Mateusz Bierwagen - fot. Bodziach
REKLAMA

Bierwagen: Zadziałała magia Legii

Bodziach, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Mateusz Bierwagen dziś podpisał kontrakt z koszykarską Legią. Skrzydłowy, który grał do tej pory głównie w Astorii Bydgoszcz nie ukrywa, że od dawna kibicował klubowi z Łazienkowskiej i właśnie ta magia, a także poważne zainteresowanie ze strony trenera Bakuna, miały spory wpływ na jego decyzję o przenosinach do Warszawy. Poniżej nasza rozmowa z nowym graczem naszego klubu:

Dlaczego po tylu latach występów w Bydgoszczy przenosisz się do Warszawy? Nie chciałeś zostać w Astorii i ewentualnie czym Legia Cię przekonała?
Mateusz Bierwagen: W ostatnich latach po każdym sezonie zakładałem, że zostanę w Bydgoszczy na kolejny rok. Jest taka magia w takim klubie jak Legia, że trudno było mi odmówić. Zwłaszcza, że już od najmłodszych lat kibicowałem i śledziłem losy Legii. Jak się zaczyna przygodę z koszykówką, zawsze ma się jakieś marzenia, że będzie grało się w kadrze, czy NBA... Tych raczej nie będę już w stanie zrealizować, ale przychodząc do Legii udaje się zrealizować inne marzenie. Bardzo się cieszę, że będę uczestniczył w projekcie "Odrodzenia potęgi", to jest dla mnie bardzo ważne.

Jak ocenisz swoje występy w ostatnich dwóch sezonach. Byłeś przed dwoma laty królem strzelców sezonu zasadniczego, ale Astoria w tych dwóch sezonach nie weszła do play-offów.
- To były dwa różne sezony. Ten pierwszy był bardzo dobry, ale w play-outach dopadło nas wiele kontuzji, a liga była bardzo wyrównana. Rok temu diametralnie zmieniliśmy styl gry, był bardzo defensywny, dlatego też rzucaliśmy mało punktów w meczu. Musiałem się dostosować do innej gry. Udało się utrzymać zespół w I lidze, na pewno nadal będzie grał na zapleczu ekstraklasy. Myślę, że mimo wszystko te ostatnie dwa sezony trzeba uznać za niezłe. Dlatego też jestem dzisiaj tutaj, bo gdybym był niezauważalny, na pewno nie dostałbym oferty z Legii.

W młodym wieku trafiłeś do ekstraklasy. Już w pierwszym sezonie twojej seniorskiej przygody z koszykówką grałeś w najwyższej lidze w Astorii. Później jeszcze miałeś okazję grać w PLK w Górniku Wałbrzych. Co się stało, że później grałeś głównie w pierwszej lidze?
- W ekstraklasie mniej grałem, raczej siedziałem na ławce. Pierwsze podejście do ekstraklasy było dosyć naturalne, bo byłem wyróżniającym się juniorem, więc dołączyłem do drużyny seniorów Astorii, która grała wówczas w ekstraklasie. Bardziej po naukę, bo wiadomo było, że w tym pierwszym sezonie nie będę grał zbyt wiele. Potem ta drużyna się rozpadła i od razu poszedłem do ekstraklasy do Górnika. Z perspektywy czasu można powiedzieć, że niepotrzebnie się na to porwałem, bo nie byłem jeszcze gotowy na grę w tej lidze. Dodatkowo doszedł jeszcze do drużyny Adam Waczyński, który grał na tej samej pozycji, a był ode mnie lepszy, więc pozostawało mi tylko trenowanie. Potem pograłem w drużynie w I lidze po spadku z ekstraklasy i przeniosłem się do Astorii. Tam grałem więcej.

Na której pozycji czujesz się najlepiej - na trójce, czy czwórce?
- Na czwórce grałem tak naprawdę tylko kilka razy, raczej z konieczności. Jestem typową trójką. Patrząc na tę ligę, gdzie jest wielu graczy, taktyka jest tak ustawiona, że nie ma większej różnicy czy gra się na dwójce, czy trójce. Chcę się teraz dobrze fizycznie przygotować, zrzucić parę kilogramów, żeby nabrać szybkości, żebym był bardziej wydajny i próbowany także na "dwójce" [rzucający - przyp. B.].

Nie obawiasz się konkurencji o miejsce w składzie. Ten co prawda nie jest jeszcze w pełni znany, ale już teraz na "trójce" jest w klubie Arek Kobus, który miał bardzo dobrą końcówkę rozgrywek.
- Znam go i wiem, że to dobry zawodnik. Tak samo Aleksandrowicz i... nie chcę może jeszcze zdradzać wszystkiego, co jeszcze nie zostało ustalone, ale wiem jakie są spekulacje odnośnie kadry Legii w I lidze i to są naprawdę dobrzy zawodnicy. Jeśli jednak chce się być w czołówce ligi, to trzeba mieć po dwóch równorzędnych graczy na każdą pozycję. Wiem, że będę miał silną konkurencję, ale tylko wtedy ma to sens.

Miałeś okazję grać także w drugiej lidze. Różnica poziomów jest spora w porównaniu z zapleczem ekstraklasy?
- Dosyć spora. W drugiej lidze jest dużo zespołów, które traktują grę półprofesjonalnie. Trzeba jednak przyznać, że mecze z "czuba" drugiej ligi, czy turnieje barażowe o awans do I ligi, to jest poziom zbliżony do pierwszej ligi. Myślę, że Legia z tym składem, który wywalczył awans, utrzymałaby się w zeszłym sezonie w pierwszej lidze. A skoro następują wzmocnienia, cele na pewno będą wyższe.

Jakie są Twoje najmocniejsze strony?
- Nie mam mocnych stron (śmiech).

Jak w takim razie znalazłeś się w Legii? :)
- Może nie jestem graczem jakoś mocno efektownym, ale zawsze przykładam się do tego co robię na sto procent. Zawsze staram się atakować kosz, grać dobrze w obronie, biegać do szybkiego ataku. Bardzo mocno pracuję nad rzutem, bo czasami to zawodzi. Mam nadzieję, że pod każdym względem będę prezentował się lepiej. Zawsze można poprawić się w każdym elemencie gry.

Mecze Legii z Astorią w nadchodzącym sezonie na pewno będą dla Ciebie wyjątkowe. Nie obawiasz się przyjęcia przez bydgoskich kibiców, ze względu na zmianę barw klubowych? Kibice i trenerzy Astorii wiedzą już o Twojej decyzji?
- W Bydgoszczy miałem dużo zwolenników, ale i trochę przeciwników. Z prezesem i częścią kibiców miałem dobry kontakt. Myślę, że dobrze mnie przyjmą. Astoria i Legia to są dwa moje kluby. Zmieniłem jeden na drugi. W zeszłym roku miałem już propozycje z innych drużyn, ale jednak coś trzymało mnie w Bydgoszczy. Myślę, że wszyscy zrozumieją, że przejście do Legii jest dla mnie najlepsze, zarówno sportowo, jak i życiowo. Jeżeli ktoś ma odrobinę inteligencji, to na pewno nie będzie miał mi tego za złe. W sumie uważam, że nie będzie takiego tematu i wszystko będzie OK.

Grałeś już w barwach Astorii w jednym meczu na Bemowie. Wygraliście wtedy wyraźnie w drugoligowym sezonie. Pamiętasz atmosferę jaka wtedy miała miejsce na trybunach?
- Pamiętam. Było bardzo fajnie, ale to był chyba taki trening wokalny pod piłkę nożną, z tego co mi się wydaje. Kibice rzadko reagowali na to, co działo się na boisku i to trochę mogło dziwić. Ale sam doping na pewno robił duże wrażenie. Przyznam, że dla mnie to było nowe, ale z tego co wiem, to teraz trochę się zmieniło i fani bardziej reagują na wydarzenia na boisku?

Cały czas na Legii jest doping typowo piłkarski. Nie ma piszczałek, kołatek, "difensów" i tym podobnych. Cały czas jest doping, który nie jest przerywany ze względu na jakieś akcje, no może czasem, gdy sytuacja boiskowa tego wymaga. W skrócie, doping jest jak na "Żylecie".
- To musi robić wrażenie. Zresztą widziałem w Internecie cały mecz Legii z Notecią i wielkie brawa dla nich, że potrafią stworzyć taką atmosferę. Bardzo się cieszę, że będę mógł grać dla takich kibiców. Także dla trenera. To było dla mnie bardzo ważne, że nie pchałem się na siłę do klubu, nie rozsyłałem swojej kandydatury, nie nalegałem na swoją osobę. Po prostu czekałem. Trener Bakun dość szybko po sezonie zadzwonił do mnie, że chce mnie w swojej drużynie i to też miało duży wpływ na to, że przechodzę do Legii. Myślę, że to bardzo ważne, że trener, który cię trochę zna, mówi - przychodź, graj u nas, widzę cię w swojej drużynie. Zdaję sobie sprawę, że teraz po awansie do Legii, jest czas na euforię, coś się dzieje pozytywnego, ale od 10 sierpnia to już nie będzie łatwe życie. Będą ciężkie treningi, życie w Warszawie, pewnie nie każdy się do niego dostosowuje. Wiem, że nie będzie łatwo, ale warto trochę pocierpieć, żeby były z tego sukcesy.

Miałeś kiedyś okazję grać przy 5-tysięcznej publiczności?
- Grać nie, ewentualnie siedzieć na trybunach. Na "Łuczniczce" też zdarzało się, że było sporo kibiców, ale żeby być głównym aktorem, czy odegrać ważną rolę przed taką publicznością, to jeszcze nie. To dopiero przede mną.

Sporo czasu spędziłeś w Astorii. W Twojej karierze zmian klubów nie było zbyt dużo. Myślisz o tym, żeby teraz zostać w Legii na kilka lat, jak w Bydgoszczy?
- Fajnie by było. Pozostanie na dłużej w jednym klubie jest dobrą rzeczą. Nawet patrząc na swój pobyt w Astorii - to są super wspomnienia, poznałem wielu świetnych ludzi. To w ogóle super sprawa, uprawiać sport, który się lubi, jeszcze jak się dostaje za to pieniądze. W Legii, jeśli zdrowie pozwoli i będzie zadowolenie z obu stron, fajnie byłoby pociągnąć dalej po tym pierwszym sezonie.

Rozmawiał Bodziach


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.