Wojciech Kiełbasiewicz - na razie prowadził Legię w czterech spotkaniach - fot. Jacek Wójcikowski
REKLAMA

Kiełbasiewicz: Nie patrzeć na przeciwnika, tylko walczyć

Bodziach, źródło: własne - Wiadomość archiwalna

Wojciech Kiełbasiewicz wszedł do szatni koszykarskiej Legii przed meczem z Żyrardowianką. Nie miał czasu na ustawienie drużyny po swojemu, ale mimo to pomógł Legii wygrać. Już po dwóch tygodniach pobytu w stolicy jest pod olbrzymim wrażeniem atmosfery, jaką tworzą fani Legii. "Jestem pełny podziwu dla tych kibiców, to po prostu coś wspaniałego. Takiej atmosfery może Legii zazdrościć przynajmniej połowa klubów ekstraklasy" - mówi w rozmowie z LegiaLive! Wywiad z trenerem koszykarskiej Legii tylko u nas.

Marcin Bodziachowski: Długo zastanawiał się Pan nad ofertą z Legii?
Wojciech Kiełbasiewicz: Dostałem wstępną propozycję jakiś czas temu. Były rozmowy, które trwały około sześciu tygodni i jak już przyjechałem na miejsce, właściwie w ciągu jednego dnia dopracowaliśmy szczegóły i zostałem trenerem Legii, z czego się bardzo cieszę.

Debiutował Pan na ławce w meczu z Żyrardowianką. Bez żadnego treningu z drużyną. To chyba nie było łatwe zadanie?
- Bardzo mi zależało, żeby być już na tym pierwszym meczu, skoro już wtedy decyzja praktycznie została podjęta. Chciałem być z chłopakami. Wiedziałem, że nie zagrają jeszcze tak jakbym chciał, ale na pewno mogłem im pomóc mentalnie, czy organizacyjnie. I myślę, że to się udało z Żyrardowianką.

Obserwował Pan wcześniejsze mecze Legii w obecnym sezonie?
- Nie, nie znałem Legii. Czytałem tylko wiadomości z Internetu. Na pewno jest to bardzo trudne. Już kiedyś miałem taką przygodę z Tarnovią Tarnowo Podgórne, kiedy wziąłem zespół po trenerze Chodkiewiczu, po dwóch miesiącach. Ale ja myślę, że drużyna Legii jest dość młoda, bardzo zaangażowana i widzę, że chłopcy chcą pracować i przede wszystkim - zależy im na tym. Sądzę, że sprawią jeszcze niejedną niespodziankę.

Poznał już Pan trochę zespół. Na co go stać w obecnym sezonie?
- Jestem w Legii dwa tygodnie i na razie nie wypowiem się na ten temat. Zawodnicy na razie grają w jednym meczu bardzo dobrze, w kolejnym zdecydowanie słabiej. Nie potrafię jeszcze powiedzieć na co nas stać. Na razie widać, że z drużynami lepszymi od nas przegrywamy. To znaczy, że musimy popracować nad pewnymi elementami gry, które pozwolą nam w końcówkach wygrać mecz z lepszą drużyną.

Czy pracujecie nad poprawą gry na tablicach? To jeden z elementów, który w tym sezonie kuleje.
- Cały czas pracujemy nad tym, ale trzeba wziąć pod uwagę, że zawodnicy przychodzą na treningi dwa razy w tygodniu. A zebrać 10 zawodników na treningu udaje się rzadko - w tym tygodniu taka frekwencja była raz. Trudno w tak krótkim czasie popracować nad wszystkim, bo jest tylko półtorej godziny treningu. Ostatnio trochę pracowaliśmy nad taktyką, żeby ją poprawić, co sądzę było widać nawet w dzisiejszym meczu [rozmawialiśmy po meczu z Żurawiem Gniewino - B.]. Kilka, niedużo, ale kilka akcji wyszło już nam z ataków pozycyjnych. To była właściwie nasza wczorajsza praca. Niestety cały czas mamy za mało czasu na powtarzanie, udoskonalanie. Cały czas pracujemy nad zbiórką i są szanse, że ten fragment gry będzie coraz lepszy.

Czy jest szansa, że zaczniecie trenować na całej sali, a nie na 1/3 jej powierzchni?
- Myślę, że nie ma na to żadnych szans. Po prostu nie ma terminów w hali, żebyśmy mogli trenować na całej sali. Oczywiście najkorzystniej byłoby, żebyśmy mogli trenować na całej sali przynamniej dzień przed meczem. Z tego co wiem nie ma takiej możliwości. Chyba, że zmienimy halę.

W obecnym sezonie nie prowadził Pan żadnej drużyny. Długo trwała przerwa?
- Ostatnio byłem w Tarnovii Tarnowo Podgórne. Później miałem półroczną przerwę. W tym czasie zająłem się udoskonalaniem siebie, czyli językiem angielskim, trochę koszykówki... Propozycja z Legii przyszła dość niespodziewanie. Rozmawialiśmy na ten temat kilka tygodni i przyjechałem do Warszawy. Mam nadzieję, że z dobrym skutkiem dla zawodników i klubu.

Jak wyglądać będą treningi Legii w okresie świąteczno-noworocznym?
- Przed świętami trenujemy normalnie. Niestety nie udało nam się załatwić treningu w Wigilię i w Sylwestra, ponieważ w szkole, w której trenujemy nikogo nie będzie. Jest natomiast ogromna presja i prezes obiecał, że zrobi wszystko, żeby kierownictwo tej hali pozwoliło nam trenować w sobotę i niedzielę po nowym roku, ponieważ już w środę gramy mecz.

Właśnie, przed Wami trudny mecz z KS Piaseczno. To chyba najtrudniejszy przeciwnik, z którym Legia zmierzy się pod Pana wodzą.
- My trenujemy w takim kierunku, żebyśmy nie patrzyli na to, który przeciwnik jest najtrudniejszy. Po prostu z każdym przeciwnikiem musimy włożyć serce, walczyć. Drużyna musi chcieć wygrać każdy mecz i nie patrzymy czy jest mocniejszy rywal czy nie. Jak widać drużyna z Gniewina pod względem zajmowanego miejsca w tabeli była dużo wyżej od nas, a jednak stoczyliśmy bardzo ciekawą walkę. Myślę, że tak samo trzeba będzie powalczyć z Piasecznem.

Jak na zawodników rzadziej trenujących wpływają mecze co 3 dni?
- Zawodnicy może nie tyle rzadziej trenują, bo część z nich gra również mecze u siebie na uczelniach. Nam brakuje przede wszystkim wspólnych treningów. Generalnie wszyscy zawodnicy są w jakimś cyklu treningowym. Robię teraz wszystko, żebyśmy przed meczem z Piasecznem mogli się spotkać w 10-12 zawodników na treningu i widzę, że chyba nam się to uda. Poniedziałek-wtorek kolejne treningi, ale na nich nie spodziewam się pełnej frekwencji. A w środę już mecz i do tego bardzo ważny - można powiedzieć "derby".

Jak się Panu układa współpraca z asystentem, Robertem Pacochą? Znaliście się już wcześniej?
- Współpraca ze wszystkimi układa mi się bardzo dobrze. Zostałem bardzo mile przyjęty przez kierownictwo klubu i samych zawodników. Jestem bardzo z tego faktu zadowolony. Z Robertem Pacochą natomiast znamy się z Tarnovii Tarnowo Podgórne, gdzie byłem jego trenerem w I lidze.

Czy któryś z zawodników obecnej drużyny ma szanse na grę w ekstraklasie?
- To jest bardzo trudne pytanie. Gramy obecnie w II lidze i przeskok od razu do ekstraklasy byłby bardzo trudny. Część zawodników widzi w sobie graczy I-ligowych. Myślę, że mamy takich graczy już w tej chwili, którzy przy regularnym trenowaniu przynajmniej raz dziennie, z całą pewnością nadają się na graczy pierwszoligowych. Jeżeli chodzi o ekstraklasę, to byłbym ostrożny, bo jest to przepaść między II ligą a ekstraklasą. Zaznaczam jednak - jeżeli ktoś bardzo chce, to droga zawsze jest otwarta i szanse są. Ale wtedy trzeba o wiele więcej trenować.

Czy przeprowadza Pan analizę gry drużyny na podstawie nagrań video?
- Oczywiście, przeprowadzamy taką analizę. Mamy płyty ze spotkań, które oglądamy w czasie podróży do innych miejscowości. Wtedy mamy możliwość obejrzenia naszych występów i ich analizy. Na miejscu jest trudno, ponieważ zawodnicy pracują i tutaj trudno się zebrać. Na szczęście jest taka możliwość w tym małym autokarze, którym jeździmy na wyjazdy.

Czy drużynę wzmocni Łukasz Chelis?
- Na razie trudno powiedzieć. Zawodnik załatwia obecnie jakieś sprawy prywatne i jak sobie z tym poradzi to być może zobaczymy go w styczniu. Mam nadzieję, że będę mógł go obejrzeć na kilku treningach, bo czas na zgłaszanie zawodników do gry mamy do 15 stycznia.

Czy są szanse na inne wzmocnienia? Na treningach pojawia się jeszcze jeden zawodnik...
- Mamy takiego zawodnika, który przyjechał do nas z Francji. W tej chwili mieszka i pracuje w Polsce. Nie jest to zawodnik, który mógłby zasilić nasz zespół, ale bardzo mile go widuję na treningach, bo jest to kolejny zawodnik, który może pobiegać z tymi, którzy grają.

Jak Legia wypada organizacyjnie na tle innych klubów, w których Pan pracował?
- Nic nie mogę powiedzieć na ten temat, bo nigdy nie prowadziłem drużyny II-ligowej. Nie mam więc porównania. Jedną rzecz mogę powiedzieć na sto procent. Tak jak wygląda u nas na sali doping kibiców - nie wygląda w wielu klubach ekstraklasy. To jest po prostu coś wspaniałego i podziwiam tych kibiców. Można powiedzieć, że pod tym względem Legia jest przynajmniej w połowie polskiej ekstraklasy.

Przez wiele lat występował Pan w Lechu. Chyba przenosiny do Legii były niespodzianką?
- Nie spodziewałem się oczywiście, że tak to się potoczy. Bardzo się jednak cieszę, że tak się stało. To dobry znak, że były lechita pracuje w Legii. To dobrze dla kibiców, dla stosunków międzyklubowych. Kibice bardzo dobrze przyjęli mnie w Warszawie, no i faktem jest, że jak grałem w Lechu to kibicowanie w Arenie było równie gorące jak obecnie na Bemowie.

Co po zakończeniu sezonu? Przedłuży Pan umowę?
- Nie zastanawiałem się nad tym. Myślę, że Warszawa czeka na to, żeby Legia była w I lidze, a nawet w ekstraklasie. Wszyscy zdajemy sobie jednak sprawę, że do tego potrzebny jest sponsor, który zasili finansowo sekcję. A czy ja zostanę? Jeżeli drużyna grałaby z dobrym skutkiem, widowiskowo, to nie wykluczam, że zostałbym w Warszawie na dłużej.

Zawodnicy mówią, że prowadzone przez Pana treningi są ciężkie. Czy naprawdę daje Pan im taki wycisk?
- Nie wiem jak wyglądały do tej pory treningi, ale jeśli zawodnicy mówią, że to są ciężkie treningi, to jeszcze nie byli na ciężkim treningu.

Czy zajęcia będą cały czas równie intensywne, czy chodzi po prostu o to, żeby nadrobili zaległości?
- Ja nie mogę wprowadzać ekstremalnych warunków, ponieważ mamy środek sezonu. Zespół nie był na obozie przygotowawczym i to jest na pewno ich minus, choć nie z ich winy. Myślę, że utrzymamy podobne tempo treningów. Może w tej przerwie świąteczno-noworocznej uda się, by zawodnicy poszli na indywidualne treningi biegowe, czy siłowe.

Załóżmy, że zostaje Pan na kolejny sezon. Czy wyobraża Pan sobie przygotowanie do nowego sezonu bez obozu przygotowawczego? W Legii nie było go już bardzo dawno.
- Ja sobie nie wyobrażam, żeby zawodnicy przed sezonem nie byli na takim obozie, przynajmniej 10-12 dniowym. A okres przygotowawczy to minimum 6 tygodni przed sezonem i powinien być bardzo intensywny. Jednak wiem, że w II lidze będzie to trudne. Jeżeli zawodnicy pracują, to trudno będzie im wyjechać na taki czas. Tu jest niestety konflikt.

Koszykarze Legii grają za darmo. Prezes utrzymuje, że na tym poziomie rozgrywek w ogóle nie powinno się płacić zawodnikom za grę. W innych klubach jednak wypłacane są pensje. Jak Pan to widzi?
- Kij ma dwa końce. Jak zaczniemy płacić za grę, zawodnicy będą musieli przychodzić na wszystkie treningi. Jak nie płacimy, to mogą iść do dobrej pracy poza klubem i zarabiać pieniądze. Prawdopodobnie żaden klub w II lidze, może poza Basketem Kwidzyn, nie zapłaci zawodnikowi tyle, ile ten dostanie w innej pracy. To jest bardzo dyskusyjna sprawa w II lidze. Myślę, że bardziej potrzebna byłaby duża konsolidacja zawodników, która jest w tej chwili, chęć wygrywania i pokazania ewentualnym sponsorom, że warto tu zainwestować. A pamiętajmy, że gra w pierwszej lidze to są już ogromne koszty - tam zawodnicy powinni być regularnie opłacani, nie jako amatorzy tylko profesjonaliści.

Czego Wam życzyć na Nowy Rok?
- Ja bym chciał, żebyśmy mieli możliwość przeprowadzenia jednego treningu w tygodniu na całej sali. I to tu, gdzie gramy - to bardzo ważne dla nas. Jeżeli pójdziemy w dobrym kierunku, a zawodnicy są zmotywowani, możemy sobie życzyć, żebyśmy pięli się w tabeli. Ja oczywiście nie obiecuję, że skończymy sezon na 2-3 miejscu, bo to może być w ogóle nierealne. Zawodnicy mało trenują, są słabsi kondycyjnie od niektórych zespołów i to może odbić się w późniejszym okresie.

Rozmawiał Bodziach



Trener Legii został dobrze przyjęty przez kibiców - fot. Jacek Wójcikowski
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.