Ochrona na Łazienkowskiej ponownie dała popis chamstwa - fot. Legia LIVE!
REKLAMA

"Zrobię ci laskę" - ochroniarz rewiduje kibica

turi, źródło: własne - Wiadomość archiwalna

O tym, że ochrona na Legii nadużywa władzy, pisaliśmy kilkakrotnie - zawsze, gdy zawiadamiali nas o tym kibice. Tym razem do naszej redakcji zgłosił się starszy kibic Legii Jan Ignacak, znany w środowisku kibicowskim jako "Malarz". Jego wizyta na meczu Młodej Legii zakończyła się nieprzyjemnym incydentem - kibic został wyrzucony za bramy stadionu, bo nie chciał oddać do depozytu koszulki z przekreślonym logo ITI i napisem Dżihad Legia. "Ochroniarze podarli mi kurtkę i kazali... rozpiąć rozporek" - opowiada sam zainteresowany, któremu teraz oddajemy głos.
Do incydentu doszło w poniedziałek, w czasie meczu Młodej Legii z Młodym Lechem. "Malarz" bez problemu przekroczył bramy stadionu i udał się do toalety. Kiedy z niej wyszedł, czekali już na niego ochroniarze. "Kazali mi zdjąć i oddać do depozytu koszulkę z przekreślonym logo ITI. Powiedziałem, że zdejmę ją w toalecie, do której ponownie wszedłem". Kibic schował koszulkę, ale to nie wystarczyło. Ochrona, z obawy o to, że fan znów ją założy, zażądała zwrotu t-shirtu. "Malarz" nie chciał jej oddać, więc został zabrany na rewizję osobistą.

"Przeszukiwali mnie na środku placu. Kazali wyjmować wszystko z kieszeni i układać na ziemi - portfel, telefon. Mimo przeszukiwania nie mogli znaleźć koszulki, więc nakazali mi... rozpiąć rozporek" - opowiada "Malarz". Kibic odmówił rozpięcia spodni, uważając że jest to poniżej jego godności i pewnych standardów, które powinny być przestrzegane przez służby porządkowe.

"Byłem zdumiony" - kontynuuje "Malarz". "Na mecz wchodził akurat mój kolega Piotrek, do którego krzyknąłem: Zobacz, chcą żebym rozpinał rozporek, może jeszcze będę musiał zdjąć spodnie. Tak naprawdę jednak wcale nie było mi do śmiechu" - dodaje.

Dalsza część dialogu kibica z ochroniarzem szokuje. Fani jeżdżący na wyjazdy zdziwieni słowami jakie padły raczej nie będą, bo różne "ciekawe rzeczy" można usłyszeć od "wykwalifikowanej" ochrony i policji. Tylko czy wypada, żeby podobne słowa padały z ust służb zatrudnionych przez klub, który tak bardzo podkreśla, że priorytetem jest dla niego walka z "festiwalem chamstwa"? Jeśli tak, należy oczekiwać, że ochroniarz, który zaproponował starszemu człowiekowi, iż "zrobi mu laskę", zostanie zakwalifikowany do kategorii chamów i odpowiednio pouczony.

"Ochroniarzowi, który mnie przeszukiwał odpowiedziałem, że oczywiście nie mam zamiaru rozpinać przed nim rozporka. Zapytałem go krótko: Po co mam to robić? 'Bo chcę ci zrobić laskę' - usłyszałem w odpowiedzi" - relacjonuje "Malarz".

Kibic obstawał przy swoim - nie chciał rozpinać rozporka. Wobec tego ochroniarz nakazał mu wyjść poza stadion. "Pozbierałem swoje rzeczy, ale terenu stadionu opuścić nie chciałem. Liczyłem na to, że dowiem się, na jakiej podstawie, jakiego paragrafu czy punktu regulaminu, nie mogę wejść na mecz. Po chwili ochroniarze zaczęli grozić mi policją. 'OK, niech przyjedzie policja' - odpowiedziałem. Złapałem się rękami za bramki wejściowe, próbowali odrywać mi ręce, szarpali" - relacjonuje Ignacak, który twierdzi, że ochroniarze podarli mu podczas interwencji kurtkę.

Policja wezwana przez KP Legia pojawiła się bardzo szybko. "Spisali mnie z dowodu osobistego, a ja pokazałem im podartą przez ochronę kurtkę. Wiedziałem już, że na mecz nie wejdę, więc przed wyprowadzeniem poprosiłem o numer identyfikatora ochroniarza, który mnie przeszukiwał. Odpowiedzi nie uzyskałem. Policjanci wezwani przez klub nie podjęli w tej sprawie interwencji. Natomiast ochroniarz naigrywał się ze mnie, specjalnie pytając policjantów: mówiłem dane, prawda że mówiłem?" - opowiada kibic.

"Malarz" został wyprowadzony za furtkę, gdzie policjant zwrócił mu dowód osobisty. Kibic nie chciał jednak zakończyć sprawy w ten sposób i ponawiał prośby do ochrony o podanie numeru identyfikatora. W tym czasie znów przekroczył nieznacznie furtkę. "Jak pan wyjdzie za furtkę, to panu podamy ten numer" - obiecali ochroniarze. Kiedy "Malarz" na dobre wyszedł za bramę, ochroniarz rzucił mu krótko przez płot: "Teraz to już zapomniałem".

Kibic nie zamierzał odchodzić spod stadionu. Skonsultował się z prawnikiem Stowarzyszenia Kibiców Legii Warszawa ("Malarz" jest w zarządzie SKLW) i poprosił o radę. Postanowił złożyć doniesienie o napaści i porwaniu kurtki. Po pewnym czasie na Łazienkowską przyjechał patrol wezwany przez kibica, który wysłuchał jego wersji wydarzeń. "Dopiero wtedy okazało się, że ochroniarze mają identyfikatory, tyle że... pochowane. Tylko policjantowi ochroniarz na chwilę ją pokazał i schował. Policja powiedziała mi więc, że plakietki są, tyle że pochowane. A to przecież jest niezgodne z Ustawą o bezpieczeństwie imprez masowych" - przytomnie zauważa "Malarz".

Policjanci stwierdzili, że mogą jedynie wpisać w wezwaniu "nieumyślne porwanie kurtki przez ochronę, bo przecież nie wiadomo, czy pan się nie szarpał i wtedy się nie podarła". Od czego jednak jest monitoring? Przecież na nagraniu wszystko będzie można dokładnie zobaczyć. "Niestety, nie będzie można" - odpowiada "Malarz". "Policjanci poszli do klubu zobaczyć nagranie z monitoringu, ale po chwili wrócili i powiedzieli, że taśmy nie będzie, bo interwencję nagrywano tylko do momentu, kiedy położyłem swoje rzeczy na ziemi. Innymi słowy 'przypadkiem' nie nagrali całej scysji" - tłumaczy kibic, który zastanawia się, czy nie dochodzić swoich praw w sądzie.

Kiedy Jan "Malarz" zwrócił się do Legia LIVE! o pomoc w wyjaśnieniu sprawy, przez rzecznika prasowego Wojciecha Hadaja zadaliśmy przedstawicielom klubu kilka pytań. Oto one:

1. Dlaczego na stadion nie można wchodzić w koszulce z napisem "Dżihad Legia". Czy zawiera ona jakieś symbole zakazane? Jeśli tak, który punkt regulaminu stadionowego to reguluje?
2. Dlaczego, kiedy policja wezwała klub do okazania monitoringu, okazało się, że nagranie kończy się w momencie, gdy kibic wykłada swoje rzeczy na ziemię. Jeśli to nieprawda i nagranie jest, to czy klub może zadeklarować, że takie nagranie kibicowi pokaże.
3. Dlaczego ochrona nie miała identyfikatorów i nie chciała okazać kibicowi swojego numeru?
4. Czy ochrona może sprawdzać kibicom to, co znajduje się w rozporkach i czy oznacza to, że może też kazać zdjąć majtki? Czy ma takie uprawnienia?
5. Co klub powie na to, że ochroniarz zwraca się do kibica słowami "bo chcę ci zrobić laskę"?

W odpowiedzi dostaliśmy pismo od dyrektora do spraw bezpieczeństwa KP Legia Bogusława Błędowskiego. Zasadniczo porusza ono kwestie, o której pytaliśmy, jednak w formie opisowej, i do wielu spraw nie nawiązuje tak szczegółowo, jak byśmy tego oczekiwali. Przedstawiamy je w całości.

Pismo od dyrektora Błędowskiego:
"Odpowiadając na zadane pytania dotyczące wydarzenia z dnia 06.10.2008 i związane z osobą kibica o pseudonimie Janek "Malarz" informuję:

- Zakładanie koszulki z napisem Dżihad-Legia na mecz piłkarski nie ma absolutnie związku z imprezą sportową. Jest obraźliwe i prowokujące do zachowań zakazanych nie tylko na obiekcie sportowym, ale ogólnie kojarzącym się bardzo negatywnie. Dżihad czyli święta wojna to min. nawoływanie do wojny, do agresji, do tępienia niewiernych np. Żydów i chrześcijan. Jaki to może mieć związek z widowiskiem sportowym, na które to wybierał się wspomniany "kibic", członek zarządu Stowarzyszenia Kibiców? Czy to jest wzór który chce dawać innym?

Kiedy na stadionie pojawiły się osoby w takich koszulkach konsultowaliśmy tę sprawę z Panem Kevinem Scottem z Działu Bezpieczeństwa UEFA i nie miał on żadnych wątpliwości, że osoby eksponujące takie hasła powinny być ze stadionów usuwane.

Zresztą osoba, o której mowa chyba sama nie ma wątpliwości co do wymowy tego hasła, bowiem koszulkę z tym hasłem zakładała w toalecie a potem schowała ją w bieliźnie.

- Kwestie transparentów, napisów i treści dopuszczalnych na imprezach masowych (sportowych) ujęte są w Regulaminie Imprezy Masowej obowiązującym na stadionie KP Legia Warszawa SSA w paragrafie 13 oraz w wytycznych Spółki Ekstraklasa SA z dnia 11.08.2006 pkt 1.

- W kwestiach nieodpowiedniego zachowania pracowników służby porządkowej nic nam nie wiadomo żeby nie posiadali identyfikatorów. Z całą pewnością posiadali identyfikatory, ale może ów kibic o tym zapomniał, tak jak zapomniał zgłosić przybyłej załodze policji o rozdartej kurtce, o której przypomniał sobie dopiero po serii telefonów?

- Nagranie z monitoringu może zostać wydane tylko policji i oczywiście na jej prośbę wydamy ten zapis.

- Odnośnie dokonywania przez pracowników ochrony tzw. kontroli osobistej ustaliliśmy, że to "kibic" zaproponował rozpięcie rozporka zachowując się przy tym prowokacyjnie i ostentacyjnie licząc na poklask wśród innych osób w tym czasie wchodzących na stadion w celu obejrzenia meczu Młodej Legii".

Komentarz:
Jak widać wersje kibica i dyrektora Błędowskiego nie są zbieżne. Pewne jest jedno - klub nie chce wpuszczać na mecze kibiców w koszulkach "Dżihad Legia" i przekreślonym logo ITI. "Tyle tylko, że klub jest niekonsekwentny. W koszulce z przekreślonym 'ITI-ajem' przychodzę na każdy mecz ligowy w czasie protestu. Podobne t-shirty zakładają dziesiątki innych fanów. Dlaczego wtedy nikt nam nie mówi, że te koszulki są zakazane? Pierwsze słyszę..." - rozkłada ręce "Malarz". Rzeczywiście, na trybunach widać wiele podobnych koszulek, co można zobaczyć w fotorelacjach, także w naszym serwisie. "Przypomnę, że właśnie w tej koszulce brałem udział w konkursie rzutów karnych na Łazienkowskiej. Wtedy nikt nie miał do mnie pretensji. A teraz mnie szkalują" - mówi kibic. Dyrektor Błędowski, powołując się na konsultacje z UEFA, mówi że koszulki "Dżihad Legia" nawołują do przemocy i wojen. "Dżihad? Tak od dawna określana jest wojna kibiców z koncernem ITI, który chce nas zniszczyć. Oznacza ona bojkot meczów organizowanych przez ten koncern, transparenty, naklejki, nieoglądanie TVN, niewchodzenie na onet.pl" - tłumaczył po "akcji tortowej" Wojtek "Kelner", który rzucił ciastem w prezesa Leszka Miklasa. Kibice tłumaczą, że hasła "Dżihad" nie można traktować dosłownie - to po prostu metafora. "Może niezbyt grzeczna i celowo dwuznaczna, ale jednak tylko metafora" - mówią.

Zanalizujmy pozostałe rozbieżności w wersji wydarzeń:
1. Błędowski twierdzi, że kibic włożył koszulkę dopiero w toalecie. Kibic utrzymuje, że wszedł w niej na stadion.
2. Błędowski utrzymuje, że ochrona miała identyfikatory. Kibic - a jego zdanie poparł policjant wezwany do incydentu - twierdzi, że o żadnych identyfikatorach nie było mowy. Były, ale pochowane.
3. Błędowski mówi, że kibic nie zgłosił porwania kurtki. Kibic mówi, że o porwanej kurtce mówił już pierwszemu policyjnemu patrolowi, który został wezwany przez KP Legia.
4. Błędowski utrzymuje, że to kibic zaproponował ochronie, że "rozepnie rozporek". Wersja kibica jest odwrotna. To ochrona kazała mu rozpiąć rozporek.
5. Sprawa monitoringu - wciąż nie wiadomo czy nagranie istnieje. Dyrektor Błędowski twierdzi, że może okazać je jedynie policji. Policja poinformowała kibica, że nagranie kończy się w momencie rozpoczęcia przez ochronę rewizji osobistej "Malarza".

Zadaniem dziennikarza jest dociec prawdy. Jak jednak dotrzeć do prawdy, skoro obie strony mówią coś zupełnie innego, wykluczającego się? Być może prawda leży pośrodku. Może być też jest tak, że jedna ze stron z premedytacją kłamie. Która? To każdy z czytelników rozstrzygnie w swoim sumieniu.

My możemy tylko wyrazić nadzieję, że klub równie konsekwentnie co z "festiwalem chamstwa" na trybunach, będzie walczył z "festiwalem chamstwa" prezentowanym przez służby porządkowe.

Zobacz także Ochrona nadużywa władzy



Janek "Malarz" wybrał się za piłkarzami nawet na zgrupowanie do Grodziska - fot. turi
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.