Na zgrupowaniu legioniści będą trenowali dwa razy dziennie - fot. turi
REKLAMA

Urban: Święta się już skończyły!

Qbas i turi - Wiadomość archiwalna

Obóz w Mijas wreszcie naprawdę się rozpoczął - legioniści stawili się na boisku treningowym jeszcze przed wyznaczoną przez trenera Jana Urbana porą, czyli 16.30. Na boisko docierali w różny sposób. Najwięcej radości sprawiła "wojskowym" jazda meleksami, do których pakowała się konkretna banda :). Reszta zawodników pokonywała pół kilometra z hotelu na boisko pieszo. W zajęciach nie wziął udziału tylko Jakub Wawrzyniak. "Kuba narzeka na przeziębienie i uznaliśmy, że lepiej będzie, jeśli zostanie dziś w hotelu" – powiedział nam doktor Stanisław Machowski.

Fotoreportaż z treningu - 60 zdjęć turi

Jeszcze przed zajęciami na środku boiska odbyła się krótka odprawa. Trener Jan Urban poinformował swoich podopiecznych o godzinach zbiórek, posiłków i zajęć, a także przypominał o zasadach jakie obowiązują zawodników na zgrupowaniu, w tym o zakazie spożywania alkoholu. "Alkohol jest oczywiście zabroniony. Każdy odpowiada za siebie i musi liczyć się z konsekwencjami. Pilnujemy też wagi. Uważajcie na to co i ile jecie. No i o 23. każdy ma być w pokoju" – stanowczo oświadczył szkoleniowiec. Chwilę później piłkarze trafili pod skrzydła Ryszarda Szula i zaczęła się rozgrzewka.

Legioniści najpierw w komplecie biegali wokół boiska, a następnie zostali podzieleni na trzy grupy, zgodnie z wynikami badań wydolnościowych. W pierwszej brylował Tomasz Kiełbowicz, który przemierzając kolejne okrążenia dublował niektórych kolegów. Niewiele gorzej radził sobie Inaki Descarga. Warto jednak zauważyć, że wszyscy gracze biegali we własnym tempie określonym przez sporttestery.

Po rozbieganiu nadszedł czas na stretching i przebieżki interwałowe. W tym czasie trenerzy Krzysztof Dowhań i Lucjan Brychczy prowadzili zajęcia z bramkarzami. Golkiperzy zostali potraktowani dość ulgowo i nie musieli się dziś specjalnie namęczyć. Piłkarze z pola tymczasem rozpoczęli zajęcia z piłkami, które poprowadził Jacek Magiera. Ćwiczyli głównie podania w różnych konfiguracjach. "Dokładniej panowie! Dobrze 'Gizmo'! Niżej na nogach 'Grzelu'!" – raz po raz pokrzykiwał asystent Jana Urbana.

Na początku w zagraniach naszych piłkarzy widoczny był jeszcze brak wyczucia futbolówki. "'Paluch' - uderz, a nie obijasz piłkę jak bombkę! Święta się skończyły!" – krzyczał zirytowany Urban w kierunku Adriana Paluchowskiego. Z czasem było już jednak lepiej. "Panowie, gramy na utrzymanie piłki, w poprzek boiska. Cztery razy po cztery minuty. Jeżeli drużyna wymieni 10 podań, zdobywa punkt" – zarządził Urban. Ta część treningu dała się naszym piłkarzom najbardziej we znaki i obnażyła ich braki kondycyjne. Na małej powierzchni legioniści, podzieleni na trzy grupy (pomarańczowi: Maciej Iwański, Piotr Giza i Ariel Borysiuk byli z tymi, którzy znajdowali się przy piłce, i regulowali tempo gry) musieli się sporo nabiegać, walcząc zaciekle o utrzymanie się przy piłce. Nie brakowało zaangażowania, a nawet ostrych starć. Zawodnicy podeszli do sprawy bardzo ambitnie i mieli do siebie na tyle dużo pretensji, że w pewnym momencie do akcji wkroczył Jan Urban i w męskich słowach stonował nastroje.

Potem nastąpił już „normalny” mecz trwający 2 razy po 10 minut. Niby nic wielkiego, ale Jan Urban nie marnował czasu i bacznie przyglądał się swoim podopiecznym. Szkoleniowiec nie skąpił pochwał, podpowiedzi, ale też i nagan. Piłkarze prezentowali przyzwoitą grę, w czym duża zasługa środkowych pomocników. Dużo szybkich podań, kombinacyjne akcje, strzały z dystansu i kilka naprawdę ładnych bramek. Warto też odnotować, że swojego pierwszego gola po powrocie strzelił Tomek Jarzębowski.

Ostatnim elementem trwającego ponad 2 godziny (16.30-18.45!) treningu były zagrania ze środka pola do skrzydła i wrzutki w pole karne. Lisem „szesnastki” okazał się Dickson Choto, który główkował głównie „panu Bogu w okno”, bardzo się przy tym ciesząc. Zapewnił tym samym sporo pracy magazynierowi "Bojce", który mozolnie wyciągał piłki z krzaków za ogrodzeniem boiska. Do wyciągania piłki trzeba było zresztą zorganizować specjalny team - "Bojka" kibicował przy siatce, a trener Ryszard Szul za pomocą gałęzi asekurował masażystę Jerzego Somowa, który odważnie zsuwał się w przepaść. Nic dziwnego, że "Bojka" dostawał szału, kiedy kolejni legioniści strzelali "na wiwat". "Sami sobie tam schodźcie" - utyskiwał. Za to kiedy piłka wpadała do siatki, ręce same składały się do oklasków, a Kostia Machnowski tylko bezradnie odprowadzał futbolówkę wzrokiem. "Ależ ciacho!" - cieszył się Tomek Kiełbowicz.

Po zakończeniu zajęć zawodnicy w pośpiechu skoczyli do swych meleksów i radośnie pokrzykując odjechali do hotelu. Tymczasem obaj reprezentanci Zimbabwe wybrali spacer pod górę, a podążający dostojnym krokiem Choto z tradycyjnym uśmiechem uparcie powtarzał: "Muszę ćwiczyć, ćwiczyć!". Jutro legionistów czekają dwa treningi: o godzinie 10 i 16.30.

Fotoreportaż z treningu - 60 zdjęć turi



Na Łazienkowskiej Melex zazwyczaj źle kojarzy się legionistom, w Mijas wprawia ich w wesoły nastrój - fot. turi


Jan Mucha - fot. turi


Dickson Choto - fot. turi


Żonglerka głowami, na pierwszym planie Kamil Majkowski - fot. turi


Poszukiwania piłki zakończone sukcesem - fot. turi


Doktor Stanisław Machowski dba o formę - fot. turi

przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.