Dariusz Kaszowski, trener Sokoła Łańcut - fot. Bodziach
REKLAMA

Kaszowski: Czeka nas bardzo trudne spotkanie

Bodziach, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Przed sobotnim meczem w Łańcucie, przeprowadziliśmy rozmowę z trenerem wicelidera rozgrywek I ligi, Dariuszem Kaszowskim. Szkoleniowiec Sokoła mówi m.in. o sytuacji kadrowej swojego zespołu, bardzo pozytywnie wypowiada się o drużynie Legii, a także o poziomie tegorocznych rozgrywek na zapleczu ekstraklasy.

Brak Karola Szpyrki to spore osłabienie Waszej drużyny, ale chyba tak doświadczony zawodnik w grze na tym poziomie rozgrywkowym jak Dawid Bręk zapewnia spokój?
Dariusz Kaszowski (trener Sokoła Łańcut): Nie da się ukryć, że brak Karola Szpyrki jest dla nas dużym osłabieniem. Karol na pozycjach obwodowych był jednym z liderów tego zespołu. Będzie ciężko go zastąpić. Wiadomo, że Dawid jest po ciężkiej kontuzji i on potrzebuje jeszcze czasu, zanim dojdzie do pełnej sprawności. Mam jednak nadzieję, że wobec braku Karola, Dawid Bręk i Marcin Pławucki poprowadzą zespół do kolejnych zwycięstw.

Komplet wygranych przed własną publicznością dodaje pewności siebie, ale i chyba jest pewnym obciążeniem - każdy kto przyjeżdża do Łańcuta chce być tym, któremu uda się w końcu wygrać?
- Staram się nie myśleć o tym, że jesteśmy niepokonani w naszej hali. Normalnie przygotowujemy się jak do każdego meczu - tak samo jest w przypadku meczów u siebie, jak i wyjazdowych. Na pewno gdzieś z tyłu głowy tkwi to, że na naszej hali jeszcze nie przegraliśmy. Na pewno lepiej nam się gra tutaj, niż na wyjazdach. Nie myślimy jednak w kategoriach "twierdzy nie do zdobycia", zdajemy sobie bowiem sprawę, że to jest tylko sport. Każda seria kiedyś ma swój koniec. Oczywiście, chcemy żeby nie skończyła się ona zbyt szybko.

Faworytem sobotniego meczu będzie Sokół, który ma na swoim koncie 6 wygranych z rzędu. Po wyjazdowym meczu z SKK Siedlce [77-71 dla Sokoła], mówił trener o tym, że brakuje Wam sporo do gry, jaką prezentowaliście w pierwszej rundzie sezonu. Patrząc na Wasze ostatnie wyniki, w tym 6 wygranych z rzędu, chyba wróciliście na właściwe tory?
- Początek roku mieliśmy słabszy od pierwszej rundy. Mogliśmy się jednak cieszyć z tego, że nawet gdy nasza gra nie wyglądała rewelacyjnie, na pewno nie była tak dobra jak w pierwszej rundzie, ale nie przekładało się to na wyniki. Trzeba zauważyć, że pomimo tego, że graliśmy troszeczkę słabiej, to mecze rozstrzygaliśmy na naszą korzyść. Z meczu na mecz te zwycięstwa podbudowały zespół. Lepiej brzydko wygrać, niż ładnie przegrać. Mamy obecnie jeden z najlepszych bilansów jeśli chodzi o rundę rewanżową.


Dariusz Kaszowski - fot. Paweł Kołakowski

W porównaniu z pierwszym meczem obu drużyn, skład Legii zmienił się. Doszedł znany z gry w Łańcucie Marcel Wilczek, do gry wrócił Malewski. Kogo z drużyny Legii obawiacie się najbardziej?
- Zespół Legii jest zbudowany z graczy, którzy mają doświadczenie I-ligowe, a nawet ekstraklasowe. Ma też olbrzymie doświadczenie, w postaci Cezarego Trybańskiego. Zespół Legii jest bardzo groźny, bo można spodziewać się zagrożenia zarówno ze strony zawodników podkoszowych, jak i obwodowych. Można powiedzieć, że jest to zespół kompletny, także musimy skoncentrować się na cały zespole. Nie będziemy koncentrować się na jednym zawodniku, czy na graczach jednej pozycji. Wiadomo, że będziemy szukać mocnych i słabych stron tego zespołu i będziemy się starali przenieść to na spotkanie, które czeka nas w łańcuckiej hali. Mam nadzieję, że rozstrzygniemy je na swoją korzyść, pomimo że zagramy po raz pierwszy bez Karola Szpyrki. Jestem bardzo ciekawy, jak zespół zareaguje na inne prowadzenie gry, niż gdy prowadził ją Karol. Marcin Pławucki i Dawid Bręk to są inni gracze, sam jestem ciekawy jak to będzie funkcjonowało, gdy oni będą prowadzili naszą grę.

W pierwszym meczu Legia zdobyła zdecydowanie więcej od Was punktów spod kosza (34-14). Dobrze prezentował się wtedy Trybański. Spodziewa się Pan podobnej gry warszawiaków w sobotę?
- Na pewno Trybański jest graczem nietuzinkowym. Rzadko na parkietach I-ligowych spotyka się graczy z takimi warunkami fizycznymi. Na pewno będzie to utrudnienie dla moich graczy. Jeszcze nie wiem w jakim składzie będziemy występować w sobotnim meczu. Znamy dobrze zespół Legii, także poszczególnych zawodników, bo większość z nich występuje w rozgrywkach I-ligowych od dłuższego czasu. Dojście Marcela Wilczka, który u nas stawiał mocne pierwsze kroki w I-ligowej koszykówce, na pewno bardzo wzmocniło drużynę z Warszawy, ale Marcela znam bardzo dobrze. Czeka nas naprawdę bardzo trudne spotkanie. Pojedynek zespołów z czołówki ligi.

Pozycja w tabeli przed play-off ma dla Was duże znaczenie? Przed rokiem już w I rundzie trafiliście na Polfarmex Kutno, czyli najgorzej jak można było trafić. Teraz to drużyny z dołu tabeli będą robiły wszystko, żeby nie trafić w I rundzie właśnie na Was.
- Przed sezonem mało kto na nas stawiał. My robimy po cichutku swoje. Cieszę się, że z roku na rok, udaje nam się wywalczyć miejsce w czołowej ósemce i to przy niewielkich nakładach finansowych. O tym trzeba głośno powiedzieć - my nie jesteśmy potentatem finansowym i mamy skromny budżet. Jeśli chodzi o poprzedni sezon, to skończyliśmy go dosyć pechowo. Tamten zespół stać było na to, by zająć miejsce wyższe. Pragnę przypomnieć, że niefortunnie trafiliśmy już w pierwszej rundzie na zespół z Kutna, który ewidentnie nam nie leżał w tamtym sezonie. Szkoda, że nie mogliśmy w play-offach występować w pełnym składzie, bo kapitan Maciej Klima doznał wówczas kontuzji i nie mógł uczestniczyć w play-off. Ale mimo to powalczyliśmy mocno z zespołem Polfarmexu. Wygraliśmy pierwszy mecz na ich parkiecie i w meczu czwartym dobrze graliśmy. Prowadziliśmy wtedy przez niemal całe spotkanie, dopiero celne rzuty 3-punktowe Dawida Bręka, który był jeszcze zdrowy, przesądziły o wygraniu tej rywalizacji przez Kutno i później wejściu tego zespołu do ekstraklasy. Jeśli chodzi o ten sezon, to już teraz mamy lepszy wynik niż w sezonie ubiegłym. Już na cztery kolejki przed końcem sezonu zapewniliśmy sobie co najmniej miejsce w pierwszej czwórce. To jest bardzo dobry wynik, który stawiałem zespołowi przed sezonem. Nasz zespół przed tym sezonem został przemeblowany. Odeszło od nas pięciu podstawowych graczy - czterech graczy z pierwszej piątki oraz Piotrek Miś, który po kontuzji Maćka Klimy bardzo dużo wnosił do naszej gry. Udało się z tego nowego 'tworu', stworzyć bardzo ciekawy zespół, który po cichutku gra swoje i cieszę się, że jest tak wysoko w tabeli. Mamy dodatni bilans ze wszystkimi zespołami, z którymi do tej pory graliśmy po dwa mecze. W przypadku małych tabel na koniec sezonu, to też może być potrzebne.

Zgodzi się Pan z tym, że pierwsza liga w obecnym sezonie stoi na niższym poziomie? Szczególnie widać to po zespołach spoza ósemki, które często przegrywają różnicą 30-40 punktów?
- Czasem może i przegrywają różnicą 30-40 punktów, ale nieraz dochodziło też do niespodzianek z ich udziałem. Były przecież takie przypadki, gdy zespoły z czołówki przegrywały z zespołami niżej notowanymi. Liga nabierała rozpędu w pierwszej fazie. Na początku mówiło się, że ta liga będzie zdecydowanie słabsza, bo przecież nie da się ukryć, że tak musiało być, gdy odeszło pięć czołowych zespołów z poprzedniego sezonu. One nadawały ton tym rozgrywkom od kilku lat, miały duże budżety i graczy, którzy nadawali ton rozgrywkom od dłuższego czasu. Pragnę przypomnieć, że z biegiem czasu, coraz więcej czołowych zawodników I-ligowych z poprzedniego sezonu, wracało do obecnej I ligi. Beniaminkowie okrzepli w tej lidze i przy każdym spotkaniu z nimi trzeba być maksymalnie skoncentrowanym. Nie były to dla naszej drużyny, szczególnie mecze wyjazdowe, spotkania łatwe, które można by określić "spacerkiem". Trzeba walczyć w każdym meczu, żeby odnieść zwycięstwo.

Rozmawiał Bodziach

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.