REKLAMA

Czyte(L)nia

Biblioteka legionisty: Tajemnice polskiego futbolu (262)

Bodziach, źródło: Legionisci.com

Kiedy pojawiła się informacja nt. książki napisanej przez Kazimierza Grenia i wydanej własnym sumptem, można było mieć wątpliwości co do jakości tejże publikacji. Okazuje się, że zupełnie niepotrzebnie. Autor naprawdę zgrabnie i bez większej napinki przybliżył kulisy wyborów na prezesa PZPN, jak również prowadzonych kampanii przedwyborczych.

Greń opowiada o swoich początkach w roli działacza - pracy m.in. przy futsalu i rozwoju tej dyscypliny. Wiele miejsca poświęcił także Grzegorzowi Lacie i zwycięskiej kampanii wyborczej, którą osobiście prowadził i jeździł z kandydatem po całej Polsce, "zbierając" głosy. "Na Legię pojechaliśmy pogadać przede wszystkim z Leszkiem Miklasem, który miał opinię silnego prezesa. Chciałem, żeby wyraził zgodę, aby współprowadzącym zjazd był Jarosław Ostrowski, prawnik z zarządu stołecznego klubu. Szybko jednak przekonałem się, że niewłaściwie oceniłem kompetencje ludzi pracujących przy Łazienkowskiej. O wszystkim decydował wówczas Mariusz Walter. Zobaczył mnie wtedy w klubie, zaprosił na pogadankę, zapewnił o poparciu i poprosił, żebyśmy zmieniali polską piłkę. Osobiście nie chciał się jednak angażować w walkę wyborczą i nie dał na to zgody swoim pracownikom. Czemu nawet specjalnie się nie dziwiłem, bo mieli problemy z kibicami; generalnie różowo wtedy w Legii nie było. Jak jednak powiedział, tak zrobił - delegaci z Ł3 poszli za nami do końca, to znaczy oddali głosy na Latę. Miklas i Ostrowski byli zresztą pomocni, ale kiedy coś potrzebowałem na cito, zawsze grzecznie przepraszali, że najpierw muszą zadzwonić" - czytamy w jednym z rozdziałów.

Kiedy Lato wygrał w wyborach, zapomniał o Greniu, po czym odstawił go na boczny tor. "Z perspektywy czasu wiem, że postawiłem na złego konia. Okazało się, że Lato, niewątpliwie wielki piłkarz i nasz jedyny król strzelców mistrzostw świata, nie dorósł do zarządzania związkiem, a dodatkowo nie otoczył się właściwymi ludźmi. Niestety, totalnie zawiodłem się na Grzegorzu, gdyż poszedł w zupełnie innym kierunku niż się spodziewałem i niż się umawialiśmy. (...) Po prawdzie to tamta kadencja udana była chyba tylko w aspekcie osobistych finansów prezesa" - czytamy.

Autor opowiada ze szczegółami, jak rozeszły się jego drogi z Latą, a także, w jaki sposób zakomunikował odejście ze związku. Później zaś otrzymał propozycję współpracy od konkurenta Laty - Zbigniewa Bońka. "Lecąc do Pragi, biłem się z myślami, czy to dobry moment na złożenie rezygnacji ze stanowiska w zarządzie związku. Podzieliłem się wątpliwościami ze stołecznym baronem, Zdzichem Łazarczykiem, a on popatrzył na mnie jak na wariata. - Kazek, ochłoń i się nie wygłupiaj. Zobaczysz, kiedy w spokoju przemyślisz wszystko jeszcze raz, dojdziesz do jedynie słusznego wniosku, że to bez sensu.
Atmosfera w samolocie wracającym do kraju była podła, ekipa miała w zasadzie jeden sposób na odreagowanie - co prawda taki sam jak na fetowanie dobrego wyniku, ale tym razem pito na smutno. W takich okolicznościach przyrody podszedłem do Laty, usiadłem w jego rzędzie i zakomunikowałem, że rezygnuję. - Dobrze, kurwa, rezygnuj. Tylko nie zapomnij zrobić tego na piśmie! - zaryczał na pełen regulator.
- Tylko nie kurwuj tak głośno, Grzesiu, bo to ty nie dałeś mi wyboru. Nie realizujesz programu, który napisaliśmy przed wyborami, nie prowadzisz transparentnej polityki. Po tajnej umowie na sponsora technicznego fundujesz ludziom 'kontrakt stulecia' na prawa telewizyjne, który też nie jest jawny. Nie chcę tego firmować. Bądź spokojny, będziesz miał to na piśmie" - opowiada Greń w jednym z rozdziałów.

Zdradzone zostały szczegóły pozyskania i później publikacji "taśm prawdy" Kulikowskiego, które pogrążyły nie tylko Latę, ale przede wszystkim związkowego sekretarza, Zdzisława Kręcinę.

Dowiadujemy się również, jak doszło do tego, że i Boniek po wygranych wyborach "odjechał" w inną stronę aniżeli Greń. Niesłowność była zauważalna już na etapie kontraktu, którego wysokość i termin wejścia w życie nijak się miał do wcześniejszych obietnic. W końcu doszło do prawdziwej wojny pomiędzy nimi, a Greń zrezygnował z dalszej pracy w "Bońkowym związku". Autor publikacji szczegółowo przytacza zagrania "Rudego" niszczące każdego konkurenta, wskazuje jego dwulicowość. Ostatecznie Greń właśnie za sprawą działań Bońka i jego świty został odstawiony od pełnienia funkcji w PZPN na dziesięć lat. Ale nie przeszkodziło mu to w pomocy Józefowi Wojciechowskiemu w kampanii przedwyborczej. Poznajemy kulisy kolejnej kampanii, słabą znajomość przepisów ze strony Majdana i ostatecznie triumf Bońka na drugą kadencję. W książce opisane zostały także liczne rozmowy z obecnym prezesem PZPN, Cezarym Kuleszą i rady, jakich udzielał mu Greń.

"Napisałem tę książkę, aby pokazać drogę, jaką przeszedłem. Przeżyłem śmierć kliniczną. Sądziłem, że mam silny organizm, ale po takich atakach na moją osobę powiedział już dosyć. (...) Chciałem daleko idących zmian w PZPN, wystawiłem głowę mafii, ale zderzyłem się z oporem ludzi, którzy zakonserwowali układ dla własnych interesów. Swego przeznaczenia, jak pokazały późniejsze zdarzenia, nie uniknąłem..." - czytamy w posłowiu. Kazimierz Greń na łamach "Tajemnic polskiego futbolu" zapowiedział także drugą część swoich wspomnień, która ma ujrzeć światło dzienne w niedalekiej przyszłości.

Tytuł: Tajemnice polskiego futbolu
Autor: Kazimierz Greń
Rok wydania: 2023
Liczba stron: 263
Cena: 49,90 zł

Więcej recenzji książek w dziale Biblioteka legionisty.


REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.