Statystyki w meczu z Lechią
„Strzelamy dwie bramki przed przerwą, jedną po i czekamy na Lecha” - zapowiadał przed wczorajszym meczem Jan Urban. Trener Legii nie okazał się zbyt dokładnym prorokiem, bo jego piłkarze strzelili po jednym golu w każdej połowie spotkania z Lechią Gdańsk. Najważniejsze jest jednak nie spełnianie się przepowiedni, a trzy punkty, które zdobyli legioniści.
Statystyki pokazują jednak, że szkoleniowiec miał rację narzekając na skuteczność zawodników. Zapraszamy do zapoznania się ze szczegółowymi statystykami z piątkowego meczu.
Przed meczem z Lechią "wojskowi" mieli już siedem oczek straty do prowadzącej w tabeli Wisły Kraków. Jasne więc było, że muszą pokonać gości, bo inaczej dystans do wiślaków stałby się bardzo duży. Najwyraźniej zdawali sobie z tego sprawę legioniści i urządzili sobie istną kanonadę bramki Mateusza Bąka. Patrząc jednak na zaledwie strzelone bramki, trzeba powrócić do dyżurnego tematu – skuteczności "wojskowych". Do zdobycia dwóch goli potrzebne były aż 23 strzały!
Naciśnięcie na kolorowy kwadrat legendy przy nazwisku piłkarza/nazwy klubu z prawej strony wykresu, spowoduje poruszenie się odpowiadającego mu fragmentu na wykresie.
Naciśnięcie na pole wykresu, spowoduje pokazanie danych piłkarza/klubu, któremu odpowiada dany fragment wykresu.
Nie może być zaskoczeniem, że najwięcej razy na bramkę rywala uderzał Takesure Chinyama. To właśnie on w 22. minucie gry otworzył wynik meczu. Przyznać jednak trzeba, że dołożenie nogi do świetnie zagranej piłki przez Macieja Iwańskiego nie było wielką sztuką. W pozostałych siedmiu sytuacjach "Czini" znów porażał beztroską i dziwacznymi uderzeniami. Trzy strzały na bramkę Bąka oddał strzelec drugiego gola, czyli Miroslav Radović. Najbardziej szkoda jednak Marcina Mięciela, który mimo wielu okazji oddał tylko jeden strzał i nie wpisał się na listę strzelców.
Solidarnie łamały przepisy obie drużyny w piątkowy wieczór. Sędzia Tomasz Mikulski z Lublina musiał studzić wojownicze zapały piłkarzy w sumie 27 razy. O jedno przewinienie więcej na swoim koncie zapisali legioniści. W meczu nie było jednak brutalnych zagrań.
Siedmiu podopiecznych Jana Urbana przekroczyło przepisy w meczu z Lechią. Prym wiódł tu Radović z trzema faulami. Taką samą liczbę przewinień na swoim koncie zapisał Chinyama. Czysto zagrała za to obrona Legii. Defensywa "wojskowych" popełniła w sumie pięć fauli. Spośród obrońców tylko Dickson Choto szanował nogi rywali.
Na celowniku gości najczęściej znajdował się ten z legionistów, który sam też najczęściej faulował, czyli Radović. W sumie gdańszczanie faulowali dziewięciu piłkarzy Legii. Choć goście popełnili o jedno przewinienie mniej, to dostali trzy z czterech żółtych kartek, które w piątkowy wieczór pokazał sędzia Mikulski.
Pod względem liczby odbiorów prym tradycyjnie wiódł Dickson Choto. Obrońca Legii śrubuje kolejne rekordy przerwanych akcji rywali. Tym razem zanotował 18 odbiorów. W czołówce graczy najbardziej psujących krew przyjezdnym znaleźli się jeszcze Maciej Iwański, Tomasz Kiełbowicz i Inaki Astiz. Wrażenie robią cztery odbiory Chinamy. Co ciekawe "Czini" tej sztuki dokonał w kilka minut. Potem znów zapadł w swój boiskowy sen.
Mało zaszczytny tytuł piłkarza, który zaliczył najwięcej strat, podzieliło między siebie trzech piłkarzy. Maciej Iwański, Piotr Giza i Maciej Rybus tracili piłkę po siedem razy. Swoje stracił też Chinyama, któremu zdarzało się wdawać w niepotrzebne dryblingi, zamiast podawać do lepiej ustawionych kolegów.
meczowe statystyki | Legia Warszawa | Lechia Gdańsk |
gole | 2 (1+1) | 0 |
strzały | 23 (14+9) | 4 (1+3) |
strzały celne | 13 (7+6) | 0 (0+0) |
rzuty wolne | 5 (2+3) | 5 (4+1) |
rzuty rożne | 10 (3+7) | 0 (0+0) |
faule | 14 (10+4) | 13 (5+8) |
interwencje bramkarzy | 5 (3+2) | 20 (9+11) |
spalone | 2 (0+2) | 6 (0+6) |
słupki | 0 | 0 |
poprzeczki | 0 | 0 |
żółte kartki | 1 (0+1) | 3 (1+2) |
czerwone kartki | 0 | 0 |
suma (1. połowa + 2. połowa)