Guilherme faulowany podczas meczu w Mostarze - fot. Hagi / Legionisci.com
REKLAMA

Plusy i minusy po meczu z Zrinjskim

Jeleń, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Powiedzmy to sobie wprost – na grę Legii na razie nie da się patrzeć. „Wojskowi” po raz kolejny dali popis swoich umiejętności i wymęczyli remis z drużyną, której nazwy nikt nie potrafi nawet dokładnie wymówić. Były jakieś iskierki nadziei, ale zaraz zalała ją fala nieporadności i beznadziejności. Zapraszamy na analizę tego mdłego jak przedszkolny kalafior spotkania.

Guilherme + – Brazylijczyk przez długą część spotkania pracował na murowanego plusa. Pomocnik „Wojskowych” doskonale czuł się w drugiej linii, gdzie kolejnymi atakami męczył obrońców gospodarzy, którzy aż pięciokrotnie faulowali go na żółtą kartkę. „Gui” dobrze się ustawiał, dużo widział na boisku, a jednym włączeniem się w akcje potrafił zupełnie zmienić jej oblicze. O ile w pierwszej połowie wszystko wyglądało jak należy (bo za brak asysty może podziękować Ondrejowi Dudzie, asystę drugiego stopnia zaliczył zaś przy trafieniu Nikolicia), o tyle po przerwie tak kolorowo już nie było. Niedokładne podania, straty i dośrodkowania lądujące 20 metrów od celu – to wszystko zdołały jednak przyćmić pozytywy, jakie był w stanie dać zespołowi.

Thibault Moulain + – Swój debiut w barwach Legii Francuz może uznać za udany. Być może nie wszystkie trybiki działały u niego jak należy, ale na tle kolegów, u których nie działało nic i tak zaprezentował się bardzo solidnie. W defensywie znakomicie grał wślizgiem, a z przodu prezentował kibicom swoją szybkość. Duża pochwała należy mu się za wyłożenie piłki Nikoliciowi, zganić można go za zbyt długie przestoje w grze i występujące momentami zagubienie na boisku. Jednak pierwsze koty za płoty, dlatego z tej mąki może być jeszcze sporo chleba.

Nemanja Nikolić – Dobrze, że na Euro za bardzo nie poszalał, bo dzięki temu można mieć jeszcze nadzieje na pozostanie Węgra w klubie. „Niko” w Mostarze absolutnie nie zagrał porywająco, ale dostał jedną piłkę, którą bez wahania zamienił na gola. Co prawda miał jeszcze szansę kolejne trafienie, ale albo on uderzył źle, albo bośniacki bramkarz zaliczył interwencję życia. Oprócz tego nasz snajper nie był zbyt często pod grą, ale bez wątpienia zrobił to co do niego należało.

Łukasz Broź – Prawy obrońca Legii zagrał w tym meczu stosunkowo bezbarwnie. Z jednej strony pewnie radził sobie w defensywie i nieźle podłączał się do ataków. Z drugiej często był nieobecny, zaliczał niedokładne podania albo miał problem z wyprowadzeniem piłki. Na prawej stronie obrony nie mamy co się jednak spodziewać cudów, bo Broź jest Broziem a nie Jędrzejczykiem.

Jakub Rzeźniczak – Do momentu utraty bramki nie musiał robić praktycznie nic. W pierwszej połowie piłki to on nawet za dużo nie powąchał, bo dopiero w drugiej części gry gospodarze zaczęli tworzyć warszawskiej defensywie jakiekolwiek problemy. „Rzeźnik” poważnie obciął się raz (na spółkę zresztą z Lewczukiem i Hlouskiem), kiedy Arkadiusz Malarz ryzykownym wejściem w nogi musiał ratować nasz zespół. O tym w jakiej Kuba naprawdę znajduje się formie, będziemy mieli okazje przekonać się już w sobotę.

Igor Lewczuk – Ostatnio z Rzeźniczakiem gra tak, jakby byli bliźniakami. Razem interweniują i razem popełniają błędy. W Mostarze stoperzy Legii nie mieli wielkich szans na wykazanie się, toteż nie może dziwić, że Igor przez większą część meczu był praktycznie bezrobotny – należało po prostu ustrzec się jakichś poważniejszych błędów i taka sztuka niewątpliwie się mu udała.

Arkadiusz Malarz – Interweniować musiał tylko raz, kiedy odważnym wyjściem naprawił błąd obrońców, którzy akurat udali się na kawę. Oprócz tego nie musiał robić prawie nic. Szybko za to nabawił się urazu łydki, dzięki czemu szansę debiutu otrzymał drugi najbardziej kontrowersyjny bohater zimowego okienka transferowego.

Adam Hlousek - - „I ty, Brutusie, przeciwko mnie?” Kiedy nawet Adaś zaczyna grać padakę, to wiedzcie, że coś się dzieje. Być może Czech nie zdołał przyzwyczaić się do bośniackiego upału i jego bardzo słaba dyspozycja była wynikiem jakiegoś udaru. Lewy obrońca słabo radził sobie w defensywie (czego apogeum było zgubienie przez niego krycia przy golu na 1-1), a podczas ataków na bramkę miejscowych również nie błyszczał umiejętnościami, będąc albo za wolnym, albo zbyt mało dokładnym. Miał niezłą szansę na bramkę w pierwszej połowie, ale perspektywa wykopania piłki poza stadion wydała mu się wówczas bardziej kusząca.

Ondrej Duda - - Z jednej strony można powiedzieć, że dobra, skrzydło to nie jego pozycja, ale z drugiej boisko jest jednak boiskiem i nie wypada zapominać na nim takich umiejętności jak trafianie w futbolówkę. Duda niestety zapomniał, w efekcie czego szansę na asystę stracił Guilherme, a Legia Warszawa okazję do zdobycia 3 puntków. Jeśli Fiorentina oferuje za niego te 4 miliony, to ja na miejscu prezesa właśnie pakowałbym mu szczoteczkę do zębów do walizki.

Tomasz Jodłowiec - - Tak słabego meczu Tomka nie pamiętam już od dawna, ale, jak śpiewał „Perfect” - „wszystko ma swój czas”. Pomocnik „Wojskowych” zagrał fatalnie, nie wychodziło mu praktycznie nic, był wiecznie spóźniony, a w środku pola zdawał się przepraszać piłkarzy z Mostaru za to, że w ogóle się tam znajduje. Jedynym płomykiem było dogranie na głowę „Niko”, ale ten zaprzepaścił szansę „Jodły” na asystę.

Michał Kucharczyk - - Oho, cóż za niespodzianka. Z Kucharczykiem jest tak – jedni mówią, że w jego grze jest kilka niedociągnięć, drudzy pytają, gdzie są tutaj dociągnięcia. Ja zadaję to sobie pytanie już od dłuższego czasu i nadal nie potrafię znaleźć odpowiedzi. W Mostarze Michał na kartach historii futbolu, znów zrobił potężnego kleksa.

Zmiennicy:

Radosław Cierzniak – Pół roku walczył o debiut, aż w końcu wszedł i już po 12 minutach wpuścił pierwszą bramkę. Nie żebym go za nią winił, ale ta sytuacja najlepiej pokazuje jego sytuację w Legii. Cierzniak raz w meczu wykazał się umiejętnościami, a potem ograniczał się już tylko do bramkarskiego abecadła.

Aleksandar Prijović – Dostałby minusa, jednak na pokazanie czegokolwiek miał tylko kwadrans. „Prijo” dalej dochodzi do siebie po kontuzji ręki, co widać w jego braku pewności w grze.

Michaił Aleksandrow - – Wszedł, szarpnął kilka razy ale bez żadnego efektu. Za wolno, za słabo, za mocno.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.