Analiza
Punkty po meczu z Górnikiem Zabrze
Uf...; nieskuteczność i szczęście; powtarzalność; MVP Pankov; bohater nieromantyczny; i ten romantyczny - to najważniejsze punkty po niedzielnym spotkaniu Legii Warszawa z Górnikiem Zabrze, wygranym przez legionistów 2-1.
1. Uf...
Kiedy sędzia Szymon Marciniak zakończył spotkanie z Górnikiem Zabrze, wielu kibicom Legii spadł kamień z serca. Gdyby utrzymał się wynik 1-1, to trzeba byłoby napisać w „Punktach po meczu”, że jest to strata dwóch „oczek”, a nie zdobycie jednego. Podopieczni trenera Jana Urbana zaskoczyli legionistów głównie po ich własnych błędach, ale świetnie bronił Kacper Tobiasz. Poza tym „Wojskowi” byli stroną dominującą, która stworzyła sobie wiele sytuacji podbramkowych. Zawodnicy z Zabrza bardziej skupiali się na głębokiej defensywie niż na próbach ofensywnych. Legia prowadziła grę przed zmianami, jak i po ich przeprowadzeniu, ale długo nie potrafiła tego udokumentować zdobyciem drugiej bramki. Udało się w doliczonym czasie gry.
2. Nieskuteczność i szczęście
W niedzielę swoje szanse na zdobycie bramki mieli Maciej Rosołek, Marc Gual, Makana Baku czy dwukrotnie Paweł Wszołek. Ten ostatni w jednej z sytuacji mógł spokojnie podawać do Rosołka, który był na czystej pozycji, ale zdecydował się na uderzenie i piłka przeszła obok bramki Daniela Bielicy. Najmniej pretensji za sytuacje pobramkowe miałbym do Rosołka, który raz piętą uderzył niczym Danijel Ljuboja, ale świetnie wybronił jego uderzenie bramkarz Górnika. Do gry młodego napastnika można jednak mieć wiele zastrzeżeń. Legioniści spokojnie mogli "zamknąć" spotkanie w pierwszej odsłonie, w drugiej bardziej spuścili z tonu i dopuścili zabrzan do dwóch poważnych sytuacji bramkowych. W 56. minucie Kacper Tobiasz świetnie sparował uderzenie Daisuke Yokoty. Kilka minut później znów uchronił Legię przed stratą bramki, kiedy to po dograniu Yokoty uderzył Musiolik. W ostatnim czasie widać rosnącą formę młodego bramkarza „Wojskowych”, znów zaczyna stawać się ważnym punktem zespołu.
3. Powtarzalność
W Legii imponować może wiele rzeczy, pomysł w grze ofensywnej, gra na jeden kontakt, waleczność i charakter. Warto jednak zwrócić uwagę na pewną powtarzalność. Kacper Tobiasz bądź któryś z obrońców szuka na lewej stronie Patryka Kuna, który mimo niezbyt dobrych warunków fizycznych, zgrywa piłkę głową bądź nogą do jednego ze swoich kolegów i wychodzi na pozycję do dośrodkowania. Z Aston Villą Kun wygrał taki pojedynek główkowy, po czym padła bramka. W meczu z Górnikiem rywala nie miał, ale ponownie świetnie współpracował z Markiem Gualem, a następnie zanotował asystę przy golu Pekharta. Współpraca pomiędzy Gualem i Kunem wygląda bardzo obiecująco, obaj szukają siebie, a w niektórych sytuacjach zagrywają niemal na pamięć. Warto wspomnieć tu też o wejściach w wolną przestrzeń Pawła Wszołka, który po minięciu przeciwnika najczęściej ścina do środka pola karnego i płaskim dograniem szuka swojego kolegi z drużyny. To nie przypadek, że wiele goli pada po takich sytuacjach, widać, że są to wyćwiczone schematy.
4. MVP Pankov
Było to niezłe spotkanie Kacpra Tobiasza, Marca Guala, Celhaki czy Ribeiro, ale według mnie najlepszym zawodnikiem niedzielnego starcia był Radovan Pankov. Serbski obrońca ma problem z rozpoczynaniem meczów od pierwszych minut, zawsze brakowało mu koncentracji, ale w tym razem było inaczej. Od początku był bardzo skoncentrowany, wygrywał wiele pojedynków, jednak prawdziwy popis dał w trzech sytuacjach. Pankov to jeden z najlepszych obrońców Legii, jeśli mówimy o wyprowadzaniu piłki i panowaniu nad nią. Potwierdził to w pierwszej połowie, kiedy świetnym podaniem uruchomił Makanę Baku, ale prawy wahadłowy... może lepiej poczekać na następny akapit, by przeczytać, co uczynił Baku. Drugi raz powtórzył to w doliczonym czasie gry II połowy, kiedy uruchomił na skrzydle Wszołka, po którego dośrodkowaniu gola zdobył Igor Strzałek. W ostatniej akcji meczu błąd popełnił Wszołek, który źle zagrał do tyłu, ale Pankov zdołał wślizgiem przerwać groźną akcję podopiecznych Jana Urbana. Oby to był zwiastun coraz lepszych występów Serba w Legii.
5. Bohater nieromantyczny…
Makana Baku - niemiecki zawodnik otrzymał kolejną szansę od trenera Kosty Runjaicia, który chciał dać odpocząć Pawłowi Wszołkowi. Cóż, Legia w ostatnich dwóch ligowych meczach grała w zasadzie w „10” - z Piastem po czerwonej kartce dla kapitana, z Górnikiem przez to, że na papierze w pierwszym składzie widniało nazwisko Baku. Były gracz Warty Poznań ma przebłyski, czasem zagra niezłą piłkę, ale w niedzielę to był chyba jeden z gorszych występów indywidualnych ostatnich lat w zespole z Łazienkowskiej. Zacznijmy od asysty, którą zanotował przy golu Sebastiana Musiolika. Po pierwsze złym przyjęciem piłki zmniejszył sobie opcje do podania, ale i tak miał przynajmniej trzy możliwości. Oczywiście ta do Ribeiro była najtrudniejsza, ale nie niemożliwa. Przede wszystkim jednak wystarczyło lekko i dokładnie zagrać do Slisza, ten odegrałby do Pankova i zagrożenie oddalone.
fot. Canal Sport
Baku nie wychodziło nic, podejmował bardzo złe decyzje, także i w ofensywie. W jednej z sytuacji zamiast zagrać miękko do Macieja Rosołka czy Tomáša Pekharta, wyrzucił piłkę poza boisko.
fot. Canal Sport
Szalę goryczy przelały dwie sytuacje. Jedna miała miejsce w 56. minucie, kiedy lewym skrzydłem ruszył Lukoszek, a Baku zamiast podbiec i pomóc Pankovovi, odpuścił całkowicie krycie i nawet nie udawał, że chce pomóc koledze z zespołu, tylko truchtał sobie w stronę bramki. Druga nastąpiła w doliczonym czasie gry, kiedy to Legia ruszyła z kontrą po wybiciu Pankova. Wówczas Muci zagrał świetnie do Baku, a ten mając kilka możliwości, zrobił to co w całym meczu wychodziło mu najlepiej, czyli spartolił i stracił piłkę na rzecz rywala, choć opcji miał kilka, łącznie z uderzaniem na bramkę.
fot. Canal Sport
Niemiecki zawodnik musi się „ogarnąć” bo w innym przypadku komitet transferowy będzie musiał zacząć szukać wzmocnienia prawej strony, by móc czasem odciążyć Pawła Wszołka, który jest tylko człowiekiem i potrzebuje odpoczynku.
6. ...i ten romantyczny
Nie od dziś wiadomo, że jestem zwolennikiem tego, by wiele szans dostawali młodzi zawodnicy, zwłaszcza, kiedy na to zasłużą. Igor Strzałek ma za sobą trudniejszy czas, nie przygotowywał się z zespołem do sezonu, gdyż trenował z reprezentacją. W tym sezonie otrzymywał bardzo mało szans. Przebieg meczu z Górnikiem sugerował, że szybciej zobaczymy na boisku Gila Diasa, niż młodego zawodnika. Stało się inaczej, bo Strzałek na murawie pojawił się w 77. minucie, a w 93. został bohaterem. Akcja bramkowa zaczęła się od rozegrania piłki właśnie przez młodego zawodnika, który świetnie wbiegł w pole karne i po podaniu Wszołka zdobył decydującego gola. „Strzała” coraz mocniej puka do drzwi pierwszego zespołu i miejmy nadzieję, że ten gol zaprocentuje tym, że częściej będziemy widzieć go wchodzącego z ławki rezerwowych bądź występującego od pierwszych minut.
Kamil Dumała