Carlitos przewracany w polu karnym Arki - fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Analiza

Punkty po meczu z Arką

Qbas, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Tylko remis z gdyńskimi przeciętniakami nie przynosi chluby naszym zawodnikom. Z drugiej jednak strony, patrząc na przebieg meczu, jest to rezultat sprawiedliwy, a biorąc pod uwagę formę mistrzów Polski w tym sezonie w meczach u siebie, właściwie nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego. Punktów jednak oczywiście szkoda, ale jakoś trudno oprzeć się wrażeniu, że choć zagraliśmy marnie, to nie ma co rozpaczać.

1. Niemiła niespodzianka. Po wrześniowej przerwie reprezentacyjnej i ciężkich treningach Sa Pinto, które de facto zastąpiły okres przygotowawczy, Legia wydawała się być na fali wznoszącej. Wygrała trzy mecze z rzędu, z czego dwa w lidze i wydawało się, że mająca swoje problemy, będąca w kolejnej przebudowie Arka, będzie idealnym celem dla odradzających się Carlitosa, Nagya i spółki. Tymczasem żółto-niebiescy nie przestraszyli się naszych graczy, podjęli walkę, a co lepsze (dla nas gorsze), ich trener miał pomysł na to spotkanie. I zespół ten plan realizował zupełnie przyzwoicie. Legia więcej biegała, z czasem przesunęła ciężar gry na połowę gdynian, a nawet w okolice ich pola karnego, ale poza jakością w grze (czyli tym co najważniejsze), brakowało w tym wszystkim jakiegoś takiego depnięcia, dociśnięcia przeciwników. Warto jasno jednak podkreślić, że w tym meczu zagraliśmy bardzo słabo, przede wszystkim nie stwarzaliśmy sobie sytuacji (dwa celne strzały w meczu!). Szkoda, bo wydawać by się mogło, że z takim przeciwnikiem, to powinniśmy u siebie dość spokojnie wygrywać.

2. Czy jednak taka niespodzianka? Na przedmeczowej konferencji trener narzekał na terminarz, dalekie podróże, bijące dzwony i czarnego kota. Oczywiście to śmieszne tłumaczenia, ale wydaje mi się, że te słowa nie padły ot tak. Sa Pinto był z zespołem niemal bez przerwy przez sześć dni poza Warszawą. Widział jak wpływają na niego niekomfortowe, długie podróże, ciasny autokar (zdjęcia Kucharczyka na Instagramie obrazowały trudy podróży) i zmiany hoteli. Drużyna mimo ciężkiej pracy, jaką wykonała pod wodzą Portugalczyka nie jest chyba jeszcze przygotowana na tip-top i szkoleniowiec musiał to dostrzec. Stąd jego narzekania. Oczywiście, gdybyśmy grali w europejskich pucharach, to spiętrzenie meczów byłoby jeszcze większe, ale nie będziemy gdybać, tylko zajmować się tym co mamy. Może więc pewien kryzys mentalno-fizyczny nadchodził, trener go widział, a nie miał czasu, czy też sposobu, by mu zaradzić?

fot. Instagram
źródło: Instagram Michała Kucharczyka

3. Środek pola w odwrocie. O ile w Legnicy Cafu błysnął dwoma golami, "zrobił" rzut karny i był jednym z napędzających nasze ataki, a Antolić, choć zwykle grał do najbliższego, w tył i do boku, to jednak nie tracił piłek, sporo odbierał i ogólnie mówiąc "trzymał" środek, o tyle w piątek w Warszawie widać było, że coś z nimi jest nie tak. Byli chaotyczni, niedokładni i nie potrafili opanować gry w środku. Bez ich wsparcia zupełnie nie istniał, i tak wcześniej niewidoczny, Szymański, który nie poradził sobie mentalnie po fiasku transferu do CSKA i trudno znosi ciężkie treningi. Niedziałający środek pomocy, to w mojej ocenie główny boiskowy powód, przez który nie wygraliśmy tego spotkania.

4. Klapa Carlitosa. Zerknijcie na statystyki naszego czołowego zawodnika. Wystarczą dane Instat, by zobaczyć, jak fatalnie zagrał Carlitos. Porównując to z występem w Legnicy, dane te wydają się wręcz szokujące. A pamiętajmy, że Hiszpan jeszcze rozegrał niemal całe spotkanie w Chojnicach, gdzie przewidziany był dla niego odpoczynek (zastąpił kontuzjowanego Kante).

5. Cierzniak bez ruchu. Drugi gol z rzędu stracony i ponownie nasz bramkarz ani drgnął na linii. Nie zamierzam roztrząsać, czy w obu przypadkach miał szanse, czy tylko w jednym, a może w ogóle. Faktem jest, że nawet nie drgnął, a to już niejako potwierdzenie teorii, że nie spisuje się najlepiej na linii i we wspomnianych sytuacjach nie pomógł zespołowi, nie dał czegoś ekstra. Nie czepiam się Radka, to świetny facet i zawodnik, nie podważam decyzji trenera co do obsady bramki, widzę jej pozytywy, przede wszystkim poprawę w rozegraniu piłki od bramki, ale w mojej ocenie bramkarz przede wszystkim powinien bronić.

6. Progresywne stałe fragmenty. Już o tym pisałem, ale powtórzę się - Legia coraz ciekawiej zaczyna rozgrywać stałe fragmenty. Ma na to pomysł, widać, że pracuje nad tym podczas zajęć w tygodniu. Rzuty rożne, czy nawet auty, ogląda się z zaciekawieniem tego, co tym razem wymyślą i czy coś z tego wyjdzie. A zaczyna wychodzić, czego dowodem choćby gol Kucharczyka przeciwko Arce.

7. Spóźnione i słabe zmiany. Patrząc na ławkę rezerwowych można było sądzić, że Sa Pinto ma dość solidny wybór w ofensywie. Radović, Pasquato, Kante, do tego wracający po kontuzji Vesović. Portugalczyk po zmienników sięgnął jednak dopiero w ostatnim kwadransie. Najpierw wpuścił defensywnie usposobionego Andre Martinsa, a następnie, w 84. minucie byłego napastnika Wisły Płock. Tymczasem już wcześniej aż prosiło się o próbę przekształcenia gry drużyny. Inna sprawa, że wejście Kante nic nie dało, bo ten wypadł bardzo blado, a po Martinsie nie można było oczekiwać, że zmieni oblicze drużyny, bo nie jest graczem o takich predyspozycjach. Trener więc tym razem nie pomógł zespołowi swymi roszadami.

8. Okradzeni z karnego? Po meczu na gorąco napisałem na Twitterze, że arbiter nas okradł. Patrząc z dystansu trzeba powiedzieć tak: sędzia Gil często popełnia błędy. Myli się we wszystkie możliwe strony (np. powinien był dać żółtą kartkę Wietesce za faul na Kolewie, a nakazał wznowić grę od bramki Legii). Można by pewnie powiedzieć, że jest po prostu słaby. Nie wiem natomiast jak funkcjonuje jego zespół sędziów, ale to co wykonali przy sytuacji, w której w polu karnym faulowany był Carlitos, to zbiorowa kompromitacja. Ciąg zdarzeń był następujący: w momencie podania Carlitos był na spalonym. Gil nie widział, bo nie zauważył tego jego asystent. Następnie Gil i asystent nie widzieli faulu. Sędzia skonsultował się więc z VAR. Nie wiem jaką informację otrzymał z wozu, ale gra została wznowiona od autu. Rozumiem więc, że faulu się nie dopatrzono i spalonego też nie. O co tu więc chodziło?

9. Co było fajne? Gol Kucharczyka po ciekawie rozegranym rzucie rożnym, okres naporu w końcówce I połowy, który przyniósł wyrównanie, zachowanie Macieja Jankowskiego po zdobytej bramce, który, jak na warszawiaka i legionistę przystało, tradycyjnie nie fetował trafienia przeciwko "Wojskowym".

10. Co było słabe? Jakość gry Legii, dynamika, dokładność, pomysłowość, brak sytuacji bramkowych, zmiany, przedmeczowa forma twitterowego profilu Legii.

Autor: Jakub Majewski “Qbas”
Twitter: QbasLL
Kątem Oka na FB

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.