fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Analiza

Punkty po meczu z Bruk-Betem

Kamil Dumała, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Powrót z dalekiej podróży, czary, niby comeback, ale..., błysk Hiszpana, powrót Nawrockiego, VAR - to najważniejsze punkty po wygranej 3-2 w meczu I rundy Pucharu Polski z Bruk-Betem Termaliką Nieciecza.

1. Powrót z dalekiej podróży
Niestety, nadal w głowie mam poprzedni sezon i to, jak reagowaliśmy jako zespół, gdy coś się na boisku nie układało (czyt. przegrywaliśmy). Może za wcześnie na takie wnioski, jednak w obecnym sezonie widać dużą zmianę pod tym względem, pod względem mentalności. Gdy w lidze przegrywaliśmy 0-2, chyba mało kto wierzył, że uda się odwrócić wynik i zremisować. Legioniści wykonali jednak zadanie i wywalczyli jeden punkt. W spotkaniu przeciwko Bruk-Betowi ta sztuka również się udała. W 86. minucie na listę strzelców wpisał się Daniel Pietraszkiewicz i ponownie mało kto wierzył w przejście „Wojskowych” do kolejnej rundy. Podopieczni trenera Kosty Runjaicia ponownie wrócili z dalekiej podróży, jednak oprócz awansu, odwrócenia wyniku i kilku małych plusów ta podróż zdecydowanie nie była za jeden uśmiech.



2. Czary
W ostatnich latach Pogoń Szczecin odpadała głównie w początkowych rundach Pucharu Polski, natomiast legioniści nie wygrali jeszcze w Niecieczy. Przepis na porażkę? Na szczęście nie. W poprzednim sezonie pomagaliśmy przełamywać się przeciwnikom i ich drużynom. Obecnie to Legia zaczyna powoli przełamywać złe serie. Udało się wygrać po raz pierwszy na trudnym terenie i przejść pierwszą rundę. Można się śmiać, że ktoś rzucił pozytywne czary, jednak po wtorkowym meczu widać trochę więcej „ale” niż czarów.

3. Niby comeback, ale…
Właśnie, jest dużo „ale”. Gdy Carlitos otworzył wynik spotkania wydawało się, że legioniści ruszą do przodu i kolejne bramki to kwestia czasu. Niestety, rzeczywistość okazała się inna. Podopieczni trenera Runjaicia cofnęli się, doprowadzając do sytuacji, gdzie gospodarze mieli więcej z gry i stwarzali sobie co rusz sytuacje podbramkowe. Dobrze w bramce spisywał się Cezary Miszta, która wybronił kilka uderzeń. Znów nie działały skrzydła u legionistów, mało aktywny był Wszołek, również z gry Baku mało pozytywów wynikało dla zespołu, chociaż mógł mieć dwie asysty na swoim koncie. Martwi przede wszystkim forma Pawła Wszołka, trudno mu zarzucić, że mu się nie chce, ale całkowicie nic mu nie wychodzi na boisku. Znów nie wykorzystał sytuacji sam na sam i stworzył praktycznie zerowe zagrożenie pod bramką przeciwników. Pod nieobecność Portugalczyka Josué od pierwszych minut, środek pomocy nie funkcjonował najlepiej. Bartosz Kapustka oprócz asysty do Carlitosa i jednego uderzenia sprzed pola karnego, nie wyróżnił się niczym szczególnym, podobnie jak Ernest Muçi, który oprócz lekkiego uderzenia na bramkę Tomasza Loski, gdzie mógł zagrać na czystą pozycję do Carlitosa. Widać, że pozycja za napastnikiem na ten moment nie służy reprezentantowi Albanii.

4. Błysk Hiszpana
Gdyby nie Carlitos, to zdecydowanie ciężej byłoby legionistom w spotkaniu przeciwko zespołowi trenera Radoslava Latala. Nowy-stary nabytek klubu z Łazienkowskiej zapewnił niedawno zwycięstwo nad Stalą Mielec, zdobywając jedynego gola. Tym razem dwukrotnie wpisał się na listę strzelców. W 7. minucie wykorzystał dogranie od Kapustki i minął zawodnika Termaliki, by po chwili umieścić pewnie piłkę w siatce. W kolejnych fragmentach meczu dwukrotnie jeszcze próbował pokonać Tomasza Loskę, ale raz po strzale przed pola karnego dobrze interweniował bramkarz, a potem po przyjęciu w polu karnym i strzale z półobrotu nie wpakował piłki do siatki. Udało się to w dogrywce, kiedy po dośrodkowaniu Josué zapewnił zwycięstwo swojej drużynie. Oby tak dalej!

5. Powrót Nawrockiego
To co najbardziej powinno cieszyć po wtorkowym spotkaniu, to powrót na boisko Maika Nawrockiego. Młody stoper po zderzeniu z Bartoszem Śpiączką w pierwszej kolejce Ekstraklasy złamał kość twarzoczaszki. Trochę musieliśmy poczekać na to, by zameldował się na boisku. Powrót był jednak bardzo obiecujący. Nawrocki pojawił się na boisku w 91. minucie, zmieniając Makanę Baku i od razu pokazywał się z bardzo dobrej strony. Był pewny w defensywie, gdzie wykonał wślizg przy linii bocznej i nie dał dośrodkować zawodnikowi Termaliki. Podłączył się też dwukrotnie w pole karne, gdzie raz uderzył głową ponad bramką i po chwili minimalnie obok bramki po dostawieniu nogi do dośrodkowania kolegi z drużyny. Oczywiście to pierwszy mecz i trudno o jakieś poważniejsze wnioski, jednak przez te kilka minut Maik Nawrocki był zdecydowanie pewniejszy od Lindsaya Rose czy Rafała Augustyniaka.

6. VAR
Dużo nadal mówi się na świecie o systemie VAR. Jedni go pochwalą, drudzy powiedzą, że zabija piłkę nożną. Zdecydowanie należy jednak powiedzieć, że we wtorkowy wieczór mocno ratował sędziego Przybyła. Liczba błędów, które by popełnił bez tego systemu naprawdę może zadziwiać. Początkowo uznał gola dla Legii po ewidentnym spalonym. Następnie pokazał niesłuszną czerwoną kartkę dla Lindsaya Rose. Kolejne minuty to następne „świetne” decyzje. Tuż przed zakończeniem spotkania ewidentnie kopnięty w nogę w polu karnym przeciwników został Yuri Ribeiro (jedyna dobra rzecz, jaką zrobił w tym meczu), ale sędzia Przybył faulu nie zauważył. Dobrze, że był ten VAR.

Kamil Dumała

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.