Marco Burch - fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Analiza

Punkty po meczu z Jagiellonią Białystok

Kamil Dumała, źródło: Legionisci.com

Zasłużona porażka; ustawienie przy bramkach; w ofensywie zero pomysłu; tradycja; przemotywowany Hiszpan; młodzież - to najważniejsze punkty po niedzielnym meczu, w którym Legia Warszawa uległa 0-2 Jagiellonii Białystok.

1. Zasłużona porażka
W kilku poprzednich meczach, w których legioniści byli zmuszeni gonić wynik, najczęściej walczyli jak lwy, by odwrócić losy na swoją korzyść. Nawet jeżeli któryś z nich by przegrali, to można byłoby mówić, że na porażkę nie zasłużyli. W niedzielę w Białymstoku było inaczej. Podopieczni trenera Kosty Runjaicia nie mieli praktycznie żadnych argumentów na to, by doprowadzić chociaż do wyrównania, więc w pełni zasłużyli na przegraną. Pierwsza połowa meczu przywołała w głowie stare demony, kiedy to Legia myślała, że mecz się sam wygra na stojąco, a po pierwszym straconym golu mentalność w zespole siadła. Legioniści przegrywali wiele pojedynków z rywalami, a już niesamowicie przerażało to, jak drugie piłki padały łupem graczy z Białegostoku. Nie ma co zrzucać winy na to, że zagraliśmy bez trzech podstawowych graczy. Rezerwowym powinno zależeć na tym, by spisać się jak najlepiej i pokazać swoją wartość na boisku. Jagiellonia w pierwszej połowie świetnie wyłączyła wszelkie atuty „Wojskowych”, którzy w drugiej części niby próbowali zmienić wynik meczu, ale zabrakło konkretów.



2. Ustawienie przy bramkach
Koszmarnie wyglądała gra obronna Legii. Nie chciałbym skupiać się jednak na całości, a na tym, jakie błędy popełniono przy straconych bramkach. Zacznijmy od tej pierwszej, czyli trafienia José Naranjo z 13. minuty. Jak widać na poniższym screenie, legioniści zwariowali w początkowej fazie i gdy obok zawodnika z piłką było trzech piłkarzy trenera Runjaicia, żaden nie potrafił do niego podejść i nawet sfaulować.

fot. Canal  Sportfot. Canal Sport

Swoich szans w pojedynku próbował Pankov, ale zostawił przez to dziurę w trzyosobowym bloku defensywnym. Serb przegrał pojedynek, a piłka zagrana została lewą stroną, gdzie Ernest Muci odpuścił pilnowanie rywala.
W kolejnej fazie tej akcji do przodu do zawodnika gospodarzy ruszył Marco Burch, próbując naprawić błąd Muciego, ale miał do niego za daleko, jednocześnie opuścił swoją strefę, pozostawiając niepilnowanego Naranjo. W tamtym momencie dwóch zawodników Legii (Kapuadi i Kun) kryło trzech atakujących rywali. Imaz miał mnóstwo miejsca, by zagrać do kolegi, a za jego plecami było aż 4 graczy ze stolicy, którzy powinni byli asekurować okolice pola karnego. W ostatniej fazie uwidocznił się brak Burcha i Naranjo spokojnie zdobył bramkę.

fot. Legionisci.comfot. Legionisci.com

Druga bramka to też złe ustawienie w obronie i kilka błędów tuż przed dośrodkowaniem w pole karne Legii. Jak widać na screenie poniżej, Marczuka próbuje (?) powstrzymać Jurgen Çelhaka. Nie udaje mu się to, ale bardziej zasadne pytanie jest, gdzie w tej sytuacji jest MAKANA BAKU?! Otóż Baku stoi sobie spokojnie we własnym polu karnym i czeka, nie wiem czy na gwiazdkę z nieba, ale czeka cierpliwie. Marczuk dośrodkowuje, a niepilnowany Imaz zdobywa drugiego gola. Jak to się stało? Odpowiedź jest bardzo prosta. Legia ponownie zasnęła, mając olbrzymią przewagę liczebną w polu karnym – 5 na 2! Wspomniany Baku stoi i się przygląda, jak Hiszpan zdobywa drugiego gola, zamiast podejść do rywala. Jedynie Pankov kryje zawodnika Jagiellonii, a reszta stoi patrzy.

fot. Canal  Sportfot. Canal Sport

3. W ofensywie zero pomysłu
W praktycznie każdym meczu inaczej zestawiony jest trzyosobowy blok obrony i za każdym razem nie unika błędów. Do tej pory jednak podopieczni trenera Kosty Runjaicia swoje problemy w defensywie potrafili przyćmić bardzo dobrą grą w ofensywie. W meczu z Jagiellonią tego zabrakło. Legia nie miała zbytnio pomysłu, jak sforsować obronę gospodarzy. W pierwszej połowie jedynie Ernest Muci strzelił nad bramką, a po słabym podaniu Baku źle uderzył Gual. W drugiej odsłonie gra się trochę rozruszała, bo w słupek trafił Baku, swoje szanse mieli także Rosołek, Gual czy Josué, ponadto celny strzał oddał też Dias. Piłka jednak nie chciała wpaść do bramki strzeżonej przez Alomerovicia, bo „Wojskowi” nie stworzyli żadnych stuprocentowych okazji podbramkowych. Zawiodła nie tyle skuteczność, ale co pomysł na grę w ofensywie.

4. Tradycja
Tworzy się pewna tradycja otrzymywania przez legionistów czerwonej kartki w spotkaniu wyjazdowym. Josué w Gliwicach, Artur Jędrzejczyk w Szczecinie, a teraz Marco Burch w Białymstoku. O ile drugi faul Szwajcara był bez sensu, tak o pierwszą żółtą kartkę można się pokłócić. Chyba trzeba trochę popracować z piłkarzami nad koncentracją, by nie faulowali w miejscach i sytuacjach, gdzie jest to zbędne, a może poważnie osłabić zespół.

5. Przemotywowany Hiszpan
Bardzo, ale to bardzo źle wyglądał Marc Gual w starciu ze swoim poprzednim klubem. Widać było u niego dużą chęć do gry, ale nie wynikało z niej praktycznie nic. Przebiegł ponad 11 km, szkoda, że biegał bez sensu. Często cofał się do środkowej strefy, a potem brakowało go z przodu. Biegł do straconych piłek, a potem brakowało pary w ważnych akcjach, gdzie jego szybkość była potrzebna. Hiszpan miał dwie sytuacje do zdobycia gola, ale w obu uderzył znacznie obok bramki strzeżonej przez Alomerovicia. Zatrważająca jest natomiast statystyka podań w wykonaniu Guala. Przez 90 minut zagrał do kolegów 13 razy, w tym 11 razy celnie. Mniej podań od niego wykonał jedynie Pekhart (45 minut i 3/3) oraz Kramer (19 minut, 0/0). To już Dias przez 28 minut zagrał prawie dwukrotnie więcej, bo uczynił to 24 razy, w tym 23 celnie. Przemotywował się Hiszpan, a miał ludzi do grania kombinacyjnie i z pierwszej piłki, jak uczynił to w spotkaniu z Górnikiem, gdzie według mnie zagrał najlepsze 45 minut w Legii.

6. Młodzi
Słów kilka o młodych graczach „Wojskowych”, których nie widzimy zbyt wielu w pierwszym składzie. Gra głównie Kacper Tobiasz, a oprócz niego na boisku pojawiają się Jurgen Celhaka i Maciej Rosołek. Bardzo mało szans otrzymuje Igor Strzałek, pozostali (Rejczyk, Jędrasik, Ziółkowski) są w zasadzie poza kadrą. „Strzała” po naprawdę dobrym wejściu na murawę z Górnikiem Zabrze i zdobyciu zwycięskiego gola, w kolejnych dwóch spotkaniach nie dostał nawet minuty. Wprawdzie trener co dzień widzi wszystkich zawodników na treningach i on podejmuje decyzje, ale wydaje mi się, że taki Strzałek dałby więcej od Celhaki, a w niektórych meczach mógłby zluzować Marca Guala czy Ernesta Muciego. Miejmy nadzieję, że z czasem młodzi naprawdę dostaną szansę na pokazanie swoich umiejętności, bo niektórzy zmiennicy nie „dowożą”, kiedy otrzymują minuty na boisku.

Kamil Dumała

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.