fot. Piotr Kucza/FAKT
REKLAMA

Kątem oka - 18. tydzień z głowy

Qbas - Wiadomość archiwalna

„Coście skurwysyny uczynili z tą drużyną?!” – że pozwolę sobie sparafrazować Kazimierza Staszewskiego. Tak, jak pisałem jakiś czas temu w felietonie „Pajacyki” – jesteście najgorsi. Zaryzykuję tezę, że nigdy w historii Legii nie było bardziej upokarzającego meczu, nie licząc tych ustawionych. Nigdy też zbieranina pseudo-zawodowców nie dała tak klarownie do zrozumienia gdzie ma klub, który przyszło im reprezentować. Te piłkarskie zera powinny odejść precz już dawno temu z powodu nikczemnej fuszerki, jaką prezentują od lat.
0-3 z Wisłą było tylko spektakularnym zwieńczeniem beznadziei ich samych, jak i - co z przykrością przyznaję - trenera Białasa. Na szczęście, nie samym meczem człowiek żyje, ale przyznacie, że coś takiego determinuje cały tydzień. Spróbujmy jednak wrócić do minionych 7. dni, gdyż działo się niemało.

Poniedziałek. Można było spokojnie świętować rocznicę uchwalenia Konstytucji 3 maja, choć ci, którzy zawsze wiedzą dużo, ogłaszali, że nadejść ma to, co nieuchronne – decyzja o powrocie do herbu. Smsy krążyły i krążyły, aż wreszcie nadszedł...

Wtorek i komunikat klubu, o tym, że „trumienka” odchodzi do lamusa, co stanowi wyjście naprzeciw oczekiwaniom kibiców i takie tam. Prawda jest jednak taka, że klub po prostu nie miał wyjścia. Stadion miejski musi przyciągnąć publiczność, a obecna sytuacja nie sprzyja wysokiej frekwencji. Rokowań nie poprawia też infantylna kampania promocyjna. A nerwy wśród włodarzy miasta rosną. No, bo jak to? Wywalić 500 mln zł na stadion, który będzie świecił pustkami? Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam, to jeszcze nie koniec gestów klubu w stronę kibiców. Dlatego też rozumiejąc rozgoryczenie tuzów krucjaty przeciwko protestującym kibicom, nie skomentuję słów Jarosława Ostrowskiego i wyliczania, ile to będzie kosztowało przywrócenie herbu. Nie będę też pastwił się nad Leszkiem Miklasem, który najwyraźniej jeszcze w marcu nie wiedział, o czym mówi, tłumacząc, że Legia po prostu nie może wrócić do herbu ze względów biznesowych (LOL!). „Ten człowiek w życiu słowa prawdy nie powiedział” – tak mówiono o kultowej postaci prezesa Ryszarda Ochódzkiego w filmie „Miś”. Jak to dobrze, że życie to nie film, prawda?

Środa. W wywiadzie wypowiedział się prezes Kosmala. Powiedział parę mądrych (m.in. o Stowarzyszeniu „Jest tam kilkanaście grup, a największym problemem jest to, że oni nie potrafią porozumieć się między sobą”) i parę mniej mądrych zdań (przekonując, że na Legię trudno będzie kupić karnet). Ale chyba wszystkich zaskoczył stwierdzeniem, że klub nie ma nic przeciwko ultrasom. Do tej pory pan Miklas i słowem, i czynem starał się za wszelką cenę udowodnić, że jednak ultrasi są niepotrzebni, ba, nie będą mile widziani na nowym obiekcie. Ale skoro padły już słowa pana prezesa Kosmali, to teraz czas na czyny.

Czwartek. Dużo coś Jarosława Ostrowskiego. Tym razem prawił o czasie błędów i wypaczeń, składając zgrabną samokrytykę. „Jesteśmy winni, ale kibice też” – o tak! Jak kibice są winni, to klub już jakby mniej, prawda?

Piątek. Tego dnia w Instytucie Słowackim żegnaliśmy się z Jankiem Muchą. Słowacy poprosili serwis LegiaLive! o pomoc w organizacji spotkania ze swym rodakiem, na co ochoczo przystaliśmy. I warto było! Najpierw część oficjalna – dyskusja z Jankiem, retrospekcje, potem konkursy ze świetnymi nagrodami, aż wreszcie backstage, a właściwie downstage. Była wykwintna zabawa w doborowym towarzystwie, słowackie wino, a dla sportowców soki i woda mineralna (pozdrawiamy Marko Lukaca i Mateusza Pogonowskiego). No i nowe powiedzenie: Polak, Słowak dwa bratanki. Ale co by nie mówić, to i tak największą furorę zrobił Muszka, czyli synek Jano!
Aha, był jeszcze komunikat mistrzów pisania komunikatów, czyli SKLW. Z treści wynika jasno, że porozumienie się podpisze, herb wróci, a potem zaczniemy nową wojnę, tym razem o nazwę stadionu. Oczywiście w celu obrony tradycji i takich tam. Ot, taka nasza specyfika.

Sobota. O parszywym spotkaniu z Wisłą powiedziano wiele, a to niszcząc krytyką bandę pokrak w koszulkach z eLką na piersi, a to niezdarnie próbując ich jakoś tłumaczyć (szyderstwo trybun, kończące się kontrakty, zapowiedzi rewolucji w zespole). Dla mnie nie ma tematu. Nie istnieje ŻADNE wytłumaczenie dla sobotniej hańby. Zawodowy piłkarz wychodzi na boisko grać w piłkę, a niuniusie postanowili sobie pospacerować. Ja rozumiem, że nażarli się pączków na urodzinach... „Pączka”, że piłka była za ciężka, trybuny za duże, a publiczność mało wyrozumiała. Niestety, to jeszcze nie koniec i zamiast myśleć o wakacjach i nowych klubach trzeba wyjść na murawę i się jeszcze dwa razy położyć. Już za chwilę derby, a potem ostatni mecz z Bełchatowem. Na to, że będzie milusińsko, nie ma co liczyć. Najmądrzej zrobił Kuba Rzeźniczak (obok Szali, chyba najgorszy na boisku) i wykartkował się z kolejnego spotkania. Zawsze to jeden problem z głowy. A na pożegnanie z Łazienkowską proponowałbym, by wszyscy piłkarze, oprócz Muchy, zagrali z numerem 0 na koszulkach.
Aha, skauci Chievo podobno obserwowali Rybusa. BUAHAHAHAHA!

Niedziela. Inny świat. Włączam Premiership, a tam Chelsea walcząca o mistrzostwo wygrywa 8-0. Wyobrażacie sobie sytuację, w której Legia walcząc o mistrza prowadzi powiedzmy 1-0? Już słyszę te pokrzykiwania z ławki: BRONIMY KUR...! BRONIMY!!! A Chelsea zagrała dla swych kibiców, dając im mnóstwo radości. No i dla Drogby, który ustrzelił tytuł króla strzelców.

Tekst tygodnia.
- Nam na razie wystarczy świadomość, że na Legii jest fajnie, że gra tam dobra drużyna, która jest faworytem w każdym spotkaniu. Wtedy stadion będzie się wypełniał – Paweł Kosmala.

To chyba po tych truskawkach na Legii jest fajnie i gra dobra drużyna. Trzeba spróbować!

Zdjęcie tygodnia


Prawie jak piłkarz, prawie jak fotomontaż - fot. Piotr Kucza/FAKT


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.