Sprowadzeni na ziemię
Wygrana w Prudniku miała być dobrym prognostykiem, przed meczem w Warszawie pomiędzy Legią a Startem. Na nic się zdały błagalne pieśni kibiców "Legiunio ma, nie możesz poddać się, o wygraną dziś walcz, o wygraną dziś walcz, wiara zawsze jest w nas". Wiary nam, kibicom, nie zabrakło. Śpiewaliśmy do samego końca, ale koszykarze nie byli w stanie zapewnić nam choćby emocjonującej końcówki. Wszystko wyjaśniło się wcześniej i kilkunastopunktowej przewagi gości, nie byli w stanie zlikwidować legioniści.
Zaczęło się obiecująco. Legia walczyła i nawet prowadziła wyrównany pojedynek z gośćmi z Lublina. Niestety walka była jedynie do przerwy. Po zmianie stron, przewaga gości zaczynała się coraz bardziej uwidaczniać. Kibice wierzyli do końca, zawodnicy jakby sporo wcześniej zwątpili. Jeden z wyższych graczy Legii, Paweł Stasiak, nie potrafił trafić do kosza z najbliższych pozycji, a na dodatek został dwukrotnie zablokowany przez lublinian. Tym razem skutecznością nie błyszczał Kamil Kozłowski. Zaledwie 9 punktów lidera drużyny musiało się odbić na końcowym wyniku. Na szczęście lepiej zagrał Karol Dębski, który częściej niż zwykle próbował rzutów za 3 punkty. Nie pomogły jednak reprymendy trenera Chabelskiego. Ten starał się wymusić na legionistach walkę do samego końca. Zamiast niej, mogliśmy doświadczyć 15-16-punktowej przewagli Startu. W ostatniej minucie udało się trochę "wyprostować" wynik, ale nie na tyle, by warszawska, skromna publiczność, była szczęścliwa.
W środę tymczasem czeka nas jeszcze trudniejsze spotkanie. Do Warszawy przyjedzie zespół Lafarge Kielce i w tym przypadku o wygraną będzie jeszcze trudniej. Początek spotkania zaplanowano na godzinę 17.
Autor: Bodziach