnie pozytywnymi zaskoczeniami. Na razie skupiam się wyłącznie na trenowaniu, jednak apetyt rośnie w miarę jedzenia, więc cały czas pracuję na to, by znów zagrać w pierwszym zespole.

Twoi rówieśnicy grają z pierwszą drużyną zdecydowanie częściej niż Ty. Wzbudza to w Tobie irytację, czy raczej motywuje?
- Zdecydowanie motywuje. Nie jestem od tego, żeby złościć się na kogokolwiek czy obrażać. Cały czas ciężko pracuję na to, żeby trener zauważył mnie na treningu i docenił mój wysiłek dając mi szansę gry. Droga do tego jest jednak jeszcze daleka. To, że grają koledzy, nie ja, jest tylko dodatkowym bodźcem do tego, żeby dawać z siebie jeszcze więcej.

W meczu z Ruchem Chorzów trener cofnął Cię z pomocy do obrony i przyniosło to pozytywny efekt. Była to zmiana tymczasowa, czy też stałe rozwiązanie?
- To już raczej stała zmiana. Trener Berg widzi mnie na prawej obronie, a ponieważ według niego jest to dla mnie najlepsza pozycja, ja mogę mu się tylko podporządkować. Ponieważ gra na boku defensywy jest dla mnie nową pozycją, bardzo dużo w uczeniu się jej mogę czerpać od Bartka Bereszyńskiego, który znalazł się w bardzo podobnej sytuacji jak ja czy Łukasza Brozia. Na każdym treningu podpatruję od nich coś nowego: styl gry, technikę, czy po prostu myślenie na boisku.

W Warszawie spędzasz już trzeci rok. Nauczyłeś się już warszawskiej specyfiki, poznałeś miasto?
- Warszawa jest mi już znana dość dobrze. Nie powiem, żebym znał każdą ulicę, ale dość dobrze odnajduję się w mieście. Szalenie lubię spędzać czas przy fontannach na Podzamczu i – choć to raczej mało oryginalne – powałęsać się po Złotych Tarasach. Jeśli chodzi o specyfikę, to oczywiście nie sposób mieszkając tutaj nie zetknąć się z ogromną falą niechęci, jaka codziennie jest wylewana w kierunku Warszawy i Legii. Przyznam jednak, że nie jestem zbytnio zaangażowany w napięcia pomiędzy klubami. Staram się jak najlepiej reprezentować Legię i nie interesuje mnie kto walczy z kim i o co.

Na materiałach filmowych czy zdjęciach, bardzo często można zauważyć Cię w gronie starszych kolegów. Masz jakiś szczególnie dobry kontakt z pierwszą drużyną?
- Myślę, że to zwyczajny zbieg okoliczności. Oczywiście bez problemu dogaduję się ze starszymi kolegami – są oni bardzo pomocni nam, młodym i w każdej chwili służą swoim doświadczeniem. Dzięki ich postawie w drużynie jest naprawdę rewelacyjna atmosfera. Jednak jeśli chodzi o relacje pozaboiskowe to czas spędzam raczej z moimi rówieśnikami – Adamem Ryczkowskim i Mateuszem Wieteską.

fot. Raffi / Legionisci.com

Za pasem zgrupowanie w Belek. Podchodzisz do niego na spokojnie, czy też postrzegasz je jako szansę zwrócenia na siebie uwagi trenera?
- Wiem, że jeśli zbytnio się czegoś chce, to potem raczej nic z tego nie wychodzi. Wyjazd do Turcji traktuję jako zwyczajny okres przygotowawczy. Oczywiście, że chciałbym wystąpić w sparingach i zaprezentować się tam z jak najlepszej strony, żeby w pewien sposób przekonać do siebie trenera. Zachowuję jednak chłodną głowę i czekam na to, co przyniesie czas. Podchodzę do tego tak, jak do pierwszych treningów z podstawowymi graczami – nieustannie będę starał się poprawiać swoją grę i mam nadzieję, że ciężka praca zaprocentuje tak, jak miało to miejsce w przypadku rundy jesiennej. Mimo tylko dwóch spotkań mogę zaliczyć ją do udanych. W Superpucharze co prawda nie zagrałem zbyt dobrze, ale już w spotkaniu z Ruchem zagrałem naprawdę poprawnie. Jesień całkiem mi się udała, mam nadzieję, że podobnie stanie się z rundą wiosenną.

3 lata w klubie to sporo. Zdążyłeś emocjonalnie związać się z Legią, czy traktujesz ją tylko jako miejsce pracy?
- "Tylko miejsce pracy" brzmi dość negatywnie, więc na pewno nie nazwałbym tak mojej współpracy z Legią. Nie mniej jednak nie jestem jakoś bardzo przywiązany do Legii, może dlatego, że nie urodziłem się tutaj. Legię traktuję jako miejsce, gdzie mogę rozwijać swoje umiejętności i stawać się lepszym piłkarzem. Jeśli miałbym z niej odejść, to nie byłaby to dla mnie emocjonalna decyzja. Na razie gram jednak tutaj i jeśli miałbym opuścić Łazienkowską to zrobiłbym to wyłącznie na rzecz lepszego klubu. Poza tym mam jeszcze szkołę i dopóki jej nie skończę, w ogóle nie myślę o przenosinach gdziekolwiek. Myśli zaprzątają mi dwie rzeczy: jak najbardziej regularna gra i nieuchronnie zbliżająca się matura [śmiech]. Jeśli te dwie rzeczy okażą się sukcesem, wtedy śmiało będę mógł powiedzieć, że mój debiutancki sezon w Legii był naprawdę udany.

Rozmawiał Jeleń


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.