REKLAMA

Dudek: Tęsknię za Legią

źródło: Gazeta Wyborcza Katowice - Wiadomość archiwalna

"Bardzo tęsknię za Legią, chociaż nie płaczę, że stamtąd odszedłem. To mój duży sukces, że miałem okazję tam pograć. Dla mnie Legia to największy klub w Polsce. Mam tam serdecznych przyjaciół, na przykład Tomka Kiełbowicza. Będąc w Legii, miałem możliwość gry przeciwko Patrickowi Kluivertowi na Camp Nou w Barcelonie. W Warszawie było się najbliżej wielkiej piłki, wielkich mediów. Łatwiej było o promocję." - mówi Dariusz Dudek, zawodnik Odry Wodzisław, a od niedawna również... dyrektor ds. marketingu. Już jutro "Dudi" pojawi się na Łazienkowskiej. Jego obecny klub zmierzy się z Legią.
Jak Pan godzi obowiązki sportowe z funkcją dyrektora Odry ds. marketingu?
- To ciężkie wyzwanie, chociaż myślę, że daję sobie radę. Zresztą w rozmowach z prezesem Edwardem Sochą uzgodniliśmy, że dla mnie najważniejsze są w dalszym ciągu boisko, wyniki i drużyna. Prezes ciągle mi powtarza: "Dudi, ciesz się piłką najdłużej, jak tylko możesz".

Dlaczego prezes postawił akurat na Pana? Liczył, że to nazwisko otworzy niejedne drzwi?
- Na pewno nazwisko bardzo pomaga i prezes na to liczy. Jestem osobą dość medialną, mam swoje kontakty. Jestem także bardzo komunikatywny.

Za co jest Pan odpowiedzialny jako dyrektor?
- Poszukuję sponsorów dla klubu. Założyłem sobie, że lepiej ściągnąć do klubu 20 mniejszych firm niż jedną większą. Zatem trochę muszę się nabiegać. W samym Wodzisławiu o sponsorów raczej ciężko, toteż szukam ich głównie poza nim. Dałem sobie na to rok.

Coś Pan już zdziałał?
- Tak, załatwiłem dla klubu fitness club w Wodzisławiu. Nie mieliśmy żadnej siłowni. Teraz odnowa biologiczna jest na odpowiednim poziomie. Wszystko na miejscu, trzy minuty od stadionu. Znalazłem również sponsora chętnego wyłożyć środki na sprzęt do treningu dla grup młodzieżowych Odry. Tego tu brakowało. Ponadto podpisałem umowę z producentem odzieży męskiej - firmą Summer-Cha. Dopinam jeszcze umowy z producentem napojów energetyzujących Tiger, a także rybnickimi sieciami handlowymi Makro oraz Meble Agata.

Wodzisław to chyba nie jest wymarzone miejsce dla piłkarza?
- Dlaczego? Nie jest źle. Na pewno fajnie byłoby, gdyby na nasze mecze przychodziło regularnie po sześć, siedem tysięcy widzów. W tym klubie coś się zmienia na lepsze. Płytę stadionu mamy chyba jedną z najlepszych w Polsce. Chociaż grając w Legii, widziałem już i lepszy stadion, i lepszych kibiców.

A tzw. warszawka interesowała się bratem słynnego Jerzego Dudka?
- Miałem dużo okazji, żeby - jak to się mówi - bywać. Bez problemu mogłem zaistnieć na łamach prasy kolorowej. Propozycji nie brakowało. Ale ja nigdy nie byłem osobą, która by tego potrzebowała. Co innego akcje charytatywne. W tego rodzaju przedsięwzięciach zawsze chętnie brałem udział. Z satysfakcją przyznaję, że Warszawa mnie w żaden sposób nie zmieniła. A niech mi pan wierzy, że to miasto potrafi w szybkim czasie zmienić człowieka. Niekoniecznie na lepsze.

Ale pokazywać się w telewizji to Pan lubi.
- Lubię, ale głównie przy okazji komentowania meczów. W tej roli czuję się wyśmienicie. Dzięki temu miałem możliwość poznania wybitnych trenerów: Jacka Gmocha czy Jerzego Engela. Ci ludzie, zwłaszcza poza kamerą, mówią naprawdę wiele ciekawych rzeczy.

Był Pan już odwiedzić brata w Madrycie?
- Na razie nie było takiej możliwości. Miałem kontuzję, więc nie dało się przerwać rehabilitacji. Chyba dopiero po zakończeniu rundy jesiennej będę miał okazję sprawdzenia, jak od kuchni wygląda najlepszy klub na świecie.

Za granicą często bywa Pan mylony z bratem?
- Zgadza się. W końcu jesteśmy do siebie trochę podobni. Mylą nas celnicy, piłkarze, kibice, zwykli łowcy autografów. Słynny Michael Owen uznał nawet, że jesteśmy bliźniakami. Przyjrzał nam się i stwierdził, że mamy identyczne nosy.

Znajduje Pan jeszcze motywację do grania? Po co Panu ta piłka? Z takimi kontaktami?
- Jakby mi ktoś płacił za nazwisko, to już dzisiaj mógłbym się położyć i nic nie robić. A ja uważam się za osobę pracowitą. Nigdy nikt nie dał mi niczego za darmo. Ciągle pracuję na to, aby nazwisko Dudek nie straciło magicznej mocy przyciągania. Lubię poddawać się wszelkim rygorom związanym z piłką. Kiedy mamy dłuższą przerwę w lidze, robię się niespokojny. Zaczyna mi brakować kumpli, rozmów w szatni, wspólnych treningów.

Czym ma Pan zamiar zająć się w przyszłości?
- Tak do końca jeszcze nie wiem. Mógłbym robić wszystko. Właśnie robię kurs trenera pierwszej klasy. I chyba to jest właśnie ta droga, którą kiedyś obiorę.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.