Kolejny pogrom
Nasi koszykarze po raz kolejny rozgromili rywala. Wynik dzisiejszego meczu bardziej pasuje do NBA, niż do PLK... Unia wczoraj przegrała z Notecią dwoma punktami, Legia natomiast rozgromiła Pogoń. Na ławce w dzisiejszym meczu zabrakło Wojtka Królika, pojawił się natomiast młody, Robert Żuk.
Pierwsi prowadzenie objęli goście. Jednak Marcus Williams szybko wyrównał na 2-2. Po celnej "trójce", tarnowianie prowadzili 5-2. Było to jednak ostatnie prowadzenie gości w tym meczu. Najpierw Lee Wilson zmniejszył dystans do 1 punktu, a po chwili Williams wyprowadził Legię na prowadzenie (6-5). W trzeciej minucie, Arnas Kazlauskas był faulowany, ale udało mu się trafić do kosza. Dodatkowy rzut także trafił i "wojskowi" prowadzili 9-6. Później celnie za 3 trafił Williams, a następnie wykoszystał 2 z 3 rzutów wolnych. Po 4,5 minucie gry Legia prowadziła 16-6, po efektownym wsadzie Lee Wilsona. W piątej minucie Legia prowadziła już 15 punktami, po celnym rzucie zza linii 6,25m, Wojciecha Majchrzaka. Także dzisiaj nieco dłużej zagrał Aleksiej Karwanien. Zawodnik ten prezentuje się już znacznie lepiej i po jego celnej "trójce", Legioniści prowadzili w 7 minucie 28-14. Pod koniec I kwarty na boisku pojawił się Łukasz Kwiatkowski, który zmienił Kazlauskasa. Pierwsze 10 minut meczu zakończyło się wynikiem 34-21.
W drugiej kwartcie ataki Legii nieustawały. Nieco gorzej było w obronie. Pierwsze punkty w II kwarcie zdobył rozgrywający Legii, Andriej Sinielnikow. Po 12 minutach gry, Legia prowadziła 40-24, po celnym rzucie Żurawskiego, najskuteczniejszego zawodnika meczu z Pogonią. Później popis gry dał Łukasz Kwiatkowski. Najpierw trafił za 2 punkty, by w kolejnych akcjach popisać się dwoma "trójkami". Legia prowadziła w tym momencie 50-34. W 18 minucie meczu, po "paczce" Majchrzaka, na tablicy widniał wynik 60-45. Przewaga Legii nie była mniejsza niż 10 punktów. Na 30 sekund przed końcem I połowy, punkty zdobył Kwiatkowski. W ostatniej sekundzie I połowy, Arnas Kazlauskas ustalił wynik do przerwy, 65-47.
W przerwie, nieliczni kibice byli spokojni o wynik dzisiejszego meczu. Nasi koszykarze grają bardzo skutecznie i szybko, często jednak zapominają o obronie. Niestety coraz lepsza gra Legionistów nie przyciąga do hali tłumów... Dzisiaj zabrakło nawet orkiestry, a doping prowadziło 15 kibiców. Na siatce zawisły 3 flagi, w tym jedna nowa - "Just fuck Polonia".
Legioniści wcale nie byli usatysfakcjonowani 15-to punktowym prowadzeniem. Od początku drugiej połowy ruszyli do ataku i zaczęli powiększać swoją przewagę. Pierwszy punkty zdobył Kwiatkowski. Po celnym rzucie Żurawskiego, Legia objęła 22 punktowe prowadzenie (69-47), jak się okazało wcale nie najwyższe w meczu. Celnym rzutem za 3 punkty popisał się Celej, najlepszy zawodnik gości. Jednak sam nie był w stanie przeciwstawić się dobrze dysponowanym legionistom. Nasi koszykarze kontrolowali przebieg meczu, a do tego grali bardzo efektownie. Akcje rozgrywali szybko, jednak często nie wracali do obrony. W 26 minucie, po wsadzie Cielebąka Legia prowadziła 87-57. Wszyscy byli pewni, że kolejny raz Legioniści przekroczą granicę stu punktów. Tym razem zapowiadało się na swoisty rekord. Tak też się stało. Na dwie minuty przed końcem III kwarty, Marcus Williams trafił na 91-67. Po 30 minutach na tablicy widniał wynik 93-68.
IV kwartę od punktów zaczął Cielebąk. Później za 3 trafił Celej, który w całym meczu trafił pięciokrotnie zza linii 6,25m. Ogólnie rozegrał bardzo dobry mecz, ale jedna jego akcja mocno rozbawiła publiczność. Będąc "sam na sam" z koszem, zawodnik Unii chciał wykonać wsad, tyłem do kosza. Skończyło się na popularnym "gwoździu" i w ten sposób dał powód do śmiechu nielicznej publiczności. Legia "setkę" zdobyła w 22 minucie. Najpierw za 3 trafił Williams, a po celnych rzutach wolnych Wilsona, Legia prowadziła 100-73. W tym momencie na parkiet wszedł Robert Żuk, zmieniając Tomasza Cielebąka. W zespole gości, boisko za 5 przewinień opuścił Marculewicz. Legioniści nie zwalniali tempa. W 35 minucie, po celnym rzucie za 3 Karwaniena, było 109-81. Robert Żuk wyprowadził Legię na najwyższe tego dnia prowadzenie - 114-83. Na dwie minuty przed końcem meczu, Tomasz Cielebąk, efektownym wsadem zdobył 120 punkt dla "wojskowych". Spotkanie zakończyło się "trójką" Celeja. Legia, mimo iż miała jeszcze kilka sekund na akcję, postanowiła nie oddawać rzutu (Sinielnikow). Spotkanie zakończyło się zwycięstwem Legii 125-97.
Nasi koszykarze rozegrali kolejne bardzo dobre spotkanie. Sporo do życzenia pozostawia gra w obronie, ale i wczoraj i dziś, Legioniści chcieli zagrać "pod publiczkę". Najwierinejsi kibice, którzy pojawili się tego dnia w hali na Bemowie na pewno tego nie żałują. Po tym zwycięstwie Legia jest coraz bliżej gry w play-off. Mimo, iż do zakończenia drugiej rundy rozgrywek pozostało jeszcze 7 spotkań, Legia wyraźnie prowadzi wśród zespołów z drugiej szóstki. Teraz naszych koszykarzy czeka 5 spotkań wyjazdowych. W najbliższy weekend zmierzą się ze Spójnią i Czarnymi. We własnej hali, Legia zagra dopiero 4 kwietnia ze Spójnią Stargard Szczeciński.
Autor: Marcin Bodziachowski