REKLAMA

Nasze oceny

Plusy i minusy po meczu z Austrią

Maciej Frydrych, źródło: Legionisci.com

W czwartek Legia Warszawa przegrała z Austrią Wiedeń 1-2. Kibice spodziewali się po legionistach zdecydowanie więcej. Zapraszamy do ocen, jakie przyznaliśmy piłkarzom stołecznego klubu.

Paweł Wszołek - Od pierwszych minut aktywny, wybiegany, chętny do gry. To był Wszołek, którego ostatnio oglądamy często i chcemy, aby prezentował się w taki sposób jak najdłużej. W 5. minucie wyszedł oko w oko z Fruchtlem, ale ten okazał się lepszy. Bramce zagroził również w 24. minucie, a w 33. minucie po prostu powinien wpisać się na listę strzelców. Nie ma żadnego wytłumaczenia, dlaczego Wszołek nie wykorzystał tej świetnej okazji. To było bardzo dobre spotkanie w jego wykonaniu, ale zabrakło lepszych strzałów i szczęścia. Skrzydłowy był faulowany w polu karnym, ale sędzia nie wskazał na jedenasty metr. W 57. minucie Gual powinien oddać mu futbolówkę, żeby Wszołek wstrzelił ją do pustej bramki, a dwie minuty później tego czego nie zrobił Hiszpan, nie wykonał również Pekhart.



Yuri Ribeiro - Zagrał na swoim dobrym poziomie. W defensywie rzadko się mylił, za to bardzo często odbierał futbolówkę rywalom bądź blokował ich uderzenia. Między innymi w 40. minucie stanął na wysokości zadania, gdy nie dał piłce dotrzeć do bramki. Po chwili również zablokował próbę Grubera. Dodatkowo, był aktywny w ofensywie. W 32. minucie świetnie odnalazł się pod polem karnym Austrii, następnie bardzo dobrym podaniem obsłużył Wszołka, który koncertowo zmarnował dogodną szansę. Nie można się przyczepić do występu Portugalczyka, a jego ofiarność mogła się podobać. Zdecydowanie z bloku Jędrzejczyk, Augustyniak, Ribeiro ten trzeci był najlepszy.

Josue - Przez jego wyższe ustawienie piłka często do niego nie docierała. To jest właśnie mankament takiej formacji. Jeżeli Slisz i Elitim grają dobry mecz, to bardziej ofensywne poczynania Portugalczyka nie są problemem, jednak w czwartek dokładnie było widać, że jego brak w defensywnym rozegraniu był luką, której nikt nie potrafił wypełnić. Trzeba oddać Josue, że kiedy już miał futbolówkę przy nodze, dobrze się z nią zachowywał. Grał celne piłki i napędzał ataki warszawiaków. Nie raz szukał dograniami Wszołka lub Guala.

Radovan Pankov - Przed spotkaniem z Austrią można było powiedzieć, że Pankov notował dobre spotkania w Ekstraklasie z ŁKS-em i Ruchem, lecz gorzej poradził sobie w wyjazdowym spotkaniu z Ordabasami. Pojawiało się pytanie, czy ranga zespołu z Kazachstanu była dla niego za wysoka? Spotkanie z wiedeńczykami pokazało, że nie, bo w czwartek Serb zagrał dobre spotkanie. Do momentu jego zejścia z boiska, czyli 37. minuty, gdy nie był w stanie kontynuować spotkania, był jednym z niewielu legionistów, którzy dobrze rozpoczęli to spotkanie. Pewnie radził sobie w defensywie, zanotował kluczowy odbiór w 26. minucie czy kilkakrotnie spowalniał poczynania rywali po prawej stronie. Dodatkowo dobrze rozgrywał futbolówkę, a w 8. minucie przytomnie uruchomił Wszołka. Szkoda, że ten występ dla Serba zakończył się tak szybko, bo prezentował wysoki poziom.

Rafał Augustyniak - Po jego występie można mieć mieszane uczucia. Przy pierwszym trafieniu wiedeńczyków został wrzucony na minę, więc nie uznawałbym jego postawy za błąd, choć jasne - gdyby miał więcej szczęścia, może zdusiłby atak rywali. Kilka minut później bardzo łatwo ograł go Husković. Nie popisał się również przy drugim trafieniu przyjezdnych. Jeszcze przed dośrodkowaniem Polstera Augustyniak pokazał kolegom z defensywy, aby wyszli wyżej. Niestety, zbiegło się to z celnym dośrodkowaniem Austriaka, a przez zamieszanie żaden z legionistów nie zdążył do Huskovicia, który skarcił Legię po raz drugi. Podejmował również dobre decyzje, zanotował kilka udanych odbiorów, np. gdy w 40. minucie powstrzymał rozpędzonych Austriaków. Radził sobie również w rozegraniu, dobrze podłączał się do gry ofensywnej, co w 32. minucie zakończyło się groźną akcją legionistów. W skrócie - mecz przeciętny, bo dobre decyzje przeplatał elektryczną grą.

Bartosz Slisz - Dobrze wszedł w czwartkowe spotkanie, bo biła od niego pewność siebie. Grał twardo i agresywnie, ale z pomysłem. Jego występ z minuty na minutę był coraz gorszy, a po zmianie stron nie istniał i nawarstwiały się błędy. Bardzo wolno wracał po stracie piłki, przypominał Slisza z najgorszych meczów w Legii. Szkoda, że stracił błysk, który pojawił się na starcie meczu. Zszedł z murawy po godzinie gry.

Tomas Pekhart - W pierwszej połowie prezentował się nieźle. Widoczna była przede wszystkim waleczność, choć do sytuacji nie dochodził. Problem w tym, że po zmianie stron miał już ich dwie, a przy jednej zachował się jak napastnik B klasy. Miał dużo miejsca, mógł zagrać piłkę do Wszołka, a zamiast tego na odchyleniu zmarnował genialną okazję. Dziwne, bo jest w strzeleckim gazie, więc aż trudno uwierzyć, że nie wykorzystał takiej okazji.

Patryk Kun - Źle wszedł w spotkanie, prezentował się bardzo niepewnie. Grał bojaźliwie, gdzieś tam gubił się w swoich decyzjach. Czasami za lekko wybijał piłkę lub za wolno się jej pozbywał. Jego proste środki nie robiły wrażenia na wiedeńczykach. Bardzo często stał gdzieś wysoko na boisku, chciał grać do przodu, ale zupełnie nic z tego nie wynikało. Po zmianie stron wyglądał nieco lepiej, ale do dobrego występu było mu daleko. Pożegnał się z placem gry w 73. minucie.

Kacper Tobiasz - W 11. minucie nieco przyczynił się do straconego gola przez legionistów. Z pewnością nie jest głównym winowajcą, lecz mógł zachować się lepiej. Samo podanie golkipera do Elitima nie było niczym złym, ponieważ Legia chce tak grać, czyli brać na siebie odpowiedzialność i ryzyko pod własną bramką. Niestety, później kiedy piłka padła łupem wiedeńczyków, Tobiasz zupełnie stracił percepcję, gdzie ona jest. Po utracie gola był bezrobotny, aż do 55. minuty, kiedy zamiast złapać dośrodkowaną piłkę, nieudolnie ją "wypiąstkował". Po kilkunastu sekundach padła druga bramka dla Austrii. Za co można pochwalić Tobiasza? Za interwencję z 86. minuty. Młody bramkarz wygrał pojedynek z Kanim. Jego gra nogami pozostawiała wiele do życzenia. To nie był jego dzień, szkoda, że akurat gorszy moment przytrafił się przy okazji takiego spotkania.

Elitim - Nie mógł gorzej rozpocząć tego spotkania. Tak jak powinien, zszedł po piłkę do Tobiasza, który z tego skorzystał. Elitim miał kilka opcji, choć najlepszą było celne podanie do Augustyniaka, ale mógł również przyjąć piłkę, podać ją do Pankova lub Ribeiro, a nawet samemu starać się z tego wybrnąć. Kolumbijczyk w tej sytuacji zachował się najgorzej. Nawet po stracie gola grał nonszalancko i za spokojnie, o czym pisaliśmy już po meczu z Ruchem Chorzów. Wtedy chorzowianie nie potrafili tego wykorzystać, lecz w czwartek do Warszawy przyjechał zespół mocniejszy od beniaminka Ekstraklasy. Trudno znaleźć pozytywy w jego grze, choć z pewnością nie odstawiał nogi, ale to za mało, aby zamazać plamę po błędnych decyzjach. Zszedł z boiska w 73. minucie.

Marc Gual - Zdecydowanie najgorszy piłkarz w czwartkowym meczu. Od pierwszych minut piłka mu przeszkadzała. Raz źle przyjął w świetnej okazji, przez co futbolówka padła łupem bramkarza, a chwilę później zupełnie mu odskoczyła, gdy mógł ją oddać lepiej ustawionemu koledze. Grał samolubnie, co nie jest problemem, kiedy piłkarz jest w formie, ale tym razem było inaczej. Gual wyglądał jak zawodnik, który za wiele nie potrafi, ale chce udowodnić, że jest inaczej. Momentami prezentował również gorszą dynamikę, nie był widoczny ten spryt, który w Jagiellonii był jego wielkim atutem. Zbiegł na ławkę rezerwowych po 60. minucie.

Zmiennicy

Ernest Muci - Wszedł na murawę po godzinie gry. Albańczyk rozruszał cały zespół. Dużo biegał, starał się i dawał konkrety w postaci mocnych, celnych strzałów na bramkę. Dobre wejście na plac gry zwieńczył ładnym golem z głowy, która daje kibicom nadzieję, że w Austrii można powalczyć o awans. Jest to pewnego rodzaju piłkarz zagadka, bo takie spotkanie jak w czwartek pokazuje, że ma on ogromny potencjał. Dlaczego wykazuje się nim tylko od czasu do czasu?

Makana Baku - Na boisku pojawił się w 73. minucie, więc czasu na zostanie zapamiętanym miał niewiele, a jednak mu się udało. Od razu po wejściu dużo biegał, chciał brać grę na siebie, a nawet niezłymi dośrodkowaniami szukał kolegów w polu karnym. Jedno z nich zakończyło się golem, za co wielkie gratulacje dla Niemca, bo popisał się podaniem palce lizać.

Jurgen Celhaka - Wszedł na murawę w 73. minucie. Przyjął zadania bardziej defensywne, przez co nie było go za wiele w tym spotkaniu. Nie popełniał większych błędów, ale również nie zrobił niczego nadzwyczajnego.

Maciej Rosołek - Wszedł na boisko po godzinie gry. Miał sporo czasu, aby dać impuls kolegom, popisać się jakąś akcją czy strzałem, ale tego nie zrobił. Jakby go nie było na placu gry.

Artur Jędrzejczyk - Na murawie pojawił się już w 37. minucie. Nie popełniał większych błędów, grał nieźle, lecz do czasu gdy musiał popisać się swoją dynamiką. Przy drugim trafieniu Austriaków Jędrzejczyk zupełnie nie zdążył do rywala. Stał za daleko, za wolno ruszył, przez co przeciwnik dostał prezent. Niestety, jego braki w postaci szybkości były widoczne na tle Austrii.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.