fot. Marcin Banaszkiewicz / Legionisci.com
REKLAMA

Punkty po meczu z Wisłą Kraków

Qbas, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Mecz można oczywiście przegrać 0-2. Można nawet przegrać dwa razy 0-2 w trzech ostatnich meczach u siebie. Porażki się przecież zdarzają. Problem w tym, że Legia ponosi je w sposób trudny do zaakceptowania – będąc słabsza fizycznie, mniej waleczna od rywali, za to popełniająca dużo więcej błędów i nie mająca pomysłu na rozegranie w ataku. Gra mistrzów Polski był dramatyczna, a sytuacja w tabeli zrobiła się bardzo trudna.

1. Dwa szczyty w tydzień. Szczyt Afryki i szczyt żenady. Prezes Mioduski niedawno pochwalił się zdjęciem z Kilimandżaro. Pan prezes przespacerował się na najwyższą górę Afryki, a potem jego piłkarze przespacerowali się w trakcie meczu z Wisłą. Dość powiedzieć, że legioniści przebiegli w całym meczu aż 8 kilometrów mniej od wiślaków, a np. Mączyński, czy Niezgoda nie zanotowali żadnego sprintu, a Remy jeden. W mojej ocenie spotkanie z krakowianami było najgorszym w wykonaniu Legii wiosną, bo porażkę z Jagiellonią można było jeszcze jakoś karkołomnie próbować obronić szybkim osłabieniem drużyny po czerwonej kartce. Tu właściwie nie ma żadnych wymówek. Apatyczność, bierność, słabość po prostu – oto co cechowało „Wojskowych” w niedzielnym meczu. Wypisz wymaluj mecz w Poznaniu z jesieni 2017 r. Dwa żenujące, beznadziejne występy.

2. Zbieranina. Przed meczem pomyślałem sobie, że piłkarze obu klubów zagrają trochę na zasadzie znanej z ustawek: banda na bandę. Legia ma wielu nowych piłkarzy, którzy nie tylko nie znają siebie, ale część z nich nie zna reszty zespołu. Nowi to niemal wyłącznie postacie anonimowe dla przeciętnego kibica. W Wiśle jest tak samo – o jej sile stanowią hiszpańscy trzecioligowcy. Okazało się jednak, że to oni dają wystarczającą jakość i trener (też Hiszpan) sprawił, że, przynajmniej w Warszawie, innych meczów TS-u nie widziałem, wyglądali jak zespół. Legia zaś przypomniała zbieraninę z osiedla. Taką, która i owszem zna się, ale bardziej z widzenia i na co dzień nie ma ze sobą do czynienia. Nic nie funkcjonowało. Formacje grały daleko od siebie, obrońcy popełniali te same błędy w ustawieniu, pomocnicy byli zagubieni, co jakby dowodziło, że ponownie mieli duże problemy z realizacją założeń systemu 1-4-3-3, brakowało tempa w rozegraniu piłki, szybkości, dynamiki i ruchliwości. To zaś sprawiało, że nawet jeśli legioniści mieli pomysł na przechytrzenie defensywy gości, to realizowali go ślamazarnie i nie byli w stanie zaskoczyć przeciwników. No i tradycyjnie brakowało lidera, który wziąłby skutecznie grę na siebie. Byli całkowicie zdezorganizowani w obronie. Nie radzili sobie z pressingiem Wisły, a co chyba najbardziej szokujące, wydawali się być zaskoczeni ich kontratakami, co przecież już przed meczem wydawało się, że będzie oczywistym sposobem gry krakowian. To co? Nikt ich nie uprzedził? Sami na to też nie wpadli?

3. Zmiany co nic nie dały. Znów okazało się, że ławka Legii nie jest wiele warta, gdy zespół przegrywa. Owszem, mamy wielu piłkarzy o charakterystyce defensywnej, ale gdy trzeba gonić wynik to wybór jest mocno ograniczony, a i wybrańcy również mają swoje wyraźne ograniczenia sportowe. Zmiany w niedzielę nic więc nie wniosły, bo zawodnicy, którzy weszli nie są w stanie sami odmienić losów meczu. Kucharczyk i Niezgoda (nie grał od początku z powodu problemów zdrowotnych) potrzebują dokładnych podań, a Pasquato udowodnił już wielokrotnie, że nie można na niego liczyć. Znów więc potwierdziło się, że w tej rundzie (a tak naprawdę w sezonie) drużyna została źle przebudowana, bo nie jest zbalansowana.

4. Czy Jozak panuje nad sytuacją? Parę miesięcy temu w „Punktach po meczu” pytałem, czy leci z nami pilot, nawiązując do zachowania chorwackiego szkoleniowca. Przez ten czas wątpliwości długo narastały, ale wydawało się, że Chorwatowi udało się znaleźć wspólny język z podopiecznymi i wypracować sobie stosowną pozycję w szatni. Teraz jednak słyszymy na konferencji, że pan Jozak w przerwie prosił piłkarzy, by dali z siebie wszystko w II połowie. Jak to rozumieć? Szef prosi swoich podopiecznych, by wykonywali swoje obowiązki? Jak to przyjmują sami zawodnicy? Nie brzmi to przecież zbyt poważnie. Do tego Jozak znów dał się przechytrzyć taktycznie. Lepszy okazał się nie tylko Mamrot i Carillo, ale przecież również Probierz. Legia znów nie poradziła sobie z poukładanym rywalem, który się jej nie przestraszył. Potrafiła budować akcje do 40 metra, a potem okazywała się być bezradna. Trener nie umiał znaleźć sposobu, by zmienić sytuację, choć próbował. Wydawać by się przy tym mogło, że przekombinował znów przy zestawianiu składu i tym razem nieco na siłę zagrał 1-4-3-3. Z drugiej jednak strony, to on jest trenerem, widzi piłkarzy w tygodniu treningowym, podejmuje decyzje i bierze odpowiedzialność. Wybrał najlepszych w swojej ocenie i nie sposób tego podważać. Postawa i działania, a zwłaszcza ich efekty, trenera Jozaka potęgują jednak ww. wątpliwości. Wygląda jakby nie do końca radził sobie z zespołem, z którym dano mu pracować i który przebudował według własnego uznania.

5. Co na obronę? Bardzo niewiele. Po pierwsze, i najważniejsze, zmiany w klubie. Legia w rok przeszła reorganizację na wszystkich szczeblach. Zmienił się prezes, zarząd, ludzie pracujący w klubie, zmieniono sposób pracy, trenerów, wymieniono kilkunastu piłkarzy. To musi przynieść negatywne skutki, odbić się na wynikach, nawet jeśli obrana droga jest słuszna. Nie wierzę w budowę drużyny poprzez ciągłe rewolucje personalne. Co więcej, rewolucja trwa i pewnie latem przebudowa czeka nas w ofensywie (nie wyobrażam sobie, by było inaczej). Pozytywne efekty mogą przyjść, ale nie od razu, potrzeba na nie czasu, a tego zawsze w Warszawie brakuje. Po drugie, tak trochę na siłę, Niezgoda, najlepszy strzelec, nie mógł zagrać od początku. I to niestety wszystko.

6. Żenujący Kucharczyk. Po meczu do strefy wywiadów przyszedł Michał Kucharczyk. Uderzył pięścią w ściankę i poszedł. [relacja Jana Kałucki z Polskiego Radia]. Niepoważne zachowanie, niepoważny człowiek. Kucharczyk kolejny raz okazał brak szacunku nie tylko dla pracy dziennikarzy, ale i dla kibiców, którzy byli ciekawi, co też do powiedzenia ma jedna z legend Legii. Mam nadzieję, że to zachowanie nie pozostanie bez reakcji klubu.

7. Znów frekwencja. Na początku pisałem o żenadzie i muszę się powtórzyć. Klub ponownie zdecydował się zamazać obraz i na telebimach wyświetlił liczbę 27195 widzów, którzy kupili bilety na ten mecz. W rzeczywistości na trybunach zasiadło 20175 kibiców. Apeluję do osób odpowiedzialnych w klubie za PR: przestańcie tak robić, to zwyczajnie nieuczciwe, nieroztropne i niczemu nie służy.

8. Co było fajne? Eduardo przeżył. Wybaczcie szyderstwo, ale brazylijski Chorwat już po 20 minutach wyglądał jakby sam nie wierzył, że może dotrwać do końca meczu. Do tego dodałbym dużo lepszą niż ostatnio grę Pazdana i Hlouska oraz stabilną, wysoką formę Malarza.

9. Co było słabe? Niepotrzebny faul Remy`ego, nieporadność Cafu i Vesovicia, bierność Eduardo przy akcji Carlitosa na 0-2 (inna sprawa, że nikt go nie asekurował) oraz duże braki kondycyjne Chorwata, ociężałość Radovicia, taktyka Jozaka i jej realizacja, zmiany.

Autor: Jakub Majewski “Qbas”
Twitter: QbasLL
Kątem Oka na FB

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.